Czy naprawdę przeklęta?

Edward Kabiesz

|

GN 43/2021

publikacja 28.10.2021 06:19

Haiti przeżywa dramatyczny kryzys. Państwo, które nie podniosło się po najtragiczniejszym w historii trzęsieniu ziemi z 2010 roku, niedawno nawiedziło kolejne, a sytuację pogarsza chaos polityczny.

W sierpniu br. Haiti nawiedziło tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi. Dotknęło kraj, który nie podniósł się jeszcze z poprzedniej takiej tragedii sprzed 11 lat. W sierpniu br. Haiti nawiedziło tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi. Dotknęło kraj, który nie podniósł się jeszcze z poprzedniej takiej tragedii sprzed 11 lat.
ORLANDO BARRIA /epa/pap

W 1967 roku miała miejsce premiera ekranizacji głośnej powieści „Komedianci” Grahama Greena. W Polsce film Petera Glenville’a pokazywano pod tytułem „Haiti –wyspa przeklęta”. Jednym z powodów zmiany był fakt, że taki sam tytuł nosiło arcydzieło Marcela Carné z 1954 roku. Natomiast polski tytuł wydawał się dystrybutorowi prawdopodobnie bardziej chwytliwy, zwłaszcza że został zbudowany na popularnych negatywnych skojarzeniach, z jakimi wiązała się nazwa karaibskiej wyspy. Tytuł nie uwzględniał jednak tego, że państwo Haiti zajmowało tylko część wyspy. Resztę zajmuje Dominikana, która mimo wzajemnych niechęci stała się dla Haitańczyków może nie wymarzonym, ale jednak pożądanym miejscem masowej emigracji.

Czy rzeczywiście Haiti jest – jak stwierdził w swoim programie amerykański kontrowersyjny teleewangelista Pat Robertson po najbardziej tragicznym w dziejach państwa trzęsieniu ziemi w 2010 roku – miejscem przeklętym? Już wcześniej pojawiały się tłumaczenia, że sytuację, w jakiej znalazło się państwo, można przynajmniej częściowo wytłumaczyć wpływem voodoo, które uzyskało nawet legitymizację za czasów prezydenta Aristide’a, byłego katolickiego księdza.

Zwycięskie powstanie niewolników

Tak naprawdę przyczyna stanu, w jakim znalazło się najbiedniejsze państwo zachodniej półkuli, gdzie każda klęska żywiołowa przynosi o wiele większe straty niż gdzie indziej, leży w historii, a nie tylko geografii kraju znajdującego się na głównej linii uskoku między płytami tektonicznymi Ameryki Północnej i Karaibów. Utrzymująca się od wieków niestabilność polityczna sprawiła, że w Haiti praktycznie nie istnieje sprawna infrastruktura. Historię tego kraju kształtowały: okres niewolnictwa zakończony krwawą rewolucją, wyzysk, korupcja i zadłużenie. Rabunkowa wycinka lasów, które obecnie zajmują mniej niż 3 proc. powierzchni Haiti, doprowadziła do erozji gleby. W efekcie takiej gospodarki huragany powodują tu większe zniszczenia niż na przykład w Dominikanie, gdzie lasy zajmują ok. 50 proc. powierzchni. Do tego dochodzą brak odpowiedzialnego przywództwa politycznego i niestanne zmiany władzy, najczęściej na drodze przewrotów.

W XVIII w. Haiti, wówczas Saint-Domingue pod panowaniem francuskim, było najbogatszą kolonią Francji. W latach 80. XVIII wieku produkowano tu 60 proc. kawy i 40 proc. cukru spożywanego w Europie, czyli więcej niż w brytyjskich zachodnioindyjskich koloniach razem wziętych. Było też drugim po Anglii najważniejszym partnerem handlowym Stanów Zjednoczonych. Jednak ta prosperity miała ciemną stronę. Zawdzięczano ją pracy czarnoskórych niewolników traktowanych przez właścicieli plantacji trzciny cukrowej w sposób wyjątkowo okrutny. Wycieńczeni pracą szybko umierali, trzeba więc było często sprowadzać nowych. W czasie francuskich rządów na wyspę trafiło około 800 tys. Afrykanów. Takie traktowanie sprawiało, że mnożyły się bunty niewolników, a obie strony konfliktu stosowały barbarzyńskie metody walki. Od 1791 roku przybrały one na sile. Ostatecznie armia składająca się w większości z niewolników pokonała Francuzów, a w styczniu 1804 roku jej dowódca Jean-Jacques Dessaline ogłosił niepodległość Haiti. Było to pierwsze zwycięskie powstanie niewolników w historii świata. Wydawało się, że przyszłość byłej najbogatszej francuskiej kolonii wygląda obiecująco, a Haiti stanie się zamożną czarną demokracją. Dlaczego tak się nie stało?

Ocaleli polscy żołnierze

Wkrótce po ogłoszeniu niepodległości Dessaline zarządził egzekucję wszystkich białych, w tym kobiet i dzieci, którzy jeszcze pozostali na wyspie. Sam jeździł z miasta do miasta, by nadzorować wykonanie rozkazu. Rzezi, w czasie której zginęło około 5 tys. osób, uniknęli tylko żołnierze z polskich oddziałów, którzy pomagali powstańcom w walce z Francuzami, niemieccy koloniści w północno-wschodnim regionie wyspy zaproszeni tam bezpośrednio przed rewolucją oraz kobiety, które zgodziły się poślubić czarnych mężczyzn. Philippe Girard, historyk, autor kilku opracowań na temat Haiti, w swojej książce „Raj utracony” napisał, że „kiedy ludobójstwo się skończyło, biała populacja Haiti praktycznie przestała istnieć”. Z kolei marksistowski historyk z Trynidadu C.L.R. James w głośnej w swoim czasie książce „Czarni jakobini” zauważył, że w wyniku masakry „nieszczęsny kraj (…) został zrujnowany gospodarczo, ludność pozbawiona została społecznej kultury, a jego trudności podwoiły się w wyniku tej masakry”.

O ile za prezydentury Johna Adamsa Stany Zjednoczone wspierały na przykład działania Toussaint Louverture’a, przywódcy buntowników uwięzionego przez Francuzów w 1802 roku, i utrzymywały stosunki handlowe z kolonią, to kolejny prezydent prowadził politykę izolowania Haiti. Obawiał się, że rewolucja może doprowadzić do podobnego powstania w Stanach Zjednoczonych. Masakra białej ludności tylko utwierdziła go w tym przekonaniu. Dopiero w 1862 roku prezydent Lincoln uznał Haiti za suwerenne państwo. Znalazło się ono jednak w totalnej izolacji. W 1804 roku Jean-Jacques Dessaline ogłosił się cesarzem, ale został zamordowany dwa lata później, podczas buntu sprowokowanego przez Henriego Christophe’a i Alexandre’a Pétiona, swoich dawnych towarzyszy walki o niepodległość. Dwaj konspiratorzy podzielili kraj między siebie. Christophe rządził północną częścią Haiti, ogłaszając się w 1816 roku królem tego państewka, a Alexandre Pétion został prezydentem Republiki Haiti na południu. W 1820 roku, po samobójczej śmierci króla Christophe’a i zamordowaniu jego nastoletniego następcy, kolejny prezydent południowej Republiki doprowadził do zjednoczenia kraju. W czasie tego politycznego zamętu upadł system plantacji, a ziemia została podzielona na małe rodzinne gospodarstwa, których właściciele nie byli zainteresowani produkcją na eksport. Praktycznie Haiti nie eksportowało niczego z wyjątkiem kawy, której uprawa nie wymagała wielkiego nakładu pracy. Czynnikiem destabilizującym państwo były też podziały rasowe pomiędzy mulacką elitą a czarną większością społeczeństwa.

Państwo nie chroni obywateli

W 1825 roku Haiti w zamian za uznanie niepodległości zobowiązało się do spłaty odszkodowania za utracone przez Francję dochody z byłej kolonii. Pierwotnie miało to być 150 mln ówczesnych franków spłacanych w ciągu pięciu lat, później odszkodowanie zredukowano do 60 mln franków rozłożonych na 30 lat. Haiti na spłatę długu musiało zaciągnąć pożyczki w bankach zagranicznych i spłaciło je dopiero w 1947 roku.

W historii niepodległego Haiti modelem sukcesji władzy stały się zamachy stanu, przemoc i zabójstwa. Jest tak nadal, o czym świadczy zabójstwo prezydenta Jovenela Moisego w lipcu tego roku. Na przestrzeni dwóch wieków niepodległości państwa często władzę sprawowało wojsko. Kiedy w 1934 roku z Haiti wycofali się Amerykanie, którzy okupowali kraj od 1915 roku i dokonali szeregu inwestycji, nastąpiła seria przewrotów wojskowych, a kolejni władcy grabili majątek wyspy. Ogromne środki wydawano na utrzymanie armii.

Miary nieszczęścia dopełniły brutalne rządy François Duvaliera, zwanego Papą Doc, który doszedł do władzy w drodze wyborów powszechnych. Swoje rządy w latach 1957–1986 opierał na bezwzględnym terrorze, rozbudowując tajne służby i paramilitarne bojówki w rodzaju osławionych „Tonton Makouts”, a także wykorzystując lokalne wierzenia voodoo. Nakazał haitańskim duchownym wprowadzić nowe wersje modlitw, w których znaleźć się miały odwołania do jego osoby, i wypędził z wyspy katolickich biskupów.

Według analiz ekonomicznych, jeszcze w 1950 roku pod względem rozwoju Haiti nie odbiegało specjalnie od innych państw tego regionu. Było nawet nieco bogatsze od Dominikany, swego sąsiada, która miała podobną historię. Po 60 latach Dominikana, która wykorzystała swoje położenie geograficzne, rozwijając turystykę i inwestycje zagraniczne, jest kilkakrotnie bogatsza. Na Haiti praktycznie nie działają sprawnie żadne instytucje, w tym policja, a zwyczajni ludzie na niewiele już mogą liczyć. Państwo ich nie chroni, a gangi i kartele narkotykowe mają większą władzę niż rząd. Obecnie kraj przeżywa kolejny dramatyczny kryzys, a chaos polityczny i trzęsienie ziemi pogorszyły tylko i tak niezwykle trudną sytuację.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.