Dźwigam jedynie mój ciężar

GN 48/2021

publikacja 02.12.2021 00:00

Chłop jak dąb, prawie dwa metry wzrostu, 110 kg wagi. 20 lat pracy w branży muzycznej, obsługa największych imprez w kraju i za granicą. Była moc. Na kolana, a właściwie na wózek inwalidzki, Kamila Kuczewskiego rzucił covid.

Dźwigam jedynie mój ciężar Roman Koszowski /Foto Gość

Katarzyna Podsiadło: Dzięki Tobie koncert na stadionie brzmi, dźwięk potrafi przeszyć człowieka. Oddział covidowy brzmi inaczej?

Kamil Kuczewski: Płacz, krzyki, wołanie o pomoc. Dorośli faceci wzywali żony, dzieci... Straszne.

Kilka razy stałeś twarzą w twarz ze śmiercią. Doświadczyłeś retrospekcji życia?

Nie. Kiedy walczy się z nieustającym bólem, kiedy walczy się o kolejny oddech, to nie myśli się o swoim życiu. Owszem, człowiek myśli o rodzinie, o dzieciach, o tym, co będzie, gdy odejdzie. To wywołuje stres, budzi strach i lęk.

Twoja rodzina to również rodzice.

Którzy dwa razy przeszli covid.

I rodzeństwo...

Tak, dwie siostry w Irlandii i dwóch braci w Polsce.

I grono znajomych…

Dwa tysiące kontaktów, głównie z branży muzycznej. Nikt w czasie choroby nie zadzwonił.

Byłeś kimś w świecie zawodowym.

Bez przesady. Pracuję wprawdzie w branży już dwadzieścia lat, ale zaczynałem od zwijania kabli. Dopiero z czasem zacząłem budować scenę. Udało mi się zatrudnić w największej w Polsce firmie pracującej przy dużych produkcjach telewizyjnych. Największy koncert, jaki obsługiwałem, to występ Eda Sheerana na Stadionie Narodowym. Dwa dni z rzędu po 100 tysięcy osób. Tam naprawdę dużo dźwięków musieliśmy zbudować.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.