Sprzeciw!

Marcin Jakimowicz

Jeśli krytyka papieża, Soboru Watykańskiego II, pandemiczne insynuacje zasłaniają ci pozbawiony lęku zachwyt nad paschalnym zwycięstwem Jezusa, to zabrnąłeś w ślepą uliczkę. „Nie do zniesienia byłoby życie kogoś, kto ciągle jest tylko przeciwko” – mówi Benedykt XVI.

Sprzeciw!

Jak rozpoznać bożka? To proste. Jeśli jakakolwiek rzeczywistość zasłania Ci obraz Zmartwychwstałego i zachwyt nad paschalnym zwycięstwem Jezusa, to wybrałeś niewłaściwy kierunek. Sam Chrystus jest wystarczająco zachwycający i godzien tego, by na Nim skupić całkowitą uwagę. Każda rzeczywistość, która przesłania tę relację jest drugorzędna.

Ileż już razy pisałem o tym, że współczesnemu światu, a zwłaszcza temu najbliższemu, nad Wisłą, katolicy kojarzą się z ludźmi, którzy „są przeciw” („Byłeś na Mszy?”. „Tak”. „To o czym było kazanie?”. „O grzechu”. „A co konkretnie mówił ksiądz?”. „Był przeciw”). Przecież tak wygląda ogromna część publicystyki w mediach społecznościowych. Wystarczy zerknąć na to, ile statystycznie, proporcjonalnie miejsca zajmuje w niej tematyka „plandemii”, krytyka papieża, Soboru Watykańskiego II i polityczne przepychanki. Mam wrażenie, że skupiamy się przede wszystkim na wyłapywaniu błędów, potknięć i krytyce i rzadko można odnaleźć w tekstach światło i okrzyk: „Gdzież jest, o śmierci, twoje zwycięstwo?”.

Nie odmawiam prawa do konstruktywnej krytyki czy głośnego wypowiadania swego zdania. Żadne podszyte lękiem teorie nie są jednak w stanie przebić obietnicy z 16. rozdziału Ewangelii Marka dotyczącej tych, którzy uwierzą: „węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić”.

Jeśli w naszej debacie dominuje jakakolwiek z przestrzeni zainfekowanych lękiem, to znaczy, że wybraliśmy niewłaściwy kierunek. Ostatecznie Bóg ma władzę nad wszystkim i absolutnie nic nie wymknęło się Mu spod kontroli. Do Niego należy zwycięstwo, a Apokalipsa kończy się zapewnieniem: „Zaiste przyjdę niebawem”. Skąd zatem ten lęk, który jak nowotwór toczy nasze dyskusje?

Bardzo dotknęły mnie słowa z ostatniego wywiadu-rzeki z Benedyktem XVI. W książce „Światłość świata” odpowiadając na niezwykle trudne pytania Petera Seewalda, mówi wprost: „Kiedy myślę o czasach, gdy byłem księdzem w parafii, wspominam, że chociaż czuło się już w rodzinach wpływ sekularyzującego się świata, to jednak było tyle radości we wspólnej wierze, w szkole, z dziećmi, z młodzieżą, że autentycznie przez tę radość jestem ciągle niesiony. Tak samo w czasach, gdy byłem profesorem. Przez całe moje życie jak refren powtarza się, że chrześcijaństwo przynosi radość, daje szerokość spojrzenia. W końcu nie do zniesienia byłoby życie kogoś, kto ciągle jest tylko przeciwko”.