Co wolno wojewodzie…

Jacek Dziedzina

|

GN 45/2021

publikacja 11.11.2021 00:00

Nie ma górnej granicy kar, jakie mogą zostać nałożone na państwo, które nie stosuje się do orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości UE. Czy jest jednak granica, której nie powinien przekroczyć unijny Trybunał?

W 2020 r. do TSUE wniesiono 1582 sprawy. W 2020 r. do TSUE wniesiono 1582 sprawy.
Laurent ANTONELLI /curia.europa.eu

Sytuacja Polski w sporze z Brukselą, Luksemburgiem i częścią stolic państw członkowskich UE wydaje się patowa, nie ma co do tego wątpliwości. Każdy pat jednak jest okazją do poszukania przyczyn definitywnego i – jak się wydaje – nierozstrzygalnego sporu.

„Czyste” prawo?

Z jednej strony, jak każdy inny członek Unii, jesteśmy zobowiązani do stosowania się do wyroków TSUE. Brak realizacji orzeczeń może skutkować nałożeniem dotkliwych kar finansowych. Kary mają swoje dolne widełki uzależnione m.in. od wielkości kraju, nie mają natomiast górnej granicy. Z drugiej strony mamy przekonanie, że wyroki Trybunału nie zapadają w jakiejś politycznej próżni. I że sam TSUE uczestniczy aktywnie w wewnątrzunijnej walce o przesuwanie kolejnych granic kompetencji UE w stosunku do kompetencji suwerennych państw. Z jednej zatem strony kwestionowanie wyroków TSUE stawia pod znakiem zapytania porządek prawny, według którego miałaby funkcjonować Unia Europejska, z drugiej zaś – nie tylko Polska podnosi argument, że to orzeczenia TSUE w niektórych wypadkach naruszają ten porządek prawny, bo wyprowadzają z traktatów kwestie, które nie są w nich zapisane wprost. Jest to zatem spór polityczno-prawny, przy czym wcale nie jest tak, że tylko jego polityczny aspekt jest obarczony subiektywnymi ocenami. Nawet spór „czysto” prawniczy jest polem do udowadniania rzeczy nieraz zupełnie ze sobą sprzecznych. Powtarzane przy różnych okazjach oklepane hasło: „Wyroków sądów się nie komentuje” opiera się na fałszywym założeniu, że sędziowie wygłaszają jakieś „obiektywne” prawdy objawione, które nie podlegają dyskusji. Gdyby tak było, nie istniałaby cała długa nieraz ścieżka odwoławcza, nie istniałyby sądy apelacyjne, administracyjne, konstytucyjne, najwyższe czy trybunały ponadnarodowe – a na każdym z etapów można usłyszeć wyroki odmienne. Czy w przypadku tych ostatnich – ponadnarodowych – sporne sprawy rzeczywiście są rozstrzygane ostatecznie i bez możliwości kwestionowania decyzji sędziów? Nie sądzę.

Dostępne jest 22% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.