Długo jeszcze?

Marcin Jakimowicz

Mógłby pstryknąć palcami i uzdrowić w okamgnieniu. Czasami tak robi, widziałem. Dlaczego jednak Bóg wybiera najczęściej uzdrowienie w procesie?

Długo jeszcze?

– W chrześcijaństwie uważamy, że Bóg chce nam dać wszystko gratis, za darmo – opowiada Marcin Gajda – Pytamy: „Dlaczego nie może uczynić tego od razu?” Jednym aktem woli mógłbym stać się człowiekiem miłującym, bogobojnym. Dlaczego tak się nie dzieje? Wydaje mi się, że odpowiedź tkwi w naszym ego. Gdyby Bóg dał nam łaskę, o którą Go prosimy zanim nasze ego będzie skruszone, to jestem niemal pewien, że zawłaszczylibyśmy ten dar. Stalibyśmy się diaboliczni. Przybilibyśmy na szczycie flagę: „Tu byłem, zdobyłem. Marcin Gajda”. Dlatego tak ważny jest pustynny etap oczyszczenia, kruszenia naszego ego. 

– Pan Bóg zna dokładnie nasze potrzeby i pragnienia – opowiada franciszkanin o. Rafał Kogut – Moje doświadczenie modlitwy uzdrowienia jest takie, że często nie jesteśmy w stanie unieść tego ciężaru w jednym momencie i żeby to się wszystko dokonało potrzebny jest proces. Dlatego, gdy jest potrzeba proponuję terapię, bo człowiek nagromadził przez całe życie tyle stłumionych emocji, że nie pozwalają mu one normalnie funkcjonować i żyć. Uzdrowienia trwają, bo potrzebne jest nasze nawrócenie. A ono jest procesem. Tego nie się da zrobić od razu. Z dnia na dzień.

- Kiedy myślę o Bogu, który wstrzymuje się z objawieniem swojej mocy, czekając na gest, na akt woli człowieka, pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy, to niewyobrażalny szacunek Stwórcy względem wolności człowieka – dopowiada siostra Bogna Młynarz – Dotykamy tajemnicy spotkania dwóch osób, dwóch woli, dwóch pragnień. Boga i Człowieka. I to spotkanie dokonuje się w atmosferze miłości, wolności i szacunku. Bóg zostawia pole dla człowieka, jakby cofa się, żeby zrobić mu miejsce. Czy to nie jest niesamowite? Powiedzieć jedynie, że Bóg nie chce robić czegoś wbrew człowiekowi, to za mało. Mówimy o tajemnicy wiary. O tajemnicy, nie o sekrecie. Sekret jest jak zapieczętowana wiadomość, tajemnica zaś jak jaskinia. Można się w nią zanurzyć. A im bardziej wchodzimy w jej głąb, tym mocniej doświadczamy, że to nie my ją ogarniamy, ale ona nas. Stąd postawa pokory. Tu się buty u progu zdejmuje... 

Często natychmiastowe uzdrowienie byłoby jak przekłucie szpilką balonu. Bóg wie, że ze względu na naszą kruchą kondycję, lepiej wypuszczać powietrze powoli… „Lubimy dania z mikrofali, a On woli marynaty” – usłyszałem niedawno. Życie duchowe to nie sprint, ale bieg na długim dystansie.