Zaufanie w sklepiku

Andrzej Kerner

|

GN 41/2021

publikacja 14.10.2021 00:00

Samoobsługowa budka z warzywami. Gospodarze nawet nie myślą o tym, że ktoś mógłby ich oszukać.

Damian Mrosek przed domowym sklepikiem. Damian Mrosek przed domowym sklepikiem.
ANDRZEJ KERNER /FOTO GOŚĆ

Damian Mrosek, młody gospodarz z Większyc koło Kędzierzyna-Koźla, przy swoim gospodarstwie postawił samoobsługowy sklepik z warzywami. Można tam kupić głównie ziemniaki, cebulę, dynie oraz warzywa z ogrodu, który uprawia mama gospodarza – Gabriela. Duża drewniana witryna, zrobiona przez tatę – stolarza, stoi przy drodze, przed wjazdem na podwórko przy domu Mrosków. Ziemniaki i cebula w workach o różnej wadze oraz posegregowane według wielkości i ceny dynie leżą na otwartych półkach. Do jednej z półek przytwierdzona jest kasetka, do której należy wrzucić należność za towar.

Sklepik samoobsługowy czynny jest w dzień i w nocy przez wszystkie dni tygodnia. Nie ma żadnej kamery monitorującej. – Zawsze wszystko się zgadza: pieniądze i towar – mówi Damian Mrosek.

Zaskoczenie

Sklepik, nazywany przez Mrosków również „domkiem”, stoi od późnej wiosny tego roku, od kiedy można było sprzedawać młode ziemniaki. W poprzednich sezonach pani Gabriela sprzedawała ziemniaki w domu. – Przychodzili po nie głównie nasi znajomi i sąsiedzi. Ale czasem odbijali się od drzwi – opowiada. Jeden z sąsiadów doradził, żeby zrobić samoobsługową budkę z warzywami. Zachętą były także obserwacje podobnych rozwiązań w Austrii, gdzie pracuje tato Damiana. – Dawniej był trochę kłopot, bo człowiek musiał być cały czas na miejscu. A teraz załadujemy towar do sklepiku, dwa razy na dzień zerknie się, czy wszystko jest, i idzie się robić swoje – opowiada Damian Mrosek. Kasetki ani towaru nikt nie pilnuje. – Pierwsi klienci byli zaskoczeni. Na początku nie chcieli płacić do kasetki. Dzwonili do domu i koniecznie musieli przekazać zapłatę do ręki – mówi gospodarz. Zresztą klienci zaskoczeni bywają także teraz, kiedy sklepik u Mrosków zyskał popularność w okolicy i odwiedzają go nie tylko mieszkańcy Większyc. – Do dzisiaj niektórzy koniecznie chcą zapłacić osobiście – mówi Damian Mrosek.

Myślę, że ludzie są uczciwi

CBOS od 18 lat prowadzi badania tzw. zaufania społecznego. Odkąd je rozpoczęto, większość badanych mieszkańców Polski uważa, że w stosunkach z innymi ludźmi trzeba być ostrożnym (w roku 2020 twierdziło tak 76 proc. badanych). Znacznie mniej osób jest zdania, że większości ludzi można ufać (22 proc. w roku 2020). Takie wyniki powtarzają się – z niewielkimi odchyleniami w jedną lub drugą stronę – przez wszystkie lata badań. – Zaufaliśmy, że ludzie będą płacić za towar, który chcą zabrać. Nawet by mi do głowy nie przyszło, że ktoś mógłby mnie okraść. Myślę, że ludzie są uczciwi. Przecież ja też, jak coś kupuję, to muszę zapłacić i nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. I to się sprawdza – mówi Gabriela Mrosek. A jej syn dodaje, że ostatnio ktoś przyjechał zapłacić później, bo kiedy brał towar, nie miał przy sobie gotówki.

Oddech normalności

Kiedy na jednym z portali społecznościowych podałem informację o sklepiku Mrosków, odzew był zaskakująco wielki. Zdecydowana większość internautów gratulowała gospodarzom z Większyc pomysłu, dziękowała za wiarę w ludzką uczciwość, cieszyła się z pozytywnego przykładu. „Wreszcie oddech normalności w tym świecie” – napisał jeden z użytkowników portalu. Wymieniano kraje, w których takie rozwiązania są popularne: Dania, Czechy, Szwajcaria, Niemcy, Wielka Brytania, Szwecja, Stany Zjednoczone, Kanada, Słowacja, Austria, Holandia… Wielu informowało, że takie stoiska i sklepiki świetnie funkcjonują i prosperują również w Polsce, np. piekarnia w Przemyślu, warzywniaki w Pietrowicach Wielkich, w Łanach, w okolicach Buska-Zdroju i Pińczowa oraz w wielu miejscach niewymienionych z nazwy („U nas sołtys tak sprzedaje”). „W takiej społeczności aż chce się żyć” – filozoficznie zauważył jeden z dyskutantów.

Tak jesteśmy nauczeni

Rutger Bregman, holenderski historyk i dziennikarz, na wielu stronach międzynarodowego bestsellera zatytułowanego „Homo sapiens”, o wyzywającym podtytule: „Ludzie są lepsi, niż myślisz”, argumentuje, że zaufanie jest lepsze niż podejrzliwość – nawet gdybyśmy mieli zostać kiedyś oszukani. „To niewielka cena, jaką trzeba zapłacić za luksus życia w zaufaniu do innych ludzi” – pisze.

A co by się stało, gdyby ktoś oszukał i okradł sklepik państwa Mrosków? – Od razu nie zbiedniejemy. Zresztą na polu i w ogóle w życiu człowieka zawsze zdarzają się straty. Nieraz rozdawałam ludziom różne produkty, jeśli wiedziałam, że nie mają pieniędzy, by zapłacić. Tak po prostu jesteśmy nauczeni – mówi pani Gabriela. A Damian Mrosek zauważa zmiany zachodzące w społeczeństwie. – Dawniej z pola dużo ziemniaków nam ginęło. W tym roku nie zniknął ani jeden krzak – zapewnia. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.