Wielka w Górkach Wielkich

Barbara Gruszka-Zych

|

Nowy numer 33/2021

publikacja 19.08.2021 00:00

„Gdyby nie Górki, nie byłabym chyba wróciła. Tu przeżyłam najtragiczniejsze i najszczęśliwsze chwile mego życia” – napisała o swoim ukochanym miejscu na ziemi Zofia Kossak-Szczucka.

Diana Pieczonka-Giec uważa gabinet pisarki  za ważne miejsce muzeum. Diana Pieczonka-Giec uważa gabinet pisarki za ważne miejsce muzeum.
JÓZEF WOLNY /foto gość

Kiedy w 1957 r. wróciła z emigracji w Anglii, mimo że otrzymała od władz państwowych mieszkanie w Warszawie, przyjechała do naszych Górek Wielkich – opowiada Diana Pieczonka-Giec, od czterech lat kierownik Muzeum Zofii Kossak-Szczuckiej. – Tu przeżyła najszczęśliwsze lata, bo po debiutanckiej „Pożodze” właśnie w tym miejscu na serio rozpoczęła się jej kariera literacka. Tu wyszła ponownie za mąż za Zygmunta Szatkowskiego i urodziło im się dwoje dzieci. Niestety, tutaj spotkała ją największa matczyna tragedia, jaką była śmierć dziewięcioletniego syna Julka. Zofia Kossak-Szczucka to pisarka zakazana przez długie lata PRL-u i aż cud, że przetrwał dom i pamiątki po niej.

– Dla mnie to niezwykła osoba, która przeżyła trudne życie, nie mając nigdy do świata pretensji – opowiada Joanna Jurgała-Jureczka, znawczyni Kossaków, autorka wielu książek o nich, przez kilka lat kierownik tutejszego muzeum, stale zafascynowana postacią twórczyni „Szaleńców Bożych”. – Była bliska Nagrody Nobla i ekranizacji swojej powieści w Hollywood. Zawsze o krok od pełni szczęścia, które nagle coś burzyło. A jednak pogodna, pełna zaufania i wiary odchodziła w Górkach Wielkich bez gorzkiej refleksji, że ominęły ją zaszczyty, że skazywano ją na śmierć i zapomnienie – dodaje. Jurgała-Jureczka podkreśla, że zajmuje się Kossakami, odkąd Zofia „przedstawiła” jej stopniowo całą swoją rodzinę. To nieplanowana życiowa przygoda, która wciąż trwa.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.