publikacja 10.06.2021 00:00
Jest coś symbolicznego w tym, że II wojna światowa zaczyna się i kończy na pokładach okrętów.
Craig Symonds
II wojna światowa
na morzu
Znak
Kraków 2020
ss. 896
Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób, będąc zapatrzonym w zupełnie inne punkty: oblężony Leningrad, dymiące kominy Auschwitz-Birkenau czy warszawskie kanały. Craig Symonds w „II wojnie światowej na morzu” proponuje jednak inną perspektywę: pełne zanurzenie.
Schleswig-Holstein (na zdjęciu) to coś więcej niż okręt. To symbol, w którym zostało zawarte wszystko to, co bolało Niemcy po I wojnie światowej. Schleswig-Holstein został zwodowany w 1906 r., a już w 1917 uznany za zbyt przestarzały i przekształcony w pływające koszary. Był zabytkiem, reliktem dawnych czasów. Wspomnieniem dawnych Niemiec, tych sprzed traktatu wersalskiego, który III Rzesza odbierała jako upokorzenie. W nowej rzeczywistości zyskał drugie życie jako okręt cel do ćwiczeń artyleryjskich. Gdy pod koniec sierpnia 1939 r. zacumował w gdańskim porcie, jako powód przybycia podał „kurtuazyjną wizytę”: upamiętnienie 25. rocznicy bitwy pod Tannenbergiem (dzisiejszy Stębark) – największego zwycięstwa Niemiec w czasie I wojny światowej, w propagandzie opisywanego jako „rewanż za Grunwald”.
Dostępne jest 52% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.