Uniezależnieni

Marcin Jakimowicz

Weź dziecko za rękę, zanim koledzy powiedzą mu, że to obciach i będzie za późno. Dzieci są zależne od rodziców i nie udają, że tak nie jest. Nie nucą mantry o swej niezależności.

Uniezależnieni

Kończę właśnie tekst o tym, dlaczego mamy „stać się jak dzieci, by wejść do Królestwa”. Zauważyłem pewien mechanizm: dzieci są w stu procentach zależne od świata rodziców i… nie przeszkadza im to. Nie udają, że tak nie jest.

Tymczasem dorośli nucą mantrę o swej rzekomej niezależności. Nie chcą słyszeć o mechanizmach mediów społecznościowych, algorytmach zmieniających oblicze cywilizacji. Zatykają uszy, gdy wspomina się, jak bardzo są uzależnieni od reklam, państwa, społeczeństwa, opinii innych i o tym, że pandemia jedynie obnażyła te mechanizmy. Znam setki „niezależnych” i „samodzielnie myślących”, którzy ubierają się wedle schematu Ctrl-C, Ctrl+V, konsumują z góry przygotowaną popkulturową papkę, wypowiadają się cytatami z podcastów i biegną w podskokach, by kupić lody „Ekipy” tylko dlatego, że polecił je jeden z youtuberów.

Na Spotify drażni mnie szufladka „muzyka alternatywna”. Niezależna od czego? Od kogo? Rozumiałem garażowe granie Izraela czy załóg punkowych w latach osiemdziesiątych, ale dziś? „My niezależni, niezależni”… - śpiewał w Aptece Kodym, gdy jeszcze uchodziło to na sucho. Zerkam na współczesny alternatywny „spis lokatorów” i za Chiny nie mogę pojąć tej niezależności. Przecież to często celebryci, znani z tego, że są znani…

Małe dzieci są czyste. Nie wstydzą się swej zależności od świata dorosłych. Nie kopiują utartych wzorców. Nie wiedzą, że niektórych rzeczy nie wypada i są pytania, których się nie zadaje. Mają pragnienia. Marzą. Do czasu, zanim dobiorą się do nich dorośli z nieodłącznym: „Trudno, takie jest życie”, „Pewnych rzeczy nie przeskoczysz”.