Ostatnia kolęda

Katarzyna Widera-Podsiadło

|

GN 51/2021

publikacja 23.12.2021 00:00

Jeszcze anieli w niebie krzyczeli: „Bóg się rodzi!”, a na ziemi gasło kolejne życie. Kuba odchodził.

Katarzyna i Robert Skassa rodzice Kuby i jego  czterech braci. Katarzyna i Robert Skassa rodzice Kuby i jego czterech braci.
Roman Koszowski /Foto Gość

Robert widział las rąk wzniesionych do nieba jak w szturmie modlitewnym. Słyszał szum liści albo jakby cichy szept, który niósł się po świecie. Wiele, wiele modlitw płynęło do Boga. Nie rozumiał, co to znaczy. Na kilka dni przed Wigilią poczuł w sercu delikatne ukłucie, lęk dotknął jego duszy. Nie odczytał wtedy, że to o Kubę może chodzić, jego dwunastoletniego syna.

Puste miejsce przy stole

W białym opłatku ukryły się życzenia: radości z narodzenia Pana, miłości bliskich i zdrowia. I tylko nikt nie wiedział, że już za kilka chwil Kuba nie będzie miał siły nucić kolędy, nie dokończy wieczerzy wigilijnej, nawet nie zerknie w stronę czekających na niego pod drzewkiem prezentów. Pójdzie do pokoju tak słaby, że nawet uniesienie głowy stanie się wysiłkiem ponad miarę. Święta spędza w domu zaopatrzony w lekarstwa, ale na niewiele się to zda. Prawie nie chce jeść, pić, rozmawiać. Wreszcie traci przytomność. Szpital, badania, przyjęcie na oddział i przerażająca diagnoza. Ostre rozsiane zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego. Wdrożone leczenie nie przynosi nadziei na poprawę, dlatego Kuba znajduje się w śpiączce farmakologicznej.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.