Odnowienie i rozwój

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 29/2021 Otwarte

publikacja 22.07.2021 00:00

Nowe motu proprio Franciszka, wprowadzające poważne zmiany dotyczące sprawowania Mszy Świętych w rycie przedsoborowym, wywołało wiele emocji.

Odnowienie i rozwój

Trudno się dziwić emocjom, zwłaszcza tych, którzy przywiązani są do liturgii trydenckiej, choć dobrze byłoby czasem głębiej zastanowić się nad motywami tego przywiązania. Sami zainteresowani powtarzają często, że chodzi o ryt od początku występujący w Kościele, co nie do końca jest prawdą, bo owszem, Pius V zwołał koncylium uczonych badających najwcześniejsze i najbardziej autentyczne teksty liturgiczne, niemniej jednak nie chodzi o takie, które faktycznie miałyby 2000 lat. Tak, liturgia ewoluowała i zmieniała się, zarówno Sobór Trydencki, jak i Watykański II w tym względzie dokonały bardzo radykalnych zmian. Różnica między nimi jest taka, że konstytucja Piusa V promulgująca nowy mszał zawierała sformułowanie, iż „po wsze czasy” nic już w tym względzie zmienić nie będzie można, a konstytucja Sacrosanctum concilium stwierdzała: „Ponieważ Sobór święty postawił sobie za cel: przyczynić się do coraz większego rozwoju życia chrześcijańskiego wśród wiernych, lepiej dostosować do potrzeb naszych czasów podlegające zmianom instytucje, popierać to, co może ułatwić zjednoczenie wszystkich wierzących w Chrystusa i umocnić to, co prowadzi do powołania wszystkich ludzi na łono Kościoła, dlatego uznał, że w szczególny sposób należy zatroszczyć się także o odnowienie i rozwój liturgii”. To tylko jeden, pierwszy punkt wspomnianej konstytucji.

Na szerokiej fali dyskusji pozwoliłem sobie sięgnąć do publikacji z tamtego okresu, między innymi autorstwa księdza Stanisława Burzawy. W artykule „Soborowa reforma liturgiczna odnową Kościoła” stwierdził on między innymi: „Należy przyznać, nawet bez większego zastanowienia, że dzieło II Soboru Watykańskiego w dziedzinie liturgii zawiera w sobie wartości, które w pełni będą mogły być ocenione przez przyszłe pokolenia”. No cóż, miał rację, choć byłbym ostrożny z ferowaniem wyroków na temat tego, jak te przyszłe pokolenia reformę ocenią i które to pokolenia będą. W tych współczesnych można spotkać sporo ludzi, którzy oceniają ją negatywnie, co gorsza, uznając, iż można ją obwinić za kryzys w Kościele, odchodzenie wiernych i sekularyzację. Ksiądz Burzawa przewiduje takie wątpliwości, gdy pisze: „Wierni narodzeni w Kościele i zwyczajnie pouczeni o prawdach wiary, przyzwyczajeni do tradycyjnego kultu, mogą zadawać sobie pytanie: po co zmieniać liturgię? W ciągu tylu wieków chrześcijaństwo przechowało obrzędy, do których przyzwyczailiśmy się; przechował się język łaciński, śpiew gregoriański, obrzędy sakramentów świętych, które potrafimy przyjmować. Liturgia ujednoliciła się w pewnym sensie, po co więc tykać tej budowli, która wykazała w ciągu wieków swoją solidność i znaczenie?”. Przewidujący autor natychmiast odpowiada: „Sama historia daje odpowiedź na to pytanie. To nie misja Kościoła się zmienia, ale zmieniają się warunki ludzkiego życia, a Kościół mimo tych zmian ma za zadanie przekazywać ludziom życie Boże”. •