Cuda Świętej Nocy

Szymon Babuchowski

|

GN 51/2021

publikacja 23.12.2021 00:00

Mała Tereska, Edyta Stein, Antonietta Meo – każdej z tych naznaczonych świętością postaci Boże Narodzenie pomogło oderwać się od myślenia o sobie i skupić się na tym, co jest pragnieniem samego Boga.

Święta Teresa od Dzieciątka Jezus. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus.
reprodukcja roman koszowski /foto gość

W noc Bożego Narodzenia czekamy na cuda, ale czy potrafimy je dostrzec, kiedy przychodzą? Jeśli nie – mogą nas tego nauczyć święci. Wsłuchajmy się w historie i świadectwa trzech zupełnie różnych kobiecych postaci, które w Boże Narodzenie doświadczyły prawdziwych cudów. Cudów dotykających duszy, przemieniających życie.

Dojrzała w jednej chwili

Tereska była grzecznym i pobożnym, ale nieco rozpieszczonym i nadwrażliwym dzieckiem. Wybuchała płaczem z byle powodu: a to dlatego, że siostra nie podziękowała jej za pościelenie łóżka, a to ona sama sprawiła komuś drobną przykrość; a kiedy wreszcie na chwilę przestawała – potrafiła znów zapłakać tylko dlatego, „że przedtem płakała”. Wszystko zmieniło się pewnego świątecznego dnia – w Boże Narodzenie 1886 r. „Wróciliśmy właśnie z Pasterki, podczas której miałam szczęście przyjąć Boga siły i mocy” – wspomina w swoich „Dziejach duszy”.

„W drodze powrotnej do Buissonnets cieszyłam się, że pójdę zabrać moje buciki z kominka; ów stary zwyczaj sprawiał nam w dzieciństwie tak wielką radość, że Celina chciała mnie nadal traktować jak małe bobo, ponieważ byłam najmłodszą w rodzinie... Tatuś lubił patrzeć na moją radość, słuchać wesołych okrzyków towarzyszących wyciąganiu coraz to nowych niespodzianek z zaczarowanych bucików, radość zaś mego Króla potęgowała moje szczęście. Jezus chciał mi jednak pokazać, że wyzwalając mnie z dziecinnych słabostek, odbierze mi również te niewinne radości. On to dopuścił, że Tatuś, będąc zmęczony po powrocie z Pasterki, okazał znudzenie na widok moich bucików stojących na kominku i wyrzekł słowa, które mnie bardzo zabolały: »Całe szczęście, że w tym roku będzie to wreszcie po raz ostatni!...«. Szłam właśnie na górę, by zdjąć kapelusz. Celina, która znała moją wrażliwość, spostrzegłszy łzy w moich oczach, sama była bliska płaczu, ponieważ kochając mnie bardzo, zdawała sobie sprawę, jak mi było przykro. »Tereso – zwróciła się do mnie – nie schodź, będzie ci za trudno teraz oglądać buciki«. Tymczasem Teresa już nie była ta sama; Jezus przemienił jej serce! Tłumiąc łzy, zbiegłam ze schodów i powstrzymując bicie serca, wzięłam moje buciki, stawiając je przed Tatusiem, po czym wyciągałam radośnie całą zawartość, promieniując szczęściem jak królowa. Tatuś śmiał się i zdawał się zadowolony, a Celina myślała, że to sen!... Na szczęście była to słodka rzeczywistość; Teresa odzyskała na zawsze moc duszy, którą utraciła w wieku lat czterech i pół!...”.

Co właściwie wydarzyło się w życiu św. Teresy z Lisieux, że – jak pisze – „w jednej chwili dojrzała” i rozpoczęła swój „bieg olbrzyma”, zwyciężając w kolejnych duchowych walkach? Sama święta nazywa to „małym cudem”, którego dokonał w niej Jezus, bez żadnych jej zasług. To On sprawił, że odwróciła wzrok od samej siebie i zapragnęła nie tylko „innym sprawiać przyjemność”, ale także stać się „rybakiem dusz”, poświęcając swoje życie pracy nad nawróceniem grzeszników. „Tej nocy, w której z miłości ku mnie sam stał się słabym i cierpiącym, mnie uczynił silną i odważną, przyodziawszy w swą własną zbroję” – zanotowała w swoich wspomnieniach.

Dostępne jest 37% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.