Nie mają już wina

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 2/2022 Otwarte

Cud w Kanie był pierwszym znakiem uczynionym przez Jezusa. Była to więc inauguracja Jego mesjańskiej działalności. Dlaczego zdecydował się na tak dziwny cud? Czy nie lepiej byłoby zacząć np. od Kazania na Górze lub spektakularnego uzdrowienia?

ks. Tomasz Jaklewicz ks. Tomasz Jaklewicz

1. Nie należy jednak sprowadzać cudu w Kanie do dość banalnej sprawy pomocy roztrzepanym nowożeńcom. W opowiadaniu o weselu w Kanie ukryty jest klucz, który można rozszyfrować dzięki mesjańskim zapowiedziom Starego Testamentu. Uczta mesjańska zapowiadana przez proroków to symbol nadejścia zbawienia. Obfitość wybornego wina to znak Bożego królestwa. Wino jest symbolem obfitości szczęścia, radości bez końca. Druga rzecz – zgodnie ze zwyczajem żydowskim obowiązek dostarczenia wina na wesele spoczywał na panu młodym. Maryja, prosząc Syna o wino, zaprasza Go, aby wszedł w rolę Mesjasza – Oblubieńca. Jezus obecny na weselu ukazuje, że On sam przychodzi jako Pan Młody, który chce poślubić swoją umiłowaną wybrankę – Lud Boży, Kościół. Godziną tych zaślubin okaże się śmierć na krzyżu, kiedy kielich Nowego Przymierza napełni się już nie winem, ale Jego krwią.

2. „Nie mają już wina”. Te słowa możemy odnieść do sytuacji w świecie i w Kościele. Człowiek szczyci się tak wieloma osiągnięciami, ale w świecie brakuje wciąż pokoju i radości. Brakuje tego, co najważniejsze – pięknego człowieczeństwa. Jest tak dużo pustki, samotności, zagubienia. W Kościele także. „Gdzie można spotkać się nadal z radością przynależności do Kościoła, z bycia chrześcijaninem, dumą z tego, że zna się Boga, i z tego, że On nas zna, że mówi do nas, co więcej, kocha nas?” – pyta gorzko Benedykt XVI. I konstatuje: „Bardzo często Kościół przypomina wesele bez miłości”. Wymyślamy nowe sposoby docierania do ludzi, organizujemy dyskusje, powołujemy kolejne gremia, ale ostatecznie czynimy wszystko własnymi siłami. Czy liczymy jeszcze na Boga i Jego możliwości, czy sami chcemy przemieniać wodę w wino?

3. Czy pokładamy nadzieję w Maryi, która widzi naszą bezradność i może prosić Syna o pomoc? Ona nie prosi wprost o cud, ale wskazuje Jezusowi na sytuację niedoli i ufa. Nas prosi, byśmy też zaufali Bożej mocy, byśmy słuchali bardziej Jego niż siebie. Raz jeszcze słowa Benedykta XVI, niezwykle aktualne: „Chcemy – jak się to dzisiaj mówi – »tworzyć« Kościół, chcemy »tworzyć« liturgię, chcemy sami wymyślać wiarę, która byłaby »akceptowalna« dla ludzi i do nich przemówiła. We wszystkich tych wysiłkach jesteśmy coraz bardziej skłóceni. »Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno trudzą się ci, którzy go wznoszą« (Ps 127,1). Nauczyć się na nowo, że słowa te dotyczą także Kościoła, nauczyć się na nowo ufać, że istnieje Jego święta moc, że Pan jest i działa wśród nas, otworzyć się na Jego działanie – to w tę stronę prowadzi nas Maryja”. Czy damy się Jej poprowadzić?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.