Chrzcielny bus

Aleksandra Pietryga

Wojna to taki czas, kiedy raz po raz pada sztucznie tworzona przez nas granica między sacrum a profanum. Syn Boży, który zstąpił do piekieł, wchodzi w sam środek piekła wojny.

Chrzcielny bus

Szatan zawsze próbuje wkroczyć w to, co w słabe. Choroba, śmierć kogoś bliskiego, pandemia, wojna... Na gruncie cierpienia zły znajdzie szczelinę, by wsączyć w moje serce truciznę: zachwiać wiarę w dobroć Boga, w Jego zwycięstwo nad śmiercią i w Jego obecność w każdych okolicznościach życia, zburzyć moje zaufanie do Niego.

Pamiętacie uciekających do Emaus uczniów i ich rozmowę z Jezusem, którego nie poznali? "Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało. Chyba Cię tam nie było... Gdzie wtedy byłeś?!".

Bóg jest w centrum każdego mojego cierpienia. Każde ludzkie doświadczenie jest Mu bliskie; doświadczył na Sobie każdego braku, odrzucenia, tęsknoty, lęku.

Syn Boży, który zstąpił do piekieł, dzisiaj wchodzi w sam środek piekła wojny.

Znajoma kapucynka Najświętszego Serca Jezusa, która kilka miesięcy temu wyjechała do pracy na Ukrainie, a teraz w obliczu wojny, razem ze współsiostrami, zdecydowała się tam zostać, by służyć i pomagać ludziom, napisała na FB:

"Odwiedzili nas cudowni goście. Wśród nich jedna niezwykła osoba. Przyjechała z mamą z Kijowa, jutro jadą dalej, do Polski, by być bezpiecznymi. Ten mały cud ma kilka tygodni i jak mówi jej mama, wiele już widziała i słyszała. (...) Najbardziej jednak wzruszyło mnie zdarzenie utrwalone na krótkim filmiku w telefonie. Mała Aleksandra w drodze, w samochodzie przyjęła Chrzest. Stała się częścią Kościoła. Droga niebezpieczna, nie było co czekać. Wszystko było, ksiądz, świeca, woda, tylko zamiast kościoła samochód. Tam zszedł Jezus, właśnie tam nazwał Ją po imieniu i zapisał w niebie. Chrzcielny bus, taki zwyczajny, a w środku, wśród siedzeń, takie Tajemnice i Woda, co obmywa nie tylko ciało, ale duszę".

Bóg nie potrzebuje złoconych świątyń ani naszych namaszczonych modlitw, by stać się realnie obecny, wejść ze swoją mocą i miłością. Wojna to też taki taki czas, kiedy raz po raz pada sztucznie tworzona przez nas granica między sacrum a profanum.

Bez względu na to, co się dziś dzieje, nie mogę powiedzieć Bogu: "Jesteś chyba jedyny, który nie wie, co się wydarzyło". On od dawna już tam jest.