Dziwne uczucie – jesteś tu pierwszy raz, a wszystko jest ci dobrze znane, wręcz swojskie. Kościół, sklep, przystanek, szkoła, apteka, ośrodek zdrowia, dom Witebskiego, dom Więcławskich – wszystko to już widziałeś. Tylko czekasz, aż w drzwiach plebanii pojawi się Michałowa i dokładnie cię wypyta: a do kogo, a po co i z czym.

Jednak nie. Przed plebanią czeka na nas ksiądz Zbigniew Płochocki. Jest proboszczem w Wilkowyjach… Wróć: jest proboszczem w Jeruzalu – bo tak naprawdę nazywa się ta miejscowość – od czterech lat. Nie było go tu zatem, gdy powstawało „Ranczo”, najpopularniejszy z polskich seriali. Ale nawet gdyby był, to i tak turyści oczekiwaliby Cezarego Żaka w sutannie, czyli serialowego proboszcza Piotra Kozioła.

– Czasami słyszę, jak na mój widok mówią: „To nie ten” – śmieje się proboszcz.

A co z gospodynią? – Nie mam Michałowej, muszę sobie radzić sam – mówi.

Cóż, a przydałaby się, bo jest co robić. Na plebanii trwa generalny remont. Nie sposób rozeznać, gdzie był salon, gdzie jadalnia, gdzie kuchnia, w której rządziła Marta Lipińska w roli gospodyni. Nie zmienił się jedynie taras z tyłu plebanii, na którym siadywali księża, ale i on wymaga już remontu. – Czasem próbowałem też tu posiedzieć, ale wieczorami strasznie tną komary, a w ciągu dnia jest za gorąco – tłumaczy kapłan.

Gdyby tu naprawdę proboszczem był Piotr Kozioł, to też robiłby teraz remont. – To było konieczne. Proszę spojrzeć, jakie tu były pęknięcia – ksiądz Płochocki pokazuje betonowe uzupełnienia biegnące wzdłuż całej bocznej ściany plebanii. – Jeszcze trochę, a budynek nie nadawałby się do zamieszkania – zauważa. A szkoda by było, bo jest to budowla z klimatem. – Ta plebania ma duszę, bardzo pasuje do otoczenia – podkreśla. Wyjaśnia, że nie jest to co prawda zabytek, ale znajduje się w obrębie zabytku, którym jest kościół.