Na BBC pojawiają się wciąż paski: w Berlinie przyjmują serdecznie uchodźców. Takiego paska o Polakach nie uświadczysz.
Tragedia Ukrainy, Europy Wschodniej, Europy. Nie wiemy, jak się skończy. Już się skończyła dla tych, którzy zginęli. Trwa dla ich rodzin, dla rannych, dla milionów Ukraińców wypędzonych przez rosyjskiego agresora z domów. Uchodźcy doznają pomocy. Największej – w Polsce.
Role w tragedii, którą przedstawia wpływowa część mediów zachodnich – zwłaszcza tych tzw. najbardziej postępowych – są już jednak rozdane nieco inaczej. Od czasów oświecenia, od Woltera. Ciemna, nacjonalistyczna, kołtuńska Europa Wschodnia jest stałym źródłem kłopotów dla projektów postępu, jakie tworzy urodzona rasa nauczycieli z Zachodu. Pisał o narodzinach tego schematu Larry Wolff w znakomitej monografii „Wynalezienie Europy Wschodniej”. Nadal obserwujemy działanie tego stereotypu, 250 lat później. Jak ono wygląda? Można współczuć tym ofiarom, które są uznane w przyjętym schemacie zawsze za prześladowanych: a więc Żydom, Romom, ewentualnie ciemnoskórym przybyszom z pozaeuropejskiego świata. I szukać winnych, jak zawsze, wśród miejscowych „dzikusów”. Dokładnie według tego schematu podyktowana była część relacji z polskiej granicy wschodniej na progu marca 2022. Manipulacje, jakich dopuszczały się największe telewizje zachodnie, przekraczały granice elementarnej rzetelności dziennikarskiej. Rozmowa z afrykańskim studentem uchodzącym z Ukrainy – mówi o trudnościach, odpychaniu go z kolejki na przejściu granicznym. Relacja urywa się w momencie, kiedy zaczyna mówić o niezwykle ciepłym przyjęciu w Polsce. Podobnie rozmowa z romską rodziną uchodzącą z Charkowa czy z rosyjskojęzyczną Żydówką, która „znalazła się” we Lwowie jakoś przed 1941 rokiem – dziennikarzy interesuje tylko wspomnienie pogromu dokonanego (przy pomocy ukraińskiej milicji) w lipcu 1941 r. I dające do myślenia zestawienie z rokiem 2022. Jak to możliwe, że to Rosjanie, jedyni dobrzy w tym wschodnioeuropejskim podejrzanym towarzystwie (przecież to tylko Rosjanie uratowali świat od nazizmu – tę kalkę propagandy stalinowsko-putinowskiej media zachodnie łykają bez zastanowienia, pomijając udział Ukraińców i Białorusinów w tej samej Armii Czerwonej), robią teraz coś takiego?
A jaką rolę ma tu Polska? Polska to siedlisko niewykorzenionego rasizmu. Pomaga, ale nie tak jak trzeba. Nie to co Niemcy… Na BBC pojawiają się wciąż paski: w Berlinie przyjmują serdecznie uchodźców. Żadnego takiego paska o Polakach nie uświadczysz. Polacy zajmują się polowaniem na przedstawicieli innych ras, studentów z Indii czy z Afryki... Do tego obrazu nawiązał w swoim artykule redakcyjnym z 4 marca „Le Monde”. Redakcja spadkobierców Woltera podkreśla: Polska to centrum naruszeń prawa. Znowu dyskryminuje „nie-białych” uchodźców z Ukrainy. To, że przyjmuje teraz z otwartymi ramionami uchodźców ukraińskich, „zdradza rasistowskie uprzedzenie antymuzułmańskie”. Realizuje prawicowy „fantazmat Europy »białej«, wykluczającej i zamkniętej”. Tak jest, to dosłowny cytat. Polacy, przyjmując w ciągu tygodnia więcej uchodźców wojennych niż jakikolwiek inny kraj europejski po II wojnie, są dla francuskich ideologów wojny ze wschodnioeuropejskim zacofaniem symbolem „wykluczania i zamykania”. Bardziej konkretnie spojrzał na ten problem Klaus Bachmann na łamach „Gazety Wyborczej”. Jakby odruchowo odwołał się do starego, sprawdzonego schematu „polnische Wirtschaft”: Polacy pomagają uchodźcom ukraińskim, owszem, chętnie i masowo, ale nieskutecznie, bez sensu. Niemiecki publicysta wskazuje na ten sam problem co dziennikarze „Le Monde”, „Guardiana” czy BBC: Polacy (znaczna ich część) dyskryminują „uchodźców” z Syrii czy Afganistanu, których nie chcą wpuszczać, a wpuszczają Ukraińców. A przecież jedni i drudzy uchodzą przed wojną – stwierdzają zachodni dziennikarze.
Mnie i wielu Polakom różnica wydaje się oczywista: przed wojną z Ukrainy uciekają kobiety i dzieci; mężczyźni biją się o swój kraj z łotrami, którzy okupują ich dom. Natomiast uchodźcy, a raczej „turyści Łukaszenki”, to młodzi, silni mężczyźni, którzy tylko używają kobiet i dzieci jako żywych tarcz, żeby przez wyeksponowanie ich cierpień dostać się do wygodniejszego świata. „Tak postępują i postępowali zawsze tylko barbarzyńcy” – to słowa nie Polaka, ale wybitnej francuskiej filozof Chantal Delsol, która – nie ulegając politycznej poprawności – jako barbarzyńską właśnie określiła taktykę „uchodźców” Łukaszenki. Tego niestety dziedzice Woltera czy kulturkampfu, zawsze gotowi wyzwalać nas ze „wschodnioeuropejskiej ciemnoty”, nie zrozumieją. •
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.