Akt rozkładu

GN 43/2021 Otwarte

publikacja 28.10.2021 00:00

Kto wypiera się dobra, które go kształtowało, ryzykuje, że umrze bezkształtny.

Akt rozkładu

Niedawno do kancelarii parafialnej znajomego księdza przyszedł młody mężczyzna ze swoim ojcem w charakterze świadka. Położył przed kapłanem oświadczenie, że dokonuje apostazji i zażądał odpowiedniej adnotacji w księdze chrztów. Ksiądz wziął to pismo i czyta: „Zostałem wbrew swojej woli zmuszony do przyjęcia chrztu”. Spojrzał na ojca. „Dlaczego zmusił pan syna do przyjęcia chrztu?” – zapytał. „Ja?” – zawołał zdumiony tata. „A kto, ja?” – odpowiedział pytaniem proboszcz.

Tak to często wygląda: własne frustracje i kompleksy leczy się wskazywaniem winnych poza sobą. To pozwala przedstawić siebie jako niewiniątko. Jeśli moje życie nie jest takie, jak chciałem, to dlatego, że źli ludzie od samego początku nie uszanowali mojej wolności.

„Ochrzcili mnie, nie pytając mnie o zdanie” – to modne dziś hasło. I bezmyślne. A gdy byłeś niemowlakiem, pytali cię, jakie sobie wybierasz imię? Pytali o to, czy wolisz mleko matki, czy może jesteś weganinem i pijesz tylko sojowe? Czy o cokolwiek cię pytali?

To naturalne, że rodzice dali ci to, co było dla nich samych najważniejsze. Zrobili to z miłości, bo chcieli, żebyś od początku rozwijał się w możliwie najlepszej atmosferze i żebyś miał dostęp do tego, co najlepsze. A jeśli ktoś jest świadomym chrześcijaninem, za najważniejsze i najlepsze uważa to, co daje człowiekowi udział w życiu Boga.

Wstrzymanie się od ochrzczenia dziecka na czas, „aż dorośnie i samo wybierze”, oznaczałoby, że rodzice albo sami są niewierzący, albo że mają gdzieś to, jakie będzie życie ich potomka – doczesne i wieczne.

Najczęściej apostazja jest dumną nazwą dla mało imponującego procesu rozkładu wiary. A gdy już się ona całkiem rozłoży, człowiek dorabia szczytną motywację dla formalnej decyzji opuszczenia Kościoła. Formalnej, bo faktycznie dawno już go w nim nie było. I teraz oznajmia, iż występuje nie dlatego, że coś zaniedbał, nie chciało mu się, zmarnował jedną, drugą i trzecią łaskę, pławił się w grzechach, tylko dlatego, że „przejrzał”. Spostrzegł, że Kościół to głupota, hipokryzja i oszustwo. Inkwizycja, stosy i pedofilia.

Takie oświecenie nie wymaga myślenia ani wiedzy – przeciwnie, wymaga braku wiedzy o tym, czym jest Kościół. Wymaga zaniechania modlitwy i odcięcia się od refleksji nad procesami duchowymi, które kształtują styl życia. To wymaga przyjęcia szaleństwa „wolności” od wszystkiego, co człowieka w jakikolwiek sposób określa.

Można i tak, tylko po co ci, człowieku, ta „wolność”, skoro przez nią uwalniasz jedynie swoje demony?•

* * * * *

Drwale krzyżowi

Pan Kacper ściął przydrożny krzyż w Zielonej Górze. Podobne sytuacje zdarzają się ostatnio coraz częściej, ale ten przypadek był szczególny, ponieważ sprawca nagrał swój wyczyn, a film opublikował w sieci. W sumie po złym uczynku zrobił więc dobry uczynek, dzięki czemu policja nie miała kłopotu z odnalezieniem go. Przy okazji okazało się, że 31-latek planował całą serię tego rodzaju akcji: na swoim profilu namawiał innych do ścinania przydrożnych krzyży. Grupa, którą organizował, miała ruszyć z piłami w teren w święta Bożego Narodzenia. Cóż, osobliwy sposób świętowania urodzin Pana Jezusa. Gdy jedni ścinają choinki, żeby stały w domu, drudzy ścinają krzyże, żeby leżały na dworze. Jakże twórcze zastosowanie wezwania posła Nitrasa do opiłowywania katolików. •

Moralność wsteczna

Komisja Projektowania Publicznego w Nowym Jorku jednogłośnie zagłosowała za usunięciem z sali obrad Rady Miejskiej pomnika Thomasa Jeffersona. Dlaczego? Ponieważ ten zmarły 200 lat temu trzeci prezydent USA miał niewolników. Zdaje się, że współcześnie żyjący ludzie znaleźli ciekawy sposób na poprawianie samooceny – przez osądzanie dawno żyjących przodków z pozycji dzisiejszych przekonań. Jeśli podobnie zechcą się zachowywać potomni, to niech się nie łudzą dzisiejsi luminarze postępu, że ich pomniki się ostoją, gdy ludzkość zrozumie, jaką zbrodnią była forsowana przez nich aborcja czy eutanazja.•