Albo wiara, albo lęk

Marcin Jakimowicz

Słyszę zarzuty, że – wchodząc w dialog ekumeniczny – muszę ukryć swą katolicką tożsamość, zapomnieć o kulcie świętych i nauce o Eucharystii. Bzdura! Mam inne doświadczenie.

Albo wiara, albo lęk

Podobne zarzuty podszyte są lękiem, a ten jest najgorszym doradcą z możliwych. Opowiadanie o tym, że – wychodząc na spotkanie braci chrześcijan innych denominacji – muszę ukryć katolicką tożsamość to często powtarzane kłamstwo. Takie zarzuty nie robią na mnie wrażenia. Wiecie dlaczego? Po pierwsze: nie mogę udawać kogoś, kim nie jestem, a po drugie: mam inne doświadczenie.

Modlimy się we wspólnocie od ponad trzydziestu lat. Słuchamy Kościoła i jesteśmy nastawieni ekumenicznie. Gościliśmy we wspólnocie braci protestantów, którzy dzielili się z nami swoim doświadczeniem i świadectwem, a jednak przez trzy dekady nikt nie odszedł do innych wspólnot chrześcijańskich. Co więcej, ludzie mają coraz większy głód adoracji Najświętszego Sakramentu (spotkamy się na niej dwa razy w miesiącu) i sakramentów… Piszę jedynie o Diakonii Świętej Rodziny, być może ktoś ma inne doświadczenia. My mamy takie.

Pozostajemy w jedności z każdym (w dzisiejszych, pełnych podziałów i podważania autorytetów czasach, to ważne rozróżnienie) następcą św. Piotra. „Biskup Rzymu, jako następca św. Piotra, jest trwałym i widzialnym źródłem jedności zarówno biskupów, jak rzesz wiernych (…) – czytamy w Katechizmie Kościoła katolickiego.

Wsłuchujemy się w słowa Jana Pawła II, który pisał w encyklice „Ut unum sint”: „Dialog nie jest tylko wymianą myśli, ale zawsze w jakiś sposób wymianą darów”, zaliczał ekumenizm do priorytetów swego pontyfikatu, określając go jako „imperatyw chrześcijańskiego sumienia” i „drogę Kościoła”, a na temat jedności chrześcijan wypowiadał się niemal w każdym dokumencie. Słuchamy jego słów wypowiedzianych w Hali Ludowej 31 maja 1997: „Wsłuchując się w głos Ducha Świętego, Kościoły i Wspólnoty kościelne czują się nieodwołalnie wezwane do poszukiwania coraz głębszej, nie tylko wewnętrznej, ale także widzialnej jedności, która stałaby się znakiem dla świata, «aby świat poznał i aby świat uwierzył». Z drogi ekumenizmu nie ma odwrotu!”. Czytamy wskazówki Benedykta XVI, który – przyjmując przed dekadą uczestników sesji plenarnej Papieskiej Rady ds. Popierania Jedności Chrześcijan – zaznaczył: „Prawdziwy ekumenizm, uznając prymat działania Bożego, wymaga nade wszystko cierpliwości, pokory, poddania się woli Pana”.

„Jeśli przyzwyczailiśmy się do podzielonego Kościoła, jesteśmy dramatycznym Kościołem” – powiedział przed dwoma tygodniami na łódzkiej konferencji „Już czas” abp Grzegorz Ryś, przypominając zgromadzonym słowa Jana Pawła II: „Pojednanie nie może być mniej głębokie niż rozłam”. „Jeśli Jezus tuż przed śmiercią w swym fundamentalnym, duchowym testamencie modlił się o jedność Kościoła, a Duch Święty wzbudza w Kościele pragnienie jedności, to opór stawiany ekumenizmowi jest oporem stawianym Duchowi Świętemu. Nie Soborowi Watykańskiemu II, Janowi Pawłowi II, Benedyktowi XVI, Franciszkowi. Najłatwiej ustawić sobie przeciwnika do bicia na sobie właściwym poziomie. Ale to nie jest ten poziom” – powiedział mi przed laty.

Dlaczego mamy bać się modlitwy z innymi wyznawcami Chrystusa? Dlaczego mamy przestać błogosławić sobie wzajemnie i traktować jak braci? Czy to oznaka utraty tożsamości?