Przemytnik

Andrzej Grajewski

|

GN 36/2021

publikacja 09.09.2021 00:00

W czasach komunistycznych prześladowań katolikom na Słowacji pomagali Polacy, czasem wiele ryzykując. Jednym z nich był dr Marek Kośmicki, lekarz blisko związany z prymasem Polski.

Szyfrogram przysłany do Warszawy  przez Konsulat Generalny PRL w Ostrawie. Konsul informuje w nim polskie władze o aresztowaniu Marka Kośmickiego w Czechosłowacji. Szyfrogram przysłany do Warszawy przez Konsulat Generalny PRL w Ostrawie. Konsul informuje w nim polskie władze o aresztowaniu Marka Kośmickiego w Czechosłowacji.
archiwum ipn

Poznałem go w czasie zbierania materiałów do tekstów o odchodzeniu Prymasa Tysiąclecia. Wiedziałem, że ma w biografii „przemytniczy” epizod, który mógł skończyć się tragicznie, gdyby nie sprzyjające okoliczności i interwencja polskiego Kościoła. Jego znajomość z prymasem Wyszyńskim rozpoczęła się w latach 70. XX w., od spotkania w duszpasterstwie akademickim. Później prymas skierował go do pracy w Komisji ds. Apostolstwa Świeckich, której przewodniczącym był kard. Karol Wojtyła. – Jeździłem co jakiś czas na spotkania, które odbywały się w pałacu arcybiskupim w Krakowie. Opowiadałem kard. Wojtyle o moich kontaktach słowackich – wspomina dr Kośmicki. – O problemach słowackich katolików informowałem też zaprzyjaźnionego z kard. Wojtyłą biskupa Andrzeja Marię Deskura, którego poznałem w Rzymie. Mówiłem mu, że przewożę dla nich książki.

Marek Kośmicki.   Marek Kośmicki.
Tomasz Gołąb /Foto Gość

Prośba Fero

W problemy Kościoła na Słowacji wprowadził go młody słowacki matematyk František Mikloško, przez przyjaciół nazywany Fero lub Ferko. Pracował w Bratysławie w Słowackiej Akademii Nauk, w zakładzie cybernetyki. W latach 70. XX w. przebywał w Warszawie na studiach podyplomowych. Słowak uczęszczał do kościoła akademickiego św. Anny w Warszawie i wtedy bliżej poznał się z polskim lekarzem. Mikloško opowiadał o życiu Kościoła na Słowacji, pozbawionego podstawowych praw, które u nas były czymś zwyczajnym. Kiedy dowiedział się, że Kośmicki wybiera się na stypendium do Rzymu, poprosił go, aby pomógł sprowadzić im stamtąd książki religijne, przede wszystkim dla dzieci. Mógł je dostać w słowackim Instytucie Świętych Cyryla i Metodego, położonym na peryferiach Rzymu, prowadzącym działalność wydawniczą.

Gdy dr Kośmicki udał się pod wskazany adres, został serdecznie przyjęty. Słowacy przekazali mu paczkę, którą – wracając do kraju – zostawił w Bratysławie. Odwiedził Mikloškę w pracy i przekazał mu pakunek. Robił to również przy następnych wyjazdach. Początkowo brał 5–6 kilogramów książek i przewoził je w plecaku. Później zaczęło ich przybywać.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.