Na bezrybiu

Jakub Jałowiczor

|

GN 44/2021

publikacja 04.11.2021 00:00

W 2022 r. w polskiej części Bałtyku nie będzie wolno łowić dorszy i łososi. – W ten sposób założyliśmy sznur na szyję całemu przybrzeżnemu rybactwu – mówi Jacek Wittbrodt, prezes Zrzeszenia Rybaków Morskich.

Polska flota rybacka składa się z 827 jednostek. Wyłowiły one w 2019 r. 146 tys. ton ryb. Polska flota rybacka składa się z 827 jednostek. Wyłowiły one w 2019 r. 146 tys. ton ryb.
Jan Hlebowicz /foto gość

W Bałtyku żyje tylko kilka gatunków ryb, które można i opłaca się łowić na większą skalę. To śledzie, dorsze, szproty, łososie i różne płastugi (gładzice, rzadziej turboty i stornie, czyli flądry). Belony, okonie morskie czy pojawiające się w zatokach ryby słodkowodne mogą wpaść w sieci przy okazji albo stanowić cel wędkarzy, są jednak stosunkowo rzadkie. Śledzie i szproty należą do tzw. gatunków pelagicznych, czyli żyjących na pełnym morzu. Połowem zajmują się więc właściciele większych kutrów i trawlerów przystosowanych do dalszych rejsów. Dorsze, płastugi i łososie łowi się bliżej brzegu, w zasięgu małych i średnich łodzi. Właściciele takich jednostek znajdą się w najtrudniejszej sytuacji.

Przypadkowy dorsz

W październiku grupa rybaków demonstrowała przeciwko zakazom przed warszawską siedzibą Komisji Europejskiej. Nic nie wskórali. Niedługo potem unijni ministrowie ds. rybołówstwa zaakceptowali propozycję KE, która niemal na pewno w grudniu stanie się obowiązującym prawem. W przypadku dorszy podtrzymany zostanie obowiązujący od 2019 r. zakaz celowych połowów. Dozwolony będzie tylko tzw. przyłów, czyli przypadkowe złapanie dorsza podczas połowu innych gatunków (w praktyce najczęściej płastug). Przyłów będzie objęty ścisłym limitem wynoszącym 595 ton na całym obszarze Bałtyku, od linii Kołobrzegu na wschód. Polscy rybacy szacują, że po rozdzieleniu tej kwoty między kraje, a potem między poszczególne kutry, okaże się, że jeden polski statek będzie mógł złapać ok. 200 kg dorszy rocznie, czyli mniej więcej 200 sztuk. – Skutek jest taki, że kiedy jestem blisko limitu, nie mogę iść nawet na nielimitowaną rybę, bo jeśli przy okazji złapię dorsza, znajdę się na liście osób dopuszczających się poważnych naruszeń – mówi Marcin Jodko, prezes Krajowej Izby Producentów Ryb.

Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.