Z Ukrainą

Marcin Jakimowicz

Widocznie od czasu do czasu musi nastąpić solidne trzęsienie ziemi, byśmy mogli się zjednoczyć. Co mogą uczynić modlitwy w obliczu potężnych militarnych planów, które snują możni tego świata?

Z Ukrainą

Mam wrażenie, że w ostatnich dniach nieco ucichły pyskówki w internecie, przekomarzanie się na tematy całkowicie drugorzędne, jatka niezaszczepionych z tymi, którzy przyjęli szczepionkę, a Polacy zaczęli bardziej solidarnie spoglądać na wschód. Widziałem, jak podchodzili do spotkanych na ulicy objuczonych wielkimi tobołami Ukraińców, by dodać im otuchy. 

W kontekście Ukrainy padają najczęściej słowa solidarności i gorące zapewnienie o modlitwie. Jasne, zdarzają się skandaliczne komentarze internautów, że groźba rosyjskiej agresji to sprawiedliwa kara za krew, która płynęła strumieniami na Wołyniu, ale na szczęście toną one w morzu głosów pełnych zrozumienia i współczucia. Znajomi Ukraińcy opowiadali mi, jak ważne są dla nich te drobne gesty wsparcia. Pokazują one, że w obliczu potężnego kryzysu jesteśmy w stanie spotkać się i zjednoczyć.

„Gorąco modlę się za Ukraińców – pisze Johannes Hartl założyciel domu modlitwy w Augsburgu ‒ Ktoś może zapytać, czy to nie naiwne… Co mogą uczynić modlitwy w obliczu potężnych militarnych planów, które snują możni tego świata? Wolę być naiwny niż cyniczny. Nie chcę zostawiać tych, których paraliżuje dziś egzystencjalny lęk. Modlitwa jest moim aktem buntu przeciwko beznadziei. Dlatego odmawiam swoje małe, może słabe modlitwy i zapraszam do tego innych. Módlmy się o pokój, bo Jezus nazywa błogosławionymi tych, którzy go zaprowadzają (Mt 5,9)”.