Mieć czyste sumienie

Piotr Legutko

|

GN 2/2022 Otwarte

Jednym z najczęściej dyskutowanych w styczniu tematów w mediach społecznościowych jest sprawa oskarżenia ks. Jacka Stryczka o mobbing w założonym przez niego Stowarzyszeniu Wiosna.

Mieć czyste sumienie

Do głośnej publikacji Onetu sprzed trzech lat wrócił „Dziennik Polski”, ujawniając, że drastyczne zarzuty stawiane księdzu nie znalazły do dziś potwierdzenia. Mobbingu nie doszukała się Państwowa Inspekcja Pracy, zarzutów nikomu nie postawiła prokuratura. Tylko ks. Jacek Stryczek wciąż żyje z piętnem oprawcy.

Tekst wywołał oczywiście gwałtowną reakcję Janusza Schwertnera (reportera Onetu) i zaprzyjaźnionych z nim dziennikarzy innych tytułów. Paweł Zastrzeżyński (reporter DP) podważył bowiem wiarygodność medium uchodzącego w kręgach głównego nurtu za wzorzec rzetelności. Spotkał go za to zmasowany atak ad personam, prześwietlono jego dawne teksty, wyciągnięto sympatię do Beaty Szydło i deklaracje antyszczepionkowe. Jak łatwo się domyślić, w obronie autora stanęła druga połowa środowiska dziennikarskiego (oraz internautów). Ferwor walki na polityczne epitety całkowicie zagłuszył pytanie, o co chodziło w „sprawie księdza Stryczka”.

Po pierwsze – powrót do publikacji, która dotyczy osób publicznych, autorytetów i zawiera bulwersujące oskarżenia pod ich adresem, powinien być wręcz obowiązkiem tych, którzy je postawili. Tylko przy takim podejściu funkcja kontrolna mediów ma sens. Niestety, żyjemy w czasach, gdy sama publikacja jest wyrokiem i nikt nie widzi potrzeby, by zarzuty weryfikować. Nic więc dziwnego, że do sprawy wrócił „Dziennik Polski”. Po drugie – tekst Onetu wywołał reakcję łańcuchową. Do linczu na kapłanie przyłączyły się inne media, a miesięcznik „Press” rozpętał nagonkę na dziennikarzy, którzy wcześniej księdza wspierali. Jacek Stryczek został więc publicznie napiętnowany i pozbawiony możliwości dalszego działania. I to – po trzecie – spowodowało transformację dzieła jego życia, opartego na duszpasterstwach i wspólnotach, w korporację biznesową. Wiosna jest dziś bardziej firmą niż stowarzyszeniem, pieniędzy może ma i więcej, ale wolontariuszy mniej. Wszystko to stanowi materiał godny dziennikarskich dochodzeń, ale także przeprowadzenia środowiskowego rachunku sumienia. Na razie sprowadza się on do rytualnego obrzucania się obelgami, kto pracuje dla Niemca, a kto się „wysługuje PiS-owi”. Bardziej pożyteczna byłaby rozmowa o tym, że media nie są wymiarem sprawiedliwości, a tym bardziej plutonem egzekucyjnym, nawet jeśli posiadają na wyposażeniu broń masowego rażenia; że słowa mają konsekwencje, a dziennikarz ma prawo do błędu czy złej oceny materiału. Ważne, by nie utwierdzał się w poczuciu nieomylności.

Warto wracać do bohaterów własnych publikacji. Zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Jesteśmy – jako autorzy – winni to im, czytelnikom i sobie. By mieć czyste sumienie.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.