Do sąsiadów Rosjan

Jacek Dziedzina

|

GN 37/2021

publikacja 16.09.2021 00:00

Staliśmy się dla siebie nawzajem symbolem wszystkiego, co najgorsze w relacjach między państwami i narodami. Czy jesteśmy skazani na wrogie sąsiedztwo na wieki?

Moskwa, okolice placu Czerwonego i Kremla. Moskwa, okolice placu Czerwonego i Kremla.
Roman Koszowski /Foto Gość

Drogi Sąsiedzie. Osobiście znam tylko kilkoro Twoich rodaków mieszkających w Rosji: dwóch inteligentnych i ciekawych świata inżynierów z Moskwy, przyjazną i wrażliwą na ludzką biedę anglistkę z Krasnodaru i jeszcze paru dobrych ludzi z okolic Anapy w Kraju Krasnodarskim. Nie piszę jednak tego listu tylko do tych, do których mógłbym zwrócić się po imieniu. Piszę przede wszystkim do Ciebie, Sąsiedzie, jako do Rosjanina, którego twarzy nie znam, którego prawdopodobnie nigdy nie spotkam, który pozostajesz dla mnie pewną tajemnicą.

Państwo to Ty?

Nie potrafię Cię do końca rozgryźć, obiektywnie ocenić, czy to, czego ja i mój naród obawiamy się ze strony Rosji, jest tylko obawą przed władzą, której i Ty stałeś się ofiarą, czy też my, Polacy, boimy się systemu, który dla Ciebie jest najlepszym, na jaki Rosję stać. Jeśli to pierwsze – zapewne będzie nam łatwiej znaleźć wspólny język. Jeśli to drugie – prawdopodobnie szybciej spiszemy protokół rozbieżności, niż znajdziemy płaszczyznę porozumienia. Ale i w tym drugim wypadku zależy mi na rozmowie. Pozwól, Sąsiedzie, że napiszę tu głównie o tym, co mnie i wielu Polaków boli w Rosji, co nie pozwala nam patrzeć na Wschód inaczej niż z obawą. Będę próbował zrozumieć również przyczyny Twojej niechęci – jeśli rzeczywiście jest wśród Rosjan powszechna – do mojego narodu. Mnie łatwiej, co naturalne, wymienić żale, jakie mam wobec Twojego kraju. Chciałbym wierzyć, że adresatem większości z nich jest tylko władza na Kremlu, a nie Ty, Sąsiedzie. Jeśli jednak jest inaczej, jeśli utożsamiasz się ze wszystkim, co państwo rosyjskie robiło i robi w stosunku do swoich sąsiadów, to tym bardziej chciałbym, byś usłyszał ode mnie o przyczynach tego, co być może nazywasz „rusofobią”. Jesteśmy sobie tak bliscy, a jednocześnie tak bardzo obcy. Czy to nieusuwalna część naszego wspólnego losu?

Kwiaty smoleńskie

Zacznę od tego, co przez chwilę wzbudziło we mnie i w wielu Polakach nadzieję na pojednanie. W kwietniu 2010 roku, parę godzin po katastrofie polskiego samolotu, mieszkańcy Smoleńska pokonywali pieszo kilkanaście kilometrów, żeby złożyć kwiaty na miejscu tragedii. Jeszcze ważniejsze były publiczne deklaracje zwykłych Rosjan. „Chciałabym prosić Polaków o przebaczenie, że żyję na ziemi, po której chodziła bestia o imieniu Stalin, który w 1940 r. zniszczył kwiat narodu polskiego. Proszę o wybaczenie, bo gdyby nie było tamtego Katynia, nie byłoby Katynia nr 2”. Tak przed kamerami mówiła zapłakana mieszkanka Moskwy. „Myślę, że nasi przywódcy już dawno powinni przyklęknąć i nie czekając na wyroki sądowe, wypłacić rekompensatę, żeby zmyć z siebie tę hańbę. Myślę, że taka tragedia musi posłużyć ociepleniu naszych stosunków, bo nie sposób dłużej tak żyć” – mówił mężczyzna, który właśnie złożył kwiaty przed polską ambasadą. Inny próbował delikatnie usprawiedliwiać niechęć Kremla do tego typu rozliczeń: „Rozumiem tę bezradność, ponieważ nasz naród nie mniej ucierpiał przez reżim stalinowski, który połączył nas takim bólem”. Dla wielu Polaków to były szczere gesty solidarności, na jakie zdobyłeś się, Sąsiedzie, w tamtym czasie. Był to też dla nas dowód na to, że część z Was ma świadomość zła, jakiego dokonali budowniczy ZSRR i ich następcy.

Takie głosy brzmiały niezwykle w kraju, gdzie codziennie leżą świeże kwiaty pod pomnikami Lenina, a kierowcy starych kamazów umieszczają duże portrety Stalina na przedniej szybie, co widziałem na własne oczy podczas moich podróży po Rosji. Ponadto przed Smoleńskiem nie więcej niż 1 proc. Twoich rodaków wiedziało cokolwiek o Katyniu (a i w tej grupie większość kojarzyła to ze „zbrodnią niemiecką”), dopiero nagła emisja filmu „Katyń” w rosyjskiej telewizji zmieniła trochę świadomość w tej kwestii. Nagle miliony Rosjan usłyszały, że to Stalin osobiście wydał rozkaz zamordowania polskich oficerów i polskiej inteligencji. Wierzyliśmy, że skończą się publikacje, w których różni historycy udowadniali, że na Katyniu Polacy… chcieli zrobić biznes.

Kłoda polska

Bardzo szybko okazało się jednak, że władza w Twoim kraju wróciła do dawnej retoryki, a wręcz zaczęła używać słów, nam kojarzących się z najbardziej toporną propagandą stalinowską. W prasie rosyjskiej z okazji 80. rocznicy podpisania paktu Ribbentrop–Mołotow można było znaleźć takie opinie: „Polska nieuczciwie gra, mówiąc o winie Stalina za wybuch II wojny światowej. Jeszcze się doigra!”. „Historia się powtarza: rusofobiczna Polska znów kręci sobie sznur na szyję”. „Armia Czerwona przekroczyła granice II Rzeczpospolitej i odzyskała zachodnią Ukrainę i zachodnią Białoruś. Polska sama była sobie winna”. To wyraz przekonań wszystkich Rosjan czy tylko władzy na Kremlu, która – w naszym przekonaniu – próbuje napisać na nowo historię? Pakt Ribbentrop–Mołotow był dla nas de facto IV rozbiorem Polski i jedną z przyczyn wybuchu II wojny światowej na taką skalę (Polska została zaatakowana niemal równocześnie przez dwóch najeźdźców). Mówię to bez satysfakcji, ale dla wielu Polaków do dziś aktualne są słowa Józefa Piłsudskiego, jednego z ojców naszej niepodległości: „Nie trzeba się łudzić, nawet jeśli zawrzemy pokój, zawsze będziemy celem napaści ze strony Rosji”. Przesadzał? To powiedz mi, proszę, Sąsiedzie, jak to możliwe, że do niedawna jednym z guru rosyjskich elit politycznych był Aleksander Dugin, który napisał wprost: „Rosja nie jest zainteresowana istnieniem niepodległego państwa polskiego w żadnej formie. Rosja nie zatrzyma się w swoim wyzwoleńczym »marszo-zrywie« na terytorium Krymu ani na Dnieprze, ani nawet na zachodnich granicach eks-Ukrainy”. Jak to możliwe, że jego „Podstawy geopolityki” to obowiązkowa lektura dla studentów akademii wojskowych i dyplomatycznych w Rosji oraz podręcznik polecany na wszystkich uniwersytetach? Dlaczego był częstym gościem na Kremlu, stał się ekspertem doradzającym różnym instytucjom związanym z polityką zagraniczną i armią, i przez dłuższy czas kierował również zakładem socjologii i stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Moskiewskim?

„Jakby nie ludzie”

Próbowałem szukać odpowiedzi w rosyjskiej literaturze. I znajduję parę akcentów, które częściowo wyjaśniają antypolską narrację w Rosji. Zastanawiałeś się kiedyś, drogi Sąsiedzie, nad polskimi wątkami w „Braciach Karamazow” Dostojewskiego? Dlaczego na przykład dwaj Polacy, Musiałowicz i Wróblewski, są przez autora przedstawieni – w przeciwieństwie do innych bohaterów – jako osoby bez żadnej własnej głębi? Jest za to narzucona przez narratora charakterystyka: „Ach, jacy oni są! Jakby nie ludzie. Dlaczego nie chcą się pogodzić?” – pyta Rosjanin. A nie chcą się „pogodzić”, bo nie chcą uznać wyższości kultury rosyjskiej (odmowa wzniesienia toastu za Rosję). Polacy reprezentują tu kulturę, której rosyjska musi się przeciwstawić, by umocnić własną tożsamość. Dostojewski zresztą przyznał to w jednym z późniejszych tekstów: „Arogancja i pretensje Polaków biorą się z europejskości ich kultury. Ponieważ zarówno ta arogancja, jak i ich pretensje nie są zaspokajane, stają się one źródłem wielkiego nieszczęścia Polaków. Ponieważ mogą one być zaspokojone tylko w stosunku do nas, stanowią dla nas obrazę”. A stąd już prosta droga do tego, do czego wzywał Dugin: Polaków należy pokonać, bo jest to warunkiem rozwoju „prawdziwej” Rosji.

Niewdzięczni Polacy

Paradoksalnie więcej kłopotów niż z Dostojewskim mam z Aleksandrem Sołżenicynem, Twoim wielkim rodakiem, pisarzem i dysydentem, uznawanym często za jednego z nielicznych Rosjan rozumiejących Polskę. Rzeczywiście, z jednej strony pisał odważnie o winach, za które Rosja powinna przepraszać Polskę: „Trzy rozbiory Polski. Stłumienie powstań w latach 1830 i 1863. Potem rusyfikacja: całkowicie zakazane zostały polskie szkoły podstawowe, w gimnazjach nawet języka polskiego uczono po rosyjsku i nie był on obowiązkowy; nawet we własnych mieszkaniach zabraniano uczniom rozmawiać po polsku! W wieku XX – uporczywe zabiegi, jak by tu nie dopuścić do niepodległości Polski, obłudna, dwuznaczna postawa władz rosyjskich w latach 1914–16. (…); cios w plecy zadany ginącej Polsce 17 września 1939 roku; wymordowanie kwiatu polskiej ludności w naszych łagrach; niezależnie od tego Katyń; złośliwe, bezlitosne nasze oczekiwanie na brzegu Wisły w sierpniu 1944 roku, obserwowanie przez lornetki, jak na drugim brzegu Hitler miażdży warszawski zryw sił narodowych” – wymieniał jednym tchem Sołżenicyn w tekście z 1973 (!) roku. Jednocześnie ten sam Sołżenicyn mówił: „W minionych stuleciach kwitnąca, silna, zadufana w sobie Polska nie krócej i wcale nie słabiej niż my podbijała i uciskała”, podając przykład m.in. wyprawy Stefana Batorego na Ruś, czy wyprawę Władysława IV. „Polacy omal nie odebrali nam wówczas niepodległości, niebezpieczeństwo takie było nie mniejsze niż najazd Tatarów, bowiem Polacy zagrażali także prawosławiu” – pisał autor „Archipelagu Gułag”. Pominął przy tym parę faktów, jak np. ten, że wojna Batorego przeciw Rusi była prowadzona w obronie Inflant, które należały do Rzeczypospolitej. Zaskakujące są również polskie wątki w „Czerwonym kole” Sołżenicyna. Dążenia niepodległościowe Polaków są tutaj nieuzasadnione i stanowią wyraźny kłopot dla imperium rosyjskiego. Można wręcz odnieść wrażenie, że zdaniem pisarza Rosja pada ofiarą własnych obywateli, w tym mniejszości, także polskiej, które zamiast być jej wdzięczne, odpłacają się chęcią „wyrwania się” z imperium.

Ikony na barykady

Drogi Sąsiedzie, coś podobnego wybrzmiewa w naszych sporach o II wojnę światową i powojenny kształt Europy. Słyszę z Twojej strony pretensje do nas, że nie szanujemy Waszego wkładu w pokonanie III Rzeszy i wyzwolenie również Polski spod okupacji hitlerowskiej, że niszczymy pomniki radzieckich żołnierzy, że depczemy pamięć o bohaterach… To nie jest wątek, który w tym miejscu rozstrzygniemy. Ale jeśli chcesz choć trochę mnie i nas zrozumieć, wyobraź sobie chorego na ciężką chorobę pacjenta, któremu lekarze wstrzykują cudowny środek, choroba mija, ale bezpośrednim skutkiem zastrzyku jest inna choroba, równie ciężka. Otóż musisz przyjąć do wiadomości, że dla Polski uwolnienie spod jednego jarzma nie może oznaczać poddania się drugiemu. A nadejście wojsk sowieckich oznaczało dla nas taki właśnie scenariusz, realizowany przez kolejne dziesięciolecia.

I jeszcze jedna ważna rzecz: w Twoich mediach nieustannie słyszę, że Rosja musi się bronić przed zagrożeniem ze strony NATO i samej Polski, czego dowodem mają być ćwiczenia natowskich wojsk pod granicą z Rosją w Polsce, na Litwie, na Łotwie. Drogi Sąsiedzie, to nigdy nie były ćwiczenia przygotowujące do ataku na Twój kraj. To zawsze są ćwiczenia obronne. Tymczasem to rosyjskie i białoruskie dowództwo, ćwicząc niemal pod samą granicą z Polską, przeprowadza symulacje ataku atomowego na Wilno i Warszawę. Dostrzegasz tę różnicę?

I już zupełnie na koniec: i nas, i Was ukształtowało chrześcijaństwo. Bywa, niestety, że czasem oddychamy bardziej jego karykaturą, uwikłaną w polityczne układy – to grozi zarówno katolikom, jak i prawosławnym. Ale wierzę, że zapalając świecę przed ikoną Matki Bożej Kazańskiej, masz w sobie to samo światło, które mają pielgrzymi na Jasnej Górze. Nie mam, niestety, złudzeń co do kierunku polityki prowadzonej przez władze Twojego państwa. Mam jednak wiarę, że Twoja i moja modlitwa jest w stanie przełamać to przekleństwo odwiecznie wrogich relacji między naszymi państwami. Wchodzisz w to?•

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.