Uprzejmie donoszę

Marcin Jakimowicz

„Wie ksiądz, co tam się dzieje? Oni tam… wywołują Ducha Świętego!” „Ludzie listy piszą” – nucili Skaldowie. „Żyćliwi” piszą też donosy. 

Uprzejmie donoszę

Słyszałem wspomnienia małopolskich oazowiczów, którzy pod koniec lat siedemdziesiątych w czasie spotkań, zgodnie ze wskazówkami ks. Franciszka Blachnickiego modlili się o Ducha Świętego i wołali o Jego ogień. Do krakowskiej kurii przychodziły wówczas prawdziwe „perełki”. „Wie ksiądz, co tam się dzieje? Oni tam… wywołują Ducha Świętego!”.

Marek Nowicki w II tomie książki „Upili się młodym winem” przywołuje historię: „W kwietniu 1977 r. parafianka z Brzegów, matka dziecka uczęszczającego na katechizację pisze anonimowy list do kurii w Krakowie. Skarży się w nim na proboszcza, że ten na każdą lekcję religii przychodzi tylko z Pismem Świętym, że dzieci we wszystkich klasach czytają Biblię. To jedna z całego strumienia skarg, jakie płyną do kard. Karola Wojtyły od czasu kiedy oddał ośrodek w Brzegach ad experimentum we władanie ks. Blachnickiemu. Gdy kolejny donos ląduje na biurku kard. Wojtyły, proponuje on Prymasowi Wyszyńskiemu powołanie Instytutu Ewangelizacji i od razu zabiera się za jego tworzenie. W takich okolicznościach wyłaniają się zręby pierwszej w Polsce Szkoły Ewangelizacji”. 

Śmiać się czy płakać? Oskarżenie, że dzieci na katechezie czytają Biblię brzmi jak opowieść o św. Szymonie z Lipnicy sądzonym za… nadużywanie imienia „Jezus”. 

Gdy przed laty zorganizowaliśmy dla chorzowskich gimnazjalistów rekolekcje „Impuls” („To trudna młodzież, będą emocje jak na derbach Śląska, nie opanujecie ich”) „żyćliwi” donieśli, że młodzi słuchali na nich (o zgrozo!) hip-hopu. Nie wiem, co w tym złego. Zastanawiam się, jak ponad 1,6 tysiąca chorzowskich gimnazjalistów zgromadzonych na hali MORis-u zareagowałoby na symfonię Arvo Pärta. którego dewiza życiowa brzmi „Trzeba uczyć się słuchać ciszy”. Co z tego, że Estończyk jest dla mnie najważniejszą postacią współczesnej muzyki klasycznej, a jego oparte na archaizacji, surowości i intymności kompozycje są rodzajem detoksu dla rozpędzonej, mknącej na oślep kultury Zachodu? Mogliśmy też na „dzień dobry” zaproponować tłumowi nastolatków dwie godziny adoracji w ciszy. Czyż nie w niej najwyraźniej słyszymy głos Boga? 
Dobra, koniec pisania na dziś. Idę wywoływać Ducha Świętego…