Między wilki

Marcin Jakimowicz

Mamy iść jak owce między wilki i cały problem w tym, by… nie stać się wilkiem.

Między wilki

Często świerzbią mnie ręce, by odpisać na jakiś warczący komentarz. Odgryźć się, zastosować szyderczy manewr mistrza ciętej riposty. Odpuszczam, bo wiem, że polemika, pyskówka nie ma sensu.

Jak powinienem reagować, by wejść w dynamikę słów Jezusa: „Nie stawiajcie oporu złemu”? By nie zatracić paschalnego zachwytu listu do Diogneta, w którym nieznany autor tak opisywał w II wieku chrześcijan: „Żyją na tej ziemi, ale czują się obywatelami nieba. Kochają wszystkich, a wszyscy ich nienawidzą. Są nieznani, a jednak ustawicznie padają na nich wyroki. Posyła się ich na śmierć, a oni w niej otrzymują życie. Są pogardzani, a oni uważają to za tytuł chwały. Gdy wyrządza się im krzywdę, oni błogosławią; gdy traktowani są haniebnie, odpowiadają szacunkiem”.

Nie wierzę w skuteczność taktyki „odbijania piłeczki”, komentowania narracji, do której przyzwyczaja nas codziennie neopogański świat. Przypomina to raczej lożę szyderców dziadków z Muppet Show, którzy zacierają rączki, gdy uda się im znaleźć celniejszą pointę.

‒ Bardzo rzadko śledzę rozmowy, które toczą się w internecie – opowiadał mi Wojciech Bonowicz ‒  Zwykle nic dobrego z nich nie wynika. Mam wrażenie, że ci, którzy zabierają głos, często wcale nie chcą się spotkać, dowiedzieć się czegoś, szukać jakiegoś wspólnego rozwiązania. Od nas zależy, czy skupimy się na podziałach, czy będziemy starali się budować mosty. W „Dzienniku końca świata” opisuję obrazek, który znalazłem w internecie. Przy biurku otoczony książkami mężczyzna notuje coś na kartkach. „Co robisz?” – pyta żona. „Przygotowuję się do świątecznej kłótni na tematy polityczne. Tym razem będzie pozamiatane”. Zobacz, jak wiele to o nas mówi! Wielu ludzi lubi to słowo: pozamiatane. A ono przecież oznacza, że nie chcemy się z drugim porozumieć, tylko chcemy sprawić, żeby zniknął, żeby nie został po nim najmniejszy ślad. Tak, jakby nie miał nawet odrobiny racji. Posprzątane i już”.

„Mamy iść jak owce między wilki i cały problem w tym, by… nie stać się wilkiem, ale mieć odwagę żyć w dynamice Ewangelii. Jak owca, która bezgranicznie ufa Pasterzowi” ‒ powiedziała mi s. Bogna Młynarz.

To wyruszenie do świata z wiarą, że On wykorzysta nawet (a może przede wszystkim?) naszą bezbronność. Od lat nie daje mi spokoju wskazówka, jakiej Mała Siostra Magdalena udzieliła młodym siostrom: „Nie bójcie się wyruszać na wszystkie kontynenty lekkie, lżejsze od mydlanych baniek”.

„Czym Jezus rozbroił świat? Tym, że przyszedł jako bezbronne dziecko ‒ usłyszałem od Małych Sióstr w Częstochowie ‒ Bezbronnością żłobka połączył i prostych pasterzy, i bogatych wykształconych mędrców! To jest moc! «Jesteśmy jak dziecko, które Ojciec podrzuca nad przepaścią – powtarzała Mała Siostra Magdalena ‒ Dziecko nie boi się, bo wie, że ojciec je złapie»”.

„Co znaczyło dla Chrystusa: być dobrym? – pytał ks. Józef Tischner w „Alfabecie duszy i ciała” – Uzdrawiać chorych, pocieszać – tak, to racja. Ale przede wszystkim znaczyło: odpłacać dobrym za złe. Tutaj Chrystus wniósł jakby największą rzecz w historię świata. Pokazał, jak w życiu należy wznieść się ponad zasadę odwetu. Jest ona głęboko zakorzeniona w ludzkiej naturze: oko za oko, ząb za ząb, złe słowo za złe słowo. Ale jeśli tak człowiek będzie postępował, wtedy nigdy nie będzie końca złu. Ktoś musi pierwszy powiedzieć: dość. Ktoś pierwszy musi za kamień odpłacić chlebem”.

„Pan Bóg nie lubi siły” – te słowa trapisty o. Michała Zioło zapamiętam do końca życia.