publikacja 10.03.2022 00:00
Biskup Pawło Honczaruk, łaciński ordynariusz charkowsko-zaporoski, mówi o wojnie w jego diecezji.
Przez kilka dni siły rosyjskie ostrzeliwały Charków.
DSNS/pap
Andrzej Grajewski: Jak wygląda sytuacja w Charkowie po rosyjskich uderzeniach na miasto?
Bp Pawło Honczaruk: Cały czas na obrzeżach miasta trwają walki, a w centrum prowadzone są działania przeciwko dywersantom. Miasto jest stale ostrzeliwane. Pociski padły m.in. na miejscowy szpital, osiedla mieszkaniowe, a także na budynek administracji wojewódzkiej oraz miejskiej, siedzibę SBU (ukraińska służba specjalna) i policji. Zginęło wielu cywili. Trafiony został także budynek naszej kurii diecezjalnej. Powstała sporej wielkości dziura w dachu. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Pociski trafiły także w prawosławny sobór i w dwie cerkwie. Rosjanie atakują na oślep, aby zasiać wśród nas strach i panikę. Jeszcze w grudniu i styczniu do Charkowa i innych ukraińskich miast przyjechało wielu rosyjskich dywersantów, którzy czekali na sygnał, aby zacząć działać. Teraz przebierają się za policjantów lub wojskowych i sieją terror w mieście. Z tego powodu na ulicach stale słychać strzały, gdyż dochodzi do starć między nimi a naszym wojskiem oraz SBU.
Jak reagują na to wierni?
Boją się, siedzą w domu. Od 15.00 po południu do 11.00 następnego dnia trwa godzina policyjna. Wprowadzono ją także po to, aby wyłapać dywersantów. W mieście jest pusto, a gdy ktoś złamie godzinę policyjną, strzelają do niego bez ostrzeżenia. Doszedł do tego lęk przed promieniowaniem po ostrzelaniu elektrowni atomowej w Zaporożu.
Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.