Zejście do stajni

Franciszek Kucharczak

|

GN 51/2021 Otwarte

publikacja 23.12.2021 00:00

Myśl wyrachowana: Bóg zszedł na ziemię, teraz kolej na nas.

Zejście do stajni

Kilkanaście dni temu wybraliśmy się z żoną, aby zakupić karpie. Jednak nie po to, żeby je zgodnie z modnymi trendami wypuścić, tylko żeby je bestialsko zjeść w wieczór wigilijny.

No i jedziemy z tymi rybami, a tu przy drodze widzimy pana wspartego jedną ręką na kuli inwalidzkiej, a drugą machającego w celu złapania stopa. Zobaczyłem go w ostatniej chwili, więc nie zareagowałem. Zdążyłem jednak zauważyć, że ten pan reprezentuje, by tak rzec, środowisko wykluczonych, a twarz ma taką, że za wygląd powinien dostać ze dwa lata. Raczej nie wróżyliśmy mu sukcesu w zabraniu się z kimś samochodem. Chyba że z nami – bo zaczęło coś drążyć nam w sumieniach. Szczególnie ta kula mówiła nam, że trzeba człowiekowi pomóc.

Pół kilometra dalej zawróciliśmy i wzięliśmy chłopa do samochodu. Z początku byłem spięty, po głowie krążyły mi myśli o kwestiach higienicznych i takich tam. Byłem zadowolony, że po zeszłorocznym covidzie wciąż mam osłabiony węch. Ale i tak myślałem, żeby jak najszybciej odstawić pasażera tam, gdzie chciał. Coś zagadałem o kuli, na co on głosem Himilsbacha wychrypiał, że ma jakiś problem z kolanami. A żona bez ceregieli pyta: „Możemy się za pana pomodlić?”. Chciał. No to się modlimy. Dziękujemy Panu Jezusowi za niego, polecamy Mu jego kolana. Gdy żona poprosiła Boga, żeby zasklepił duchowe rany, jakich ten pan w życiu doświadczył, nasz pasażer rozpłakał się. Chyba nigdy dotąd nikt się za niego nie modlił i może nigdy nie doświadczył takiej prostej miłości. Widać było, że coś się z nim dzieje.

Podróż trwała jakieś 10 minut. Gdy wysiadał, był zmieniony. Za wygląd dałbym mu już najwyżej pół roku. Gramoląc się z samochodu, powiedział: „Pan Jezus jeszcze nikogo nie opuścił”.

Kiedy ruszyliśmy dalej, uświadomiłem sobie, że zmiana nastąpiła nie tylko w tym człowieku – we mnie też: ja inaczej o nim myślałem. W ciągu tych paru minut z menela przekształcił się dla mnie w brata. Czułem się zaszczycony, że nasz samochód odwiedził Pan Jezus. Bo przecież sam obiecał: „Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich”.

Tak to działa – zwrócenie się do Boga w każdej sytuacji zmienia każdą sytuację. A nade wszystko zmienia ludzi w niej uczestniczących. Obdarowani są wszyscy. Wtedy nagle znikają fałszywe przeszkody i okazuje się, że Jezus może narodzić się wszędzie. Na przykład tam, gdzie ktoś ryzykuje własną stratę dla dobra kogoś innego, a już na pewno tam, gdzie towarzyszy temu modlitwa.

Ktoś powie, że rzadko obserwujemy takie Boże Narodzenie w człowieku. Ano prawda – ale czy częściej ryzykujemy wejście do stajni, w której ten człowiek jest?•

Cud świąteczny

Dwa tygodnie przez świętami złodzieje ukradli z miejskiej szopki w Pawii we Włoszech figurę św. Józefa. Tydzień później pojawiła się na swoim miejscu wraz z listem, w którym sprawcy napisali: „Bardzo przepraszamy za to, co się stało. Był to bluźnierczy gest wykonany w chwili zaćmienia rozumu. Życzymy wesołych świąt”. Jak informuje portal Vaticannews, proboszcz nie znalazł odpowiedniej figurki w sklepach, co uznał za znak, że należy czekać, bo może złodziei ruszy sumienie. I rzeczywiście. Burmistrz Pawii nazwał to „małym świątecznym cudem”. •

Róże życia

Arcybiskup Salvatore Cordileone z San Francisco zainicjował kampanię „deszczu róż” – modlitwy i postu w intencji „nawrócenia Nancy Pelosi na ewangelię życia”. Pochodząca z San Francisco Pelosi pełni funkcję marszałka Izby Reprezentantów w Amerykańskim Kongresie. Od lat angażuje się we wszelkie działania proaborcyjne, a przy tym, podobnie jak obecny prezydent, głośno deklaruje, że jest katoliczką. Jest to dodatkowy motyw mobilizujący amerykańskich katolików do działania. „Każda róża symbolizuje jednego człowieka, który modli się i pości w intencji nawrócenia Nancy Pelosi na ewangelię życia” – napisał abp Cordileone. I dodał: „Pani Marszałek Pelosi, my Ciebie otaczamy miłością! Jeszcze nie jest za późno: wybierz życie!”. Czy wybierze? Nie wiadomo, ale wiadomo, że nic lepszego w tej sprawie zrobić nie można.•