Pochwała szkody

Franciszek Kucharczak

|

GN 31/2021 Otwarte

publikacja 05.08.2021 00:00

Myśl wyrachowana: Prawdziwa życzliwość polega na tym, że życzysz drugiemu zbawienia.

Pochwała szkody

Gdy czwórka naszych złotych medalistek na olimpiadzie w Tokio dziękowała przed kamerami swoim bliskim, jedna z wioślarek, Katarzyna Zillmann, wyraziła wdzięczność… swojej dziewczynie.

Nie żeby mnie to jakoś szczególnie zaskoczyło. Tego rodzaju coming outy to nie pierwszyzna, a ich ideologiczny cel dawno stał się zupełnie jasny. Wioślarka nie ukrywa zresztą, że „walczy z homofobią”.

Wierzę, że kobieta ma szlachetne intencje, i rozumiem, że aktualnie nie dostrzega destrukcyjnego wpływu, jaki przez to wywiera. Oby to kiedyś zobaczyła. Jednak raczej nie pomogą jej w tym ci, którzy deklarując przynależność do Kościoła, jednocześnie wyrażają aprobatę dla postaw rażąco sprzecznych z Ewangelią. A tak właśnie reagowali w sieci niektórzy zdeklarowani katolicy, uniesieni duchem „tolerancji”. Najwyraźniej nie widzą żadnego problemu, gdy medalistka propaguje sposób życia z definicji duchowo szkodliwy, za to widzą problem w głosach dezaprobaty. Ba – robią wrażenie, jakby taki coming out był wręcz godny pochwały, bo przecież to „normalne, że dziewczyna chce wyrazić wdzięczność osobie bliskiej”. Pojawiły się też zarzuty wobec osób poirytowanych prowokacją sportsmenki, że prezentują „lęk przed ludźmi żyjącymi inaczej”. Autorzy tych opinii radzą cieszyć się z medalu, a nie „doszukiwać się ideologizacji sportu”.

No cóż, sukces sportowy to jedno, a zachwalanie grzechu to drugie. Można się cieszyć z pierwszego, a drugim się martwić, prawda?

Nie wydaje mi się, żeby sukces olimpijski czy jakikolwiek inny stanowił patent na szerzenie złych wzorców moralnych. Człowiek radośnie zasiewa ciemność, a my mamy beztrosko oklaskiwać jego tragiczne wybory? Co z tego, że inaczej to widzą gwiazdy sportu czy estrady, co z tego, że towarzyszy im powszechna akceptacja społeczna? Zdaje się, że dla nas ostatecznym autorytetem jest Bóg, zgadza się?

Nie mogę się więc w pełni cieszyć z sukcesu medalistki. Nie potrafię zdobyć się na beztroskę, gdy widzę, jak ktoś, przy okazji triumfu sportowego, dokłada kolejny kamień do duchowej degradacji swojej i innych. Czegoś takiego nie zrównoważy milion medali. „Cóż za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” – pyta Jezus.

Czy to już nieaktualne?

Naprawić innych się nie da, ale powstrzymać się od ich psucia – już tak. Dlatego jako chrześcijanin nie mogę udawać, że nie ma problemu, gdy jest problem. Nie mogę w imię koślawej „tolerancji” zapominać o miłości. Bo miłość, według najprostszej definicji, znaczy chcieć dobra dla drugiej osoby.

Odpowiedzcie, wyznawcy Chrystusa: jakie dobro widzicie w tym, co odwodzi od dobra ostatecznego? •

Praktyka „katolika”

Administracja Joego Bidena dąży do wymuszenia od każdego obywatela USA pieniędzy na aborcję w kraju. Jak donosi serwis HLI, chodzi o pominięcie tzw. poprawki Hyde’a, która od 1980 roku zakazywała finansowania aborcji z pieniędzy amerykańskich podatników. Podkomisja Izby Reprezentantów USA zatwierdziła właśnie ustawę budżetową na przyszły rok, w której poprawki Hyde’a nie ma. Nie ma też tzw. poprawki Weldona, która nie pozwalała agencjom rządowym dyskryminować podmiotów opieki zdrowotnej, które odmawiają płacenia za aborcje. Dzieje się tak pomimo faktu, że większość Amerykanów popiera obie poprawki. Jest to o tyle ciekawe, że prezydent „katolik” wolę społeczeństwa przedkłada podobno ponad wszystko. Teraz jednak widać, że jest inaczej. Skoro więc prezydent USA ani Bogu nie służy, ani ludowi, to komu? No komu?•

Troska rajdowca

Lewis Hamilton, mistrz świata Formuły 1, zaatakował na Instagramie węgierską ustawę o ochronie dzieci (która m.in. zabrania propagowania w szkołach „zmiany płci”). Minister sprawiedliwości Węgier Judit Varga zwróciła mu uwagę, że przyłącza się on do „obozu producentów fake newsów”. Dodała, że „ochrona węgierskich dzieci należy do węgierskich rodziców”, i poradziła mu, żeby najpierw przeczytał ustawę, zanim ją skrytykuje. E tam, a po co facet ma to czytać? W ustawie chodzi o dzieci, a w krytyce o grube interesy.•