Aktor uniwersalny

Szymon Babuchowski

|

GN 37/2021

publikacja 16.09.2021 00:00

Wiesław Gołas mówił, że ma w sobie „tragizm komiczny”. W rzeczywistości pod tym pojęciem kryła się wielka wszechstronność aktora, rzadko dziś spotykana w tym zawodzie.

Aktor uniwersalny Andrzej Wiernicki /East News

Chyba nie ma w Polsce nikogo urodzonego w XX wieku, kto nie kojarzyłby jego twarzy. Jako aktor charakterystyczny najczęściej obsadzany był w rolach komediowych, choć grywał przecież także czarne charaktery. O zdolnościach Wiesława Gołasa do przeobrażania się na scenie wiele mówiła kreacja z „Upiornego twista” z Kabaretu Starszych Panów, w której rano był „śliczny, liryczny i apetyczny”, a „gdy spływał mrok wieczorny, typem stawał się upiornym”.

Nikogo nie wydał

W życiu prywatnym znany był jednak głównie z tej pierwszej twarzy. „Mama mi opowiadała, że po pierwszym klapsie, jaki daje się noworodkowi, nie zapłakałem, ale roześmiałem się głośno. W karierze odbierającej poród doświadczonej akuszerki byłem pierwszym przypadkiem ryczącego ze śmiechu noworodka” – mówił o sobie. Urodzony w 1930 r. w Kielcach, wspominał dom jako miejsce radosne, pełne miłości. Wszystko zmieniło się, kiedy wybuchła wojna. Teofil Gołas, który był oficerem, powiedział synowi na pożegnanie, by opiekował się mamą i siostrą. To były ostatnie słowa, które mały Wiesiek od niego usłyszał. Ojciec był najpierw więziony i torturowany przez gestapowców w Kielcach, a potem stracił życie na Majdanku.

Poczucie odpowiedzialności sprawiło, że chłopiec sam zgłosił się do Szarych Szeregów, gdzie przybrał pseudonim Wilk i brał udział w akcjach małego sabotażu. Niestety, wpadł podczas jednej z nich – przyłapano go na kradzieży broni. Trafił dokładnie do tej samej celi, w której wcześniej siedział jego ojciec. „Pod sam koniec Niemcy stali się szczególnie okrutni, bili okropnie” – opowiadał córce Agnieszce Gołas-Ners. „Wtedy już nie miałem siły i modliłem się, żeby bomba trafiła w nasze więzienie, ale zabiła nie tylko mnie, ale i ich. Narobiłem sobie wtedy guzów na głowie. Podczas badania siedziałem na stołku przodem do ściany, a ręce miałem wykręcone do tyłu. Lali mnie nahajem po plecach, a ja z całej siły wciskałem głowę w mur, tak chciałem uciekać od tych razów”. Mimo okrutnych tortur nikogo nie wydał, a współwięźniowie nabrali do niego szacunku i starali się ulżyć chłopcu w cierpieniu, okładając sine plecy mokrymi szmatami. Więzienie opuścił w styczniu 1945 r.

Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.