Słudzy narodu

Piotr Legutko

|

GN 30/2021

publikacja 29.07.2021 00:00

Sama popularność to za mało, by ubiegać się o mandat przywódcy.

Beppe Grillo, najpopularniejszy w latach 90. włoski komik, założył Ruch Pięciu Gwiazd, który osiągnął nieoczekiwanie doskonały wynik w wyborach. Beppe Grillo, najpopularniejszy w latach 90. włoski komik, założył Ruch Pięciu Gwiazd, który osiągnął nieoczekiwanie doskonały wynik w wyborach.
MASSIMO PERCOSSI /EPA/pap

Klasa polityczna ma fatalną opinię. Problem nie dotyczy jednej partii czy jednego kraju. Wyborcy pod różnymi szerokościami geograficznymi zniechęceni do zawodowych polityków coraz częściej pokładają nadzieję w celebrytach. Głosują na aktorów, dziennikarzy, sportowców. Ci zaś swoją popularność i rozpoznawalność wnoszą jako kapitał do świata polityki. Jeśli jest to kapitał jedyny, nadzieja pokładana w celebrytach szybko przechodzi w rozczarowanie. Ale ludzie tak bardzo pragną zmiany, że w ciemno inwestują swoje głosy w kolejnych odnowicieli, uwiedzeni ich czarem i siłą perswazji. Jedni kierują się dewizą: „Nikt ci tyle nie da, ile ja ci obiecam”, inni przedstawiają się jako prawdziwi słudzy narodu. Wszystkich łączy jedno: nie chcą w żaden jednoznaczny sposób określać swoich poglądów w sprawach zasadniczych.

Głos na Stańczyka

Polska lista obecności celebrytów w polityce jest długa. Zaczęło się w 1989 roku, gdy do Senatu weszła silna grupa wybitnych aktorów (Gustaw Holoubek, Andrzej Łapicki, Andrzej Szczepkowski). Motywacja wówczas była jednak zupełnie inna od tej, jaką dziś prezentują celebryci. Gwiazdy kina, teatru i telewizji miały przyciągnąć głosy na listę Solidarności. Pełniły rolę służebną dla ważnej sprawy. Żaden z senatorów Komitetu Obywatelskiego nie przejawiał ambicji politycznych.

W kolejnych, w pełni demokratycznych wyborach było już inaczej. Ale motywacja artystów także nie sprowadzała się do chęci realnego udziału we władzy. Janusz Rewiński (Polska Partia Przyjaciół Piwa) odgrywał raczej rolę współczesnego Stańczyka. I można domniemywać, że tego właśnie od niego wyborcy oczekiwali. Gdy Jan Pietrzak, satyryk posiadający ogromny autorytet i uwielbienie publiczności, postanowił na serio wystartować w wyborach prezydenckich (w 1995 roku), poniósł sromotną klęskę, zdobywając niewiele ponad 200 tys. głosów – 1,12 proc. poparcia. I Rewiński, i Pietrzak nadal są obecni w polityce, ale raczej jako osoby wspierające obóz prawicy. Podobnie jak cała armia aktorów występujących na manifestacjach i konwencjach obecnej opozycji, ale bez zamiaru robienia politycznej kariery. Jak na razie…

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.