Halo Kosmos, tu Ziemia!

Bartosz Walter

|

GN 50/2021

publikacja 16.12.2021 00:00

Choć kontakt Ziemian z pozaziemskimi cywilizacjami nadal jest możliwy jedynie w filmach, wysłaliśmy lub zostawiliśmy sporo wiadomości kierowanych do nieznanych odbiorców w kosmosie. Czy jednak ktokolwiek będzie mógł je odczytać i zrozumieć?

Złota płyta wysłana Voyagerem zawiera obrazy i nagrania. Złota płyta wysłana Voyagerem zawiera obrazy i nagrania.
wikipedia

Sukcesy w eksploracji przestrzeni kosmicznej w latach 70. XX wieku spowodowały, że Ziemianie coraz częściej zadawali sobie pytanie, czy w Kosmosie jesteśmy sami. A jeżeli nie, to czy możliwe jest przekazanie jakiegoś znaku naszej obecności, aby obce cywilizacje – o ile gdzieś istnieją – mogły nas zauważyć lub z nami się skontaktować?

Szczególną zasługę w tym zakresie można przypisać znanemu astronomowi i popularyzatorowi nauki Carlowi Saganowi, twórcy serialu pt. „Kosmos”, który w przystępny sposób wyjaśnia wiele zagadnień astronomicznych z perspektywy zwykłego człowieka. To właśnie Sagan pokazał ludziom, jak wielką przestrzenią jest Wszechświat, w obliczu którego Ziemia stanowi jedynie drobny okruch. W wydanej w 1994 roku książce umieścił ikoniczną pożegnalną fotografię wykonaną przez sondę Voyager 1 w roku 1990, gdy minęła orbitę Plutona i opuszczała Układ Słoneczny. Na polecenie z Ziemi sonda po raz ostatni skierowała swój obiektyw w kierunku Niebieskiej Planety. Z odległości tej, wynoszącej ponad 6,4 mld km, Ziemia stanowiła jedynie bladą, niebieską kropkę, którą łatwo przeoczyć. Czy zatem wobec tak wielkich dystansów możliwe jest przekazanie prostej wiadomości: „Oto tu jesteśmy”? I czy ktoś ten przekaz odbierze, zrozumie i na niego odpowie?

Pozdrowienie

W rzeczywistości pomysł, aby spróbować przekazać informację o Ziemi i ludzkości, pojawił się już kilkanaście lat wcześniej, wraz z planowaniem misji Pioneer 10 i 11. Sondy wystartowały w latach 1972 i 1973 z zadaniem zbadania największych planet w Układzie Słonecznym: Jowisza i Saturna. Ich trajektorię zaprojektowano jednak w taki sposób, aby po wykonaniu misji mogły uzyskać trzecią prędkość kosmiczną (ponad 17 km/s) i opuścić strefę przyciągania Słońca, kierując się w stronę innych gwiazd. Postanowiono zatem wykorzystać je niczym butelki niosące listy do nieznanych odbiorców. Ale co taki list powinien zawierać i jak go napisać, aby odbiorcy, o których przecież nic nie wiemy – nawet czy istnieją – umieli go odczytać? Ostatecznie wiadomość przybrała postać metalowej plakietki, na której umieszczono kilka kluczowych informacji: położenie Słońca w odniesieniu do centrum naszej galaktyki oraz wybranych pulsarów, położenie Ziemi wewnątrz Układu Słonecznego, dwuatomową molekułę wodoru oraz schemat samej sondy. Dla nas, ludzi, najważniejszy był jednak gest pozdrowienia, przekazywany przez kobietę i mężczyznę. Czy jednak przekaz ten zostanie zrozumiany zgodnie z naszymi zamierzeniami? Sondy Pioneer zmierzają przez pustą przestrzeń w kierunku wybranych gwiazd w gwiazdozbiorach Orła i Byka. Jeżeli wokół nich krążą planety, na których istnieje życie, to sondy dotrą do nich za kilka milionów lat. Czy jednak my, Ziemianie, zdołamy się o tym kiedykolwiek przekonać?

Plakietki stały się znanym i popularnym symbolem poszukiwania kontaktu; także w Polsce niektórzy mogą pamiętać je z czołówki programu telewizyjnego Sonda. Dlatego podobne „listy w butelce” wysłano na pokładach dwóch kolejnych sond, Voyager 1 i Voyager 2, wystrzelonych pod koniec lat 70. Tym razem postanowiono jednak podnieść poprzeczkę i umieścić w nich więcej informacji o bardziej zróżnicowanym charakterze. Złota płyta, bo taką fizyczną postać przyjęła informacja, zawiera 115 obrazów oraz dużą liczbę nagrań dźwiękowych, możliwie szeroko opisujących Ziemię, jej mieszkańców i ich wiedzę o Wszechświecie. Oprócz zdjęć planet czy map gwiezdnych znalazła się tam m.in. ściągawka z podstaw liczenia w systemie dziesiętnym, wzory kilku związków chemicznych powszechnie występujących na Ziemi, schemat podwójnej helisy DNA oraz wiele fotografii życia codziennego ludzi różnych ras. Dołączone nagrania dźwiękowe to pozdrowienia od Ziemian w różnych językach, w tym także po polsku. Na wszelki wypadek na płycie umieszczono również wiele wskazówek, dotyczących tempa odtwarzania płyty czy sposobu zapisu i dekodowania danych – bo przecież nie wiemy, czy odbiorcy łatwo poradzą sobie z ich odczytaniem.

Podpisy

O ile sondy są naszymi listami wysłanymi w nieznane, o tyle wiele innych wiadomości Ziemianie zostawili w miejscach, do których dotarli. Jak dotąd jedynym ciałem niebieskim, na którym stanęli ludzie, jest Księżyc. Lądowniki sześciu misji programu Apollo, które w latach 1969–1973 osiągnęły jego powierzchnię, posiadały także stosowne plakietki, zawierające krótką informację o pochodzeniu. Ponieważ Księżyc znajduje się „tuż za progiem”, umieszczono na nich po prostu obraz dwóch ziemskich półkul oraz autografy astronautów, którzy brali udział w danej misji. Jedynie załoga Apollo 13, której wskutek awarii nie udało się stanąć na Księżycu, zabrała plakietkę z powrotem na Ziemię.

W nawiązaniu do księżycowej tradycji wszystkie ważniejsze misje na inne planety także zabierały informacje o Ziemianach. Miały one jednak znaczenie bardziej promocyjne, dlatego zamiast pozdrowień dla obcych cywilizacji zawierały autografy ludzi, którzy zechcieli powierzyć je NASA. Właśnie w ten sposób łącznie ponad kilkanaście milionów osób biorących udział w programie „Wyślij swoje nazwisko na Marsa” zostało upamiętnionych w miniaturowych chipach zamontowanych na łazikach Curiosity czy Perseverance. Chipy zostały umieszczone w polu widzenia kamery, aby każdy mógł się upewnić, że jego nazwisko faktycznie jest znane poza Ziemią.

Dziś, gdy o Wszechświecie i jego olbrzymich rozmiarach wiemy znacznie więcej, zdajemy sobie sprawę, że szansa na skuteczne nawiązanie kontaktu z innymi istotami w Kosmosie jest relatywnie niewielka. Dlatego obecne próby ze strony Ziemian mają charakter raczej humorystyczny. Wiele osób pamięta, że całkiem niedawno, w 2018 roku, rakieta Falcon Heavy w swoim pierwszym locie wyniosła na orbitę okołosłoneczną… samochód, elektryczną teslę roadster. Pojazd, który w ten sposób stał się sztucznym satelitą Słońca, „kierowany” przez manekina, został zaopatrzony w stosowne informacje, tak aby przyszli potencjalni znalazcy mogli dowiedzieć się, kto go zbudował i skąd pochodzi – oczywiście, o ile będą znali język angielski. Zapewne dlatego sonda New Horizons, która podąża ku innym gwiazdom w ślad za misjami Pioneer i Voyager, także nie niesie żadnego istotnego przesłania: umieszczono na niej zbiór amerykańskich symboli i drobnych przedmiotów, których znaczenia przedstawiciele obcej cywilizacji raczej nie będą w stanie się domyślić: są to monety, znaczki pocztowe czy dwie flagi USA.

Wiadomość

W obliczu niezmierzonych przestrzeni, jakie muszą pokonywać sondy, ich prędkość, wynosząca obecnie kilkanaście kilometrów na sekundę, jest nadal śmiesznie mała i nie daje wielkiej szansy na nawiązanie kontaktu z pozaziemskimi cywilizacjami. Czy zatem można przesłać informację o nas w inny sposób niż w postaci fizycznej? Oczywiście – wykorzystując do tego celu fale radiowe.

16 listopada 1974 roku ówcześnie największy radioteleskop, znajdujący się w Arecibo w Portoryko, wykorzystując swoją moc, nadał trzyminutowy sygnał w kierunku gromady gwiazd oznaczonej symbolem M13, znajdującej się w gwiazdozbiorze Herkulesa. Zawierała ona 73 wiersze po 23 znaki, opisujące budowę DNA, schematyczną budowę ludzkiego ciała, liczbę ludzi na Ziemi (w 1974 roku było to 4,3 mld), położenie Ziemi w przestrzeni oraz położenie nadajnika Arecibo na naszej planecie. Wiadomość „napisali” amerykańscy astronomowie z Frankiem Drakiem i Carlem Saganem na czele, jednak jej treść jest – podobnie jak wcześniejsze plakietki umieszczane na sondach – jednoznacznie ogólnoludzka i neutralna. Wiadomość Arecibo została zapisana w systemie binarnym, najprostszym spośród cyfrowych mechanizmów kodowania, oraz wysłana za pomocą fali o długości 12,6 cm, która nie powinna być zakłócona przez obłoki materii międzygwiezdnej. Jednak mimo staranności w doborze odpowiednich metod technicznych sama wiadomość Arecibo stanowi raczej dowód niewielkich ludzkich możliwości niż realną próbę nawiązania kontaktu z innymi cywilizacjami. Choć coraz więcej wiemy o Wszechświecie, istnienie inteligentnego życia poza Ziemią jest nadal domeną przypuszczeń. Nic jednak dziwnego, że mimo wszystko my, Ziemianie, próbujemy dać o sobie znać. Bo a nuż ktoś odpowie? •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.