Co masz w ręku?

Marcin Jakimowicz

Panie, nie oglądałeś wiadomości? Nie wiesz, co się dzieje w kontrolowanym przez muzułmanów Pakistanie? Mam tam ruszyć? „Przepraszam, Mojżeszu, co trzymasz w ręku?”.

Co masz w ręku?

To była jedna z najważniejszych lekcji, jakie usłyszałem. Niestety przypominam sobie o niej zbyt rzadko.

Gdy usłyszałem o Leifie Hetlandzie, który po słowach: „Zobaczysz milion muzułmanów przyjmujących Jezusa” ruszył do Pakistanu, nie dowierzałem. Przekonały mnie kręcone w Islamabadzie dokumentalne filmy, rejestrujące jego karkołomną misję. Szybko został oskarżony o bluźnierstwo przeciwko Mahometowi. „Tylko Bóg trzyma mnie przy życiu, bo w każdej chwili muzułmanie mają prawo mnie zabić. Ludzie Zachodu muszą wylać tyle łez, by w krajach wschodu spadł deszcz. Panuje tam zło tak potężne, że trudno o tym mówić bez płaczu” ‒ woła Norweg.

Wspominając swą pierwszą wyprawę do Pakistanu, opowiada: „Czy się bałem? Bardzo... Modliłem się w miejscowości Multan. Staliśmy na scenie, opowiadałem o Jezusie i myślałem, że zaraz przyjdzie jakaś grupa, by mnie zabić. Byłem przerażony. Bóg łamał we mnie mentalność zastraszonego niewolnika i obdarowywał poczuciem Bożego synostwa. Dziś wiem, że Jego miłość usuwa lęk. Gdy masz Jego Obecność, masz wszystko. Wielokrotnie pomagała mi w posłudze scena z Księgi Wyjścia. Bóg mówi: Mojżeszu: rzuć laskę na ziemię. Nie możesz trzymać się kurczowo tego, co masz! Przerażony, uciekający przez wężem Mojżesz nagle staje się człowiekiem z Bożą laską, z Bożymi możliwościami, autorytetem, obecnością, pokojem, miłością. Coś zmienia się w jego naturze. Wyobrażam sobie jego dialogi z Najwyższym w chwilach, gdy wpadał w panikę: „Mojżeszu, przepraszam, co masz w swoim ręku?”. „Boże, ja nie chcę teraz rozmawiać o żadnej lasce! Mam problem! Nie oglądałeś wiadomości? Nie widzisz, co się dzieje w kontrolowanym przez muzułmanów pakistańskim Lahore?” „Przepraszam, Mojżeszu, co masz w swoim ręku?”

Jeśli twą głowę bombardują tysiące czarnych scenariuszy, przypomnij sobie, co trzymasz w ręku.