Upadek nadziei europejskiej chadecji

Maciej Legutko

|

GN 42/2021

publikacja 21.10.2021 00:55

Załamała się jedna z najbardziej błyskotliwych karier politycznych w Europie. Oskarżony o korupcję i składanie fałszywych zeznań kanclerz Austrii Sebastian Kurz ustąpił ze stanowiska.

Sebastian Kurz (drugi z prawej) ustąpił ze stanowiska premiera. Sebastian Kurz (drugi z prawej) ustąpił ze stanowiska premiera.
CHRISTIAN BRUNA /epa/pap

Sebastian Kurz ma 35 lat, ale osiągnięciami może się równać z niejednym politycznym weteranem. W 2013 roku został posłem i ministrem spraw zagranicznych, a w 2017 r. przewodniczącym Austriackiej Partii Ludowej (Öster­reichische Volkspartei – ÖVP). Przez prawie cztery lata pełnił funkcję kanclerza Austrii. Media nazywały go nową nadzieją europejskiej chadecji.

Spektakularne pasmo sukcesów Kurza zakończyło się w 2021 roku. W kwietniu prokuratura zarzuciła mu składanie fałszywych zeznań w jednym z wątków rozpracowywanej od 2019 roku afery Ibizagate. Z kolei 6 października ujawniono, że Kurz miał zamawiać przychylne dla siebie sondaże oraz artykuły w austriackich mediach w zamian za reklamy państwowych instytucji i firm. Początkowo kanclerz nie zamierzał podawać się do dymisji, ale koalicyjni Zieloni zagrozili wnioskiem o wotum nieufności. Trzy dni po ujawnieniu afery Kurz ustąpił ze stanowiska, a już 11 października został zaprzysiężony nowy premier. Czy to koniec kariery „cudownego dziecka” austriackiej polityki?

Echa spotkania na Ibizie

Afera Ibizagate rozpoczęła się w maju 2019 roku od publikacji niemieckich gazet „Süddeutsche Zeitung” i „Der Spiegel”. Ujawniły one nagrania z 2017 roku, na których Heinz-Christian Strache (pełniący w czasie wybuchu skandalu funkcję wicekanclerza Austrii i przewodniczącego Wolnościowej Partii Austrii – FPÖ), przebywając w hotelu na Ibizie, obiecuje kobiecie podającej się za krewną rosyjskiego oligarchy załatwienie kontraktów w państwowych spółkach w zamian za dotacje i inwestycje w przychylnych partii mediach.

Na początku wydawało się, że skandal ten jest politycznym prezentem dla Sebastiana Kurza. Na posiedzeniu badającej sprawę parlamentarnej komisji zaprzeczył jakimkolwiek związkom z tą sprawą. Potem wyrzucił z rządu Strachego i jego skrajnie prawicową Wolnościową Partię Austrii oraz ogłosił przedterminowe wybory. Chadecja poprawiła w nich wynik z 2017 roku i zawarła korzystniejszą wizerunkowo koalicję z Zielonymi. Kurz znalazł się u szczytu politycznej potęgi.

Sekrety kanclerza

Prokuratura badała kolejne wątki afery Ibizagate, w tym poruszane przez polityków kwestie dotyczące obsadzania państwowych spółek. Pod lupę wzięto holding ÖBAG, na którego czele stoi przyjaciel Sebastiana Kurza – Thomas Schmid. W 2019 roku kanclerz zaprzeczał, jakoby wpływał na obsadę zarządów państwowych ­spółek. Prokuratura dotarła jednak do korespondencji Kurza ze Schmidem. Premier zapewnia w niej o swoim poparciu, a także negocjuje z nim wynagrodzenie za prezesurę oraz zakres kompetencji.

Jakby tego było mało, przy okazji ujawnienia tej korespondencji na jaw wyszły polityczne sekrety kanclerza. Postrzegany jako osoba dbająca o wysokie standardy w polityce pokazuje na nagraniach odmienne oblicze – polityka cynicznego, żądnego władzy i dbającego o obsadzenie jak największej ilości stanowisk swoimi protegowanymi. Jeszcze za czasów przewodzenia ministerstwu spraw zagranicznych razem z grupą najwierniejszych przyjaciół stworzył tzw. Projekt Ballhaus­platz (od nazwy wiedeńskiego placu, gdzie mieści się kancelaria premiera), plan przejęcia władzy w partii i w całym kraju. W korespondencji między Kurzem a Schmidem ówczesny szef chadecji Reinhold Mitterlehner jest wulgarnie wyzywany, a jego program polityczny krytykowany.

Ostatecznym ciosem dla Sebastiana Kurza były przeszukania prowadzone przez prokuraturę w ministerstwie finansów i kancelarii premiera oraz oskarżenie go o „wykorzystywanie środków z ministerstwa finansów do finansowania częściowo zmanipulowanych badań sondażowych, które służyły jego wyłącznemu politycznemu interesowi”. Dopuścić się tego miał w latach 2016–2018.

Nie ujawniono wszystkich mediów uczestniczących w tym procederze, na pewno jednak jednym z nich jest dziennik „Österreich”. Za wykupywanie ogłoszeń przez państwowe instytucje łącznie miał otrzymać ponad milion euro. W zamian Sebastian Kurz (poprzez swojego człowieka do zadań specjalnych – Thomasa Schmida) wykorzystywał gazetę do przeprowadzenia skutecznej kampanii stopniowego przejęcia władzy w Austriackiej Partii Ludowej. Przykładowym działaniem było wysyłanie zmanipulowanych sondaży, w których chadecja pod wodzą Reinholda Mitterlehnera przegrywała w wyborach, a pod wodzą Sebastiana Kurza wygrywała. Ankietom tym towarzyszyły analizy dziennikarzy wskazujących, że austriacka chadecja powinna zmienić przywódcę.

Niemcy chcieli własnego Kurza

Afera w Austrii odbiła się echem w całej Europie, bo sam Sebastian Kurz stawał się znaczącym graczem na europejskiej scenie politycznej. Początkowo jego błyskawiczna kariera, w tym objęcie stanowiska szefa dyplomacji w wieku 27 lat, budziła mieszane uczucia. Przeciwnicy wskazywali, że tak niedoświadczony polityk to łatwy cel do ogrywania przez „dinozaurów” świata dyplomacji jak Siergiej Ławrow. Lekceważący Kurza rywale szybko jednak przekonali się o jego dużym talencie politycznym. Młody Austriak był pierwszym politykiem z chadeckich partii Europy Zachodniej, który zajął twardsze stanowisko w sprawie kryzysu imigracyjnego oraz względem obecności islamu w przestrzeni publicznej. Przyjął też inną niż niemiecka chadecja polityczną taktykę wobec skrajnej prawicy. Merkel ją izolowała, Kurz zaprosił do koalicji.

W wielu zachodnioeuropejskich mediach poglądy Kurza określano jako radykalne, jednak wśród chadeckich polityków zaczął być postrzegany jako nowa nadzieja. W Niemczech stawiano go za wzór w skutecznym odświeżeniu programu centroprawicy. Popularne stało się w szeregach CDU wezwanie do „znalezienia własnego Kurza”.

Polityczny talent kanclerza doceniono też na forum unijnym. Pojawiały się pogłoski, że Sebastian Kurz ma być jednym z kandydatów na następcę Urszuli von der Leyen na stanowisku szefa Komisji Europejskiej.

Taktyczny odwrót

Sebastian Kurz nazwał oskarżenia o defraudację publicznych pieniędzy „sfabrykowanymi”, chadecy oskarżają prokuraturę o polityczne powiązania z socjaldemokracją. Ostatecznie jednak po trzech dniach od upublicznienia afery Kurz podał się do dymisji. Wszystko wskazuje na to, iż uznał rezygnację z fotela kanclerza za sposób na zminimalizowanie strat. Zwłaszcza że zachował przy tym znaczną część władzy, a przede wszystkim utrzymał stanowisko przewodniczącego Austriackiej Partii Ludowej. W ciągu czterech lat piastowania tego stanowiska na tyle mocno zjednoczył partię wokół swojej osoby, że w czasie kryzysu nikt nie zakwestionował jego przewodnictwa. 11 października na kanclerza zaprzysiężono dotychczasowego ministra spraw zagranicznych Alexandra Schallenberga, bliskiego sojusznika Kurza.

Zmiana na stanowisku kanclerza została szybko zaakceptowana przez koalicyjnych Zielonych, mogących dzięki temu wyjść z twarzą z obecnego kryzysu. Z jednej strony po wybuchu afery grozili oni zgłoszeniem wotum nieufności względem Kurza, z drugiej strony upadek rządu nie był im na rękę. Sondaże nie zachęcają bowiem Zielonych do przedterminowych wyborów.

Najbliższe miesiące zadecydują o politycznej przyszłości Sebastiana Kurza. Stworzony przez niego system mediów lojalnych dzięki państwowym pieniądzom i protegowanych w państwowych spółkach to afera o skali dawno niewidzianej w Austrii. Tymczasem śledztwo prokuratury dopiero się zaczyna. Z drugiej strony ekskanclerz wiele już razy dowiódł politycznych talentów, a w wieku 35 lat jego kariera polityczna jest wciąż przed nim. Zapewne jego kolejnym krokiem będzie próba powrotu do władzy. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.