Jak uratować beatyfikację

Milena KINDZIUK

|

GN 28/2021 Otwarte

Bez naśladowania Maryi nie ma głębokiej wiary i duchowości. To jest przesłanie Wyszyńskiego na dziś.

Jak uratować beatyfikację

Ktoś należący do elity Kościoła przekonywał mnie ostatnio, że trzeba „ratować” beatyfikację kard. Wyszyńskiego. Ona się odbędzie, ale czy przyniesie duchowe poruszenie? Chyba miał rację, że problemem jest dotarcie z przesłaniem przyszłego błogosławionego do ludzi młodych. Do tych, którzy nie pamiętają komunizmu, a z lekcji historii niekoniecznie wiedzą, kim był Bolesław Bierut, za którego prymas się modlił, podkreślając, że nikt nie zmusi go do nienawiści. Konkluzja mojej rozmowy? Jedyne, co można uczynić, to wskazywać – w domu, w kościele, w mediach – konkretne aspekty wiary i duchowości Wyszyńskiego.

W pierwszej kolejności warto wyeksponować (a potem naśladować) maryjność prymasa, ukształtowaną jeszcze w jego domu rodzinnym w Zuzeli, gdzie wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej. Jako dziecko zastanawiał się, czy skuteczniejsza jest Czarna, czy Biała Pani. Całe jego późniejsze życie jest dowodem niezwykłego zawierzenia Maryi. Gdy prymas zachorował na tyfus i gruźlicę, to Ją błagał o wstawiennictwo do Boga, by mógł odprawić w życiu choć jedną Mszę św. I… cudownie wrócił do zdrowia. Jako prymas Polski od Niej się uczył, jak ufać Jezusowi w trudnych sytuacjach. Gdy kiedyś współpracownicy Wyszyńskiego szukali rozwiązania trudnej sprawy, zaproponował: „Dzieci moje, zmówmy »Zdrowaś, Maryjo«, pomódlmy się i połóżmy się spać, a jutro Pan Jezus i Matka Boża pokażą nam rozwiązanie”. Często w kazaniach mówił o ufnej postawie Maryi w stosunku do Syna: „Uczyńcie wszystko, cokolwiek wam powie” – nawet jeśli będą to rzeczy niełatwe.

Wyszyński wskazał drogę do Jezusa przez Maryję. Przekonywał, że bez Jej naśladowania nie ma głębokiej wiary i duchowości. I to właśnie może być przesłanie prymasa na dziś. Można je przełożyć na konkret: choćby modlitwę różańcową (może też wspólną w rodzinie?). Wyszyński zdaje się mówić dzisiaj do nas, żyjących w szalonym tempie, umęczonych pandemią, lękających się o wiele spraw doczesnych, że Maryja jest najlepszą i najczulszą Matką, która pomaga trwać w wierze, ale wskazuje na swego Syna. To On jest najważniejszy, Ona natomiast może tylko do Niego poprowadzić. Jeżeli wrześniowa beatyfikacja pozwoli choćby dostrzec ten aspekt, będzie to już bardzo wiele.•