Sztuka to za mało

Edward Kabiesz

|

GN 45/2021

publikacja 11.11.2021 00:00

Ludzi i Boga trzeba kochać tak, aby bolały mięśnie i kości – tłumaczy Adam Chmielowski przeorowi klasztoru w filmie „Nędzarz i madame”.

Od lewej Adam Chmielowski, w tej roli Piotr Zajączkowski, i jego przyjaciel Józef Chełmoński (Tadeusz Basiak). Od lewej Adam Chmielowski, w tej roli Piotr Zajączkowski, i jego przyjaciel Józef Chełmoński (Tadeusz Basiak).
Fundacja Lux Veritatis

Czy w Polsce powstają filmy o tematyce religijnej? Powstają, ale w porównaniu np. ze Stanami Zjednoczonymi – rzadko. Podczas oglądania „Nędzarza i madame” Witolda Ludwiga przypomniała mi się refleksja, jaką podzielił się ze swoimi fanami znany aktor i reżyser Sylwester Stallone: „Potrzebujemy scenariuszy mówiących o Bogu, przepojonych miłosierdziem i współczuciem, które odnoszą się do tego, co mówił Jezus. (…) Obecnie wydaje się, że takie filmy trafiają na ekrany wyłącznie w święta Bożego Narodzenia”. Ta refleksja z pewnością zasługuje na uwagę. Filmy o tematyce religijnej znajdują się na marginesie naszej produkcji filmowej, najczęściej bez finansowego wsparcia Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, czego przykładem „Wyszyński – zemsta czy przebaczenie” Tadeusza Syki, a teraz „Nędzarz i madame”. Z pewnością nakłada to na twórców pewne ograniczenia, tym bardziej że opowieści te rozgrywają się w przeszłości, co znacząco podnosi koszty produkcji. Jednak dla filmów inspirowanych sercem nie stanowi to przeszkody.

Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.