Powrót wszech czasów

Jakub Jałowiczor

Przydałby mi się superstatystyk powstały z połączenia archiwisty z czasów „Gola”, Cyzia i Kowalczyka ze współczesnym internetem.

Jakub Jałowiczor Jakub Jałowiczor

Kiedyś to były statystyki. Kibice w podeszłym piłkarsko wieku pamiętają na pewno magazyn „Gol” z legendarną czołówką opowiadającą o tym, jak to idzie środkiem Kowalczyk, ale tam dośrodkowanie do Cyzia, jest Kowalczyk. Pojawiało się tam naprawdę sporo statystyk, a czasy były przecież analogowe. Sprawdzenie wyników dotychczasowych meczów Legii z Widzewem wymagało od zakurzonych archiwistów wielu godzin pracy w najściślej zastrzeżonych katalogach PZPN. Pod kreską obliczano, ile bramek padało średnio w meczach ostatniej kolejki pierwszej ligi (nie żadnej Ekstraklasy) i ilu kibiców oglądało spotkania na drewnianych ławach pozbawionych zadaszenia stadionów. Wiele potu i atramentu trzeba było wylać, by prowadzący mógł powiedzieć do mikrofonu zrobionego z łyka, że najczęstszy wynik całej rundy jesiennej to 1:0.

Wszystko się zmieniło. We współczesnej zinformatyzowanej redakcji dziennikarze w parę sekund ustalają, że Neymar jest pierwszym piłkarzem od 2013 r., który strzelił bramkę prawą nogą w trzech z rzędu rewanżach u siebie między sześćdziesiątą a osiemdziesiątą minutą. Komentarze są pełne takich wyliczeń, dzięki czemu Robert Lewandowski, zanim został staromodnie rozumianym najskuteczniejszym napastnikiem w dziejach Bundesligi, bił jakieś rekordy średnio dwa razy w tygodniu. Dla przeciętnego polskiego ligowca też się zresztą zawsze znajdzie zestawienie, w którym będzie pierwszy. Może i nie wnosi to wiele do wiedzy kibiców o poziomie piłkarzy, ale to, jak szybko można zebrać i zestawić dane budzi mój szczery podziw.

Co by powstało, gdyby udało się sprząc statystyka z czasów „Gola”, Cyzia i Kowalczyka ze współczesnym internetem? Przy zasobie danych i mocach obliczeniowych takiego bytu gasłyby ze wstydem chmury Amazona i komputery NASA. Nie byłoby takiej informacji, której nie dałoby się zdobyć i przedstawić liczbowo. Można by było obliczyć średnią wszechświata.

Piszę o tym wszystkim, bo taki superstatystyk by mi się przydał. Słyszałem niedawno, że lada chwila Donald Tusk wróci do Polski, żeby pomóc opozycji i że wiadomo to z pewnego źródła, a sam były premier nie zaprzecza. Superstatystyk jest mi potrzebny, bo chciałbym się dowiedzieć, który raz w ciągu ostatnich trzech lat słyszę o powrocie Tuska, a sam już nie policzę.