Opieka kontra niewolnictwo

Krzysztof Bronk

|

VATICANNEWS.VA

publikacja 24.07.2021 08:00

Osoby, które doświadczyły niewolnictwa, przymusowej prostytucji potrzebują stałej opieki, aby ponownie w nią nie wpaść.

Te kajdanki łatwo rozpiąć... Te kajdanki łatwo rozpiąć...
Józef Wolny /Foto Gość

Osoby, które doświadczyły niewolnictwa, przymusowej prostytucji potrzebują stałej opieki, aby nie tylko wyrwać się z sieci zniewolenia, ale i ponownie w nią nie wpaść. Wskazuje na to s. Gabriella Bottani, koordynatorka międzynarodowej organizacji Talitha Kum.

 W związku z przypadającym 30 lipca Światowym Dniem Walki z Handlem Ludźmi organizacja zainicjowała kampanię medialną #CareAgainstTrafficking – opieka kontra handel. Przytacza ona historie kobiet, którym udało się uwolnić z sieci seksualnego niewolnictwa.    

Nigeryjka Kate została zmuszona do prostytucji mając zaledwie 11 lat. Obiecywano jej naukę w dobrym gimnazjum. Peruwianka Rosa miała pracować w prestiżowej restauracji. Ugandyjka pracowała w fabryce chemicznej, a skończyła jako domowa niewolnica. To tylko nieliczne z wielu świadectw przytaczanych w tych dniach przez organizację Talitha Kum. Jest w nią zaangażowanych 3 tys. zakonnic w 90 krajach. W ubiegłym roku udzieliły wsparcia 17 tys. osób.

Jak mówi Radiu Watykańskiemu s. Bottani, niewolnictwo to zjawisko, które budzi w nas lęk lub obojętność. Dlatego ważne jest, by nie pracować w pojedynkę, lecz wspólnie stawiać czoła tej pladze.

 „W trudnych czasach, takich jak obecnie, tym bardziej musimy uważać na wszystkie te sytuacje, które oswajają nas z wykorzystywaniem. Papież Franciszek bardzo często ostrzega nas przed niebezpieczeństwem obojętności. My wiemy, że to właśnie obojętność stwarza warunki, w których niewolnictwo może się rozwijać i uchodzić za coś normalnego. Nie możemy sobie zatem pozwolić na odprężenie, musimy pozostać czujni, aby godność każdej osoby była szanowana – mówi papieskiej rozgłośni siostra Bottani. – Inną przeszkodą, którą musimy w sobie przezwyciężyć jest lęk. Lęk nie tylko o naszą nietykalność fizyczną, ale także strach przed nawiązaniem relacji z kimś, kto został zraniony. Często bowiem boimy się kontaktu z ranami innych ludzi, bo stawia nas to w niewygodnej sytuacji. Przez wszystkie te lata, odkąd jestem zaangażowana w Talitha Kum, coraz bardziej się przekonuję, że najważniejsze w tym wypadku jest podjęcie współpracy z innymi, łączenie naszych sił. Trzeba jednoczyć siły dobra, które są obecne w naszym społeczeństwie, wspierać się nawzajem, bo razem możemy znaleźć w sobie odwagę, by spojrzeć prawdzie prosto w oczy. Bardzo często odwracamy bowiem wzrok, bo nie wiemy, co zrobić, czujemy się bezsilni. I rzeczywiście w pojedynkę niczego nie zrobimy. Ale jeśli spojrzymy na to razem z innymi, może dokonać się cud. Ja już wielokrotnie się o tym przekonałam w naszej sieci Talitha Kum.“