Kowalski kocha Chopina?

GN 42/2021

publikacja 21.10.2021 00:54

O Konkursie Chopinowskim jako zjawisku społecznym mówi medioznawca i miłośnik muzyki Chopina ks. prof. Marek Lis.

Kowalski kocha Chopina? Leszek Szymański /pap

Agata Puścikowska: Czy w kontekście Konkursu Chopinowskiego można mówić o rewolucji medialnej?

Ks. prof. Marek List: Oczywiście. Warto przypomnieć, że w 1927 r., gdy konkurs odbywał się po raz pierwszy, Polskie Radio nadawało regularne audycje dopiero od kilku miesięcy, a telewizja miała zacząć nadawanie swych programów ćwierć wieku później. Ale to właśnie te dwa media przez dziesięciolecia umożliwiały melomanom towarzyszenie pianistom. Media to także nośniki dźwięku, na których nagrywano występy: najpierw na analogowych płytach winylowych i taśmach magnetofonowych, z czasem również na płytach CD. Kolejną zmianę przyniosło pojawienie się internetu i wprowadzenie nagrań Chopina w przestrzenie cyfrowego kontynentu. Tegoroczny konkurs, transmitowany tradycyjnie w radiu i telewizji, jest już po raz drugi dostępny również dzięki aplikacji na urządzenia przenośne, smartfony czy tablety. Aplikacja cieszy się ogromnym zainteresowaniem słuchaczy, chociaż mnie osobiście wystarczają telewizja i radio.

Dlaczego zwykły Kowalski interesuje się konkursem?

Nie jestem pewien, ilu tych Kowalskich czy Nowaków interesuje się Konkursem Chopinowskim. O tym pewnie powiedziałyby więcej badania słuchalności czy oglądalności transmisji, które odbywają się jednak w niszowych mediach, radiowej Dwójce i TVP Kultura. Może zainteresowanie wywołuje ta niezwykła aura konkursu, który ściąga pianistów z dalekich stron? Japonia, Tajwan, Chiny czy Korea są od nas geograficznie i kulturowo oddalone, a ich pianiści grają Chopina fantastycznie! Może dlatego czujemy w Polsce dumę, że oto ktoś z nas ceniony jest na całym świecie, nawet jeśli wielu rodaków muzyka Chopina zwykle nie bardzo pasjonuje.

Ale można chyba już mówić o umasowieniu konkursu?

Nie wiem. To jednak zjawisko z obszaru kultury wysokiej, nawet jeśli dla Chopina punktem wyjścia była muzyka ludowa. Wykształcenie pianisty to lata wyrzeczeń, ciężkiej pracy, a trudno taki wysiłek traktować tylko jako hobby. Może jednak warto nawiązać do marzenia Mickiewicza, który znał osobiście kompozytora, a chciał, by jego twórczość „zbłądziła pod strzechy”. Jaka będzie przyszłość konkursu jako zjawiska społecznego? Od ponad stu lat słuchanie muzyki odbywa się już nie tylko na żywo, w salach koncertowych czy podczas domowego muzykowania. Media, coraz bardziej przenośne i zindywidualizowane, są dominującymi nośnikami muzyki. Zapewne to samo stanie się z twórczością Chopina, która będzie na wyciągnięcie ręki, a raczej – na dotknięcie palcem. Skoro nie trzeba czekać na wykonanie choćby koncertu e-moll w filharmonii, lecz można odtworzyć go z zasobów internetu, to zapewne tą drogą coraz trwalej będzie podążać muzyka. Jednocześnie cyfrowa jakość dźwięku nigdy nie dorówna wykonaniu na żywo, a słuchawki nie zastąpią doświadczenia słuchania i... towarzyszenia pianiście, który na sali koncertowej wyczarowuje ją z fortepianu.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.