Od 30 lat jej drugim domem jest wysypisko śmieci. – Od najuboższych nauczyłam się, że wdzięczność jest podstawowym wymiarem chrześcijaństwa, bo wszystko jest darem Boga – mówi s. Ewa Mazur. Właśnie organizuje pomoc dla ofiar potężnego tajfunu, który spustoszył Filipiny.
Polska misjonarka siostra Ewa Mazur i jej podopieczni z filipińskich slumsów na wyspie Cebu.
z archiwum Zgromadzenia Służebnic Ducha Świętego
Straty są ogromne. Chaty biedoty mieszkającej w slumsach praktycznie zostały zmiecione z powierzchni ziemi. Brakuje elektryczności, a coraz więcej osób nie ma dostępu do wody pitnej, pożywienia i podstawowych lekarstw. – Oni są bardzo wytrwali, mają dużo siły ducha i woli przetrwania, ale odbudowa zniszczeń potrwa – mówi „Gościowi” polska misjonarka ze Zgromadzenia Służebnic Ducha Świętego.
Siostra Ewa pracuje na wyspie Cebu, która jest kolebką chrześcijaństwa na Filipinach, świętującego właśnie 500 lat. Pokazuje mi zdjęcie trojga dzieci, które żebrzą przy drodze o kilka gwoździ, by móc zbić sobie z desek jakiekolwiek schronienie. – Werbista, z którym pracuję, wyznał mi, że takich spustoszeń jeszcze nie widział. A mieszka tam 35 lat – opowiada misjonarka. Gdy po kilku dniach od tajfunu dotarł z pierwszą pomocą na wysypisko śmieci, ludzie płakali na jego widok. Wiedzieli, że obecność ojca Heinza Kulüke oznacza ryż, bidony z wodą i plandeki, pod którymi można się schronić. – Ogromną stratą jest zniszczenie skarbu rodzin zbieraczy śmieci, jakim było wybudowane wspólnym wysiłkiem przedszkole. Ponad 2 tys. dzieci otrzymało tam podstawy edukacji, a więc lepszego życia – mówi ze smutkiem były generał werbistów, który po zakończeniu tej posługi wrócił na misyjną pierwszą linię.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.