Pęknięte serca

Maciej Kalbarczyk

|

GN 23/2021

publikacja 10.06.2021 00:00

W czasie wojny dzieci przebywały w wielu niemieckich obozach, ale rzadko pozbawiano je opieki najbliższych. Kinder-KL Litzmannstadt stanowił niechlubny wyjątek.

Przez obóz w Łodzi przeszły tysiące polskich dzieci. Przez obóz w Łodzi przeszły tysiące polskich dzieci.
wikipedia

Wicepremier prof. Piotr Gliński, rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak oraz dyrektor Oddziału IPN w Łodzi dr hab. Dariusz Rogut podpisali list intencyjny w sprawie współpracy na rzecz utworzenia muzeum upamiętniającego ofiary tzw. obozu prewencyjnego Policji Bezpieczeństwa w Łodzi dla małoletnich Polaków (niem. Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmann­stadt). Przez ten lager, zlokalizowany na terenie getta, w latach 1942–1945 przeszło co najmniej 3 tys. polskich dzieci (według niektórych szacunków nawet kilkanaście tysięcy). „Nie było gazu i krematorium, bo nie były potrzebne. Zabijano nas głodem, pracą, biciem i mrozem” – wspominał ocalały Jerzy Jeżewicz.

Za polskość

„Wojna rozbiła wiele rodzin, a uprawnieni do wychowywania nie są w stanie spełniać swych obowiązków, polskie zaś szkoły zamknięto. Dzieci polskie, wałęsające się bez jakiegokolwiek nadzoru i zajęcia, handlują, żebrzą, kradną, stając się źródłem moralnego zagrożenia dla młodzieży niemieckiej” – pisał Heinrich Himmler. Podejmując decyzję o utworzeniu obozu, Reichs­führer SS wzorował się na zlokalizowanym w Dolnej Saksonii Jugendschutzlager Moringen, gdzie od czerwca 1940 r. przetrzymywano młodocianych niemieckich kryminalistów. Różnica polegała jednak na tym, że do ­Kinder-KL Litzmannstadt miały trafić niewinne dzieci.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.