Oprawcy nie są niepokonani

GN 34/2021

publikacja 26.08.2021 00:00

O trudnościach i dylematach związanych z realizacją filmu „Mistrz” mówi jego reżyser Maciej Barczewski.

Oprawcy nie są niepokonani ROBERT PALKA

EDWARD KABIESZ: Z opracowań historyków i wspomnień więźniów wiemy, że w niemieckich obozach koncentracyjnych odbywały się zawody sportowe. Jakie znaczenie miały one dla więźniów?

MACIEJ BARCZEWSKI: Za wprowadzeniem sportu do obozów koncentracyjnych stali nie tyle więźniowie, ile funkcjonariusze. Dla nich stanowiło to urozmaicenie codzienności obozowej. Można powiedzieć, że były to najczęściej osoby o niewyszukanych potrzebach. Natomiast z licznych relacji więźniów wynikało, że dla nich sportowe starcia miały istotne znaczenie. Jeżeli na ringu Polak walczył z Niemcem, który jeszcze kilka godzin wcześniej bił więźniów, to w więźniach uwalniały się bardzo silne emocje. Z różnych relacji wynika, że więźniowie na kilka chwil zapominali, gdzie się znajdują i co ich czeka. Sukces w zawodach sportowych podtrzymywał wiarę, że oprawcy nie są niepokonani. Emocje udzielały się też funkcjonariuszom.

Największą popularnością cieszyły się piłka nożna i boks. Pan na bohatera swojego filmu wybrał boksera. Dlaczego?

Zawody sportowe w obozach koncentracyjnych zaczęły się właśnie od boksu. Tadeusz Pietrzykowski był pierwszym więźniem, który boksował o życie. Potem poza boksem i piłką nożną organizowano też zawody w innych dyscyplinach, np. wyścigi pływackie, które odbywały się w zbiorniku przeciwpożarowym.

Do chwili realizacji filmu Pietrzykowski był postacią nieznaną.

Rzeczywiście, znało go tylko wąskie grono historyków. W powszechnej świadomości to nazwisko utożsamiano ze Zbigniewem Pietrzykowskim, słynnym powojennym pięściarzem, naszym olimpijczykiem, który nie był krewnym Tadeusza Pietrzykowskiego. W mojej rodzinie tematyka oświęcimska nie była czymś niezwykłym, bo mój dziadek przez kilka lat był więźniem Auschwitz. Od dziecka interesowałem się historią obozu i któregoś dnia, czytając po raz kolejny opowiadania Tadeusza Borowskiego, w jednym z nich trafiłem na wtrącone mimochodem zdanie o więźniu nr 77, który „boksował Niemców jak chciał, biorąc na ringu odwet za to, co inni dostali na polu”. To zdanie bardzo mnie zaintrygowało, bo taka osoba, która bije Niemców w obozie, wydawała mi się kimś niezwykłym, o dużym potencjale filmowym. Zacząłem badać, kim był numer 77. Skontaktowałem się z rodziną Tadeusza Pietrzykowskiego. Wielu reżyserów wyrażało chęć nakręcenia filmu na podstawie tej historii, ale w Polsce do tego nie doszło. Tylko w 1962 roku słowacki reżyser Peter Solan nakręcił „Boksera i śmierć” na podstawie prozy Józefa Hena inspirowanej postacią Pietrzykowskiego.

Dostępne jest 32% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.