Każdego roku tysiące dzieci umiera w wyniku poronienia. 15 października mają swój dzień – Dzień Dziecka Utraconego.
Pomnik nagrobny autorstwa Martina Hudáčka na cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu przedstawiający rodziców cierpiących po utracie swego nienarodzonego dziecka.
Karol Białkowski /Foto Gość
Ewa i Marek swojego syna pożegnali w maju tego roku. To był dziesiąty tydzień ciąży. Zaledwie poprzedniego dnia zdążyli podzielić się radością z rodzicami, trzyletnia Ala też wiedziała, że „mama ma w brzuszku braciszka”. Nieoczekiwanie pojawiły się objawy zwiastujące zagrożenie.
– Trafiłam na oddział szpitalny, bo na izbie przyjęć nie ma aparatu USG. Przez wiele godzin nikt się mną nie zajmował. W końcu późnym wieczorem uprosiłam lekarza, żeby zrobił mi badanie. Cały czas miałam nadzieję, że usłyszę: ciąża jest zagrożona, musi pani leżeć. Tymczasem lekarz rzucił beznamiętnie: nie ma akcji serca. Nic więcej, żadnego „przykro mi”, nawet nieszczerych słów wsparcia – wspomina Ewa.
W Polsce w latach 2017–2019, każdego roku ok. 1700 kobiet urodziło martwe dziecko, a ok. 40 tys. poroniło – to ok. 10–15 proc. wszystkich ciąż. Te bezduszne liczby oznaczają cierpienie tysięcy rodziców tracących dzieci, których nie zdążyli nawet przytulić. – Większość poronień zdarza się w pierwszym trymestrze. Po 13., 14. tygodniu ich liczba znacząco spada – wyjaśnia dr Tomasz Kandzia, ginekolog i położnik. Wśród przyczyn poronień wymienia wady genetyczne, zaburzenia immunologiczne, choroby wirusowe czy niską jakość nasienia.
Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.