EuGeniusz II RP

Maciej Rajfur

|

GN 18/2021 Otwarte

publikacja 06.05.2021 00:00

Choć Józef Piłsudski nie interesował się budową portu w Gdyni, Eugeniusz Kwiatkowski zakupił trzy stateczki żeglugi przybrzeżnej i dwa z nich nazwał imionami córek marszałka: Jadwiga i Wanda. Pod nieobecność Piłsudskiego pojechał do jego rezydencji w Sulejówku i zaproponował dziewczynkom, aby zostały matkami chrzestnymi statków.

EuGeniusz II RP Stanisław Piotrowski /CAF/PAP

Następnego dnia legendarny polski przywódca powitał Kwiatkowskiego słowami: „Pan mi zrobił rewolucję pałacową”. Nie chciał słyszeć o wyprawie do Gdyni, ale córki nie ustąpiły. Od tego momentu Józef Piłsudski nie sprzeciwiał się żadnym wydatkom na port w Gdyni.

Umysł ścisły i biało-czerwony

Eugeniusz Kwiatkowski urodził się 30 grudnia 1888 roku w szlacheckiej i inteligenckiej rodzinie o patriotycznych tradycjach. Kiedy rozpoczął w 1907 roku studia na Wydziale Chemii Technicznej na Politechnice Lwowskiej, wszedł w skład Związku Młodzieży Polskiej. Studia po trzech latach postanowił kontynuować w Monachium, skąd powrócił z dyplomem inżyniera chemii. Niedługo potem ożenił się, a jego życie zaczęło wyglądać na ustatkowane. Gdy wybuchła I wojna światowa, wstąpił do Legionów Polskich, a także działał w Polskiej Organizacji Wojskowej. W tym okresie zaczął przygotowywać spotkania dyskusyjne na tematy historyczne i wolnościowe. Publikował też artykuły i prowadził odczyty dotyczące technologii gazownictwa, chemii węgla kamiennego, znaczenia przemysłu chemicznego. Zaangażował się w działalność Polskiego Towarzystwa Chemicznego, w którym poznał się z Ignacym Mościckim, co później znacząco wpłynęło na jego karierę.

W wolnej Polsce – II Rzeczpospolitej – Kwiatkowski rozpoczął pracę w Gazowni Lubelskiej, ale szybko przeniósł się na Politechnikę Warszawską, gdzie wykładał chemię węgla kamiennego i gazu. Swój prawdziwy talent objawił jednak nieco później, kiedy w 1922 roku Polska wygrała spór z Niemcami o Państwową Fabrykę Związków Azotowych w Chorzowie.

Nie dla partii, dla Polski

Niemcy, opuszczając fabrykę, zabrali całą dokumentację techniczną, licząc na to, że Polakom nie uda się uruchomić produkcji. Szefem zakładu został Mościcki, który powierzył Kwiatkowskiemu stanowisko dyrektora technicznego. Dwóch chemików w ciągu dwóch tygodni uruchomiło linię produkcyjną. Kwiatkowski opracował aż 10 scenariuszy na rozwój fabryki, z których wybrał najlepszy. W ciągu czterech lat okazał się on wielkim sukcesem. Fabryka produkowała więcej niż za czasów niemieckich, a Kwiatkowski dał się poznać jako doskonały organizator.

Dlatego, kiedy w 1926 roku Mościcki został prezydentem, zarekomendował swojego współpracownika na stanowisko ministra przemysłu i handlu. Wówczas niewiele osób znało Kwiatkowskiego, był najmłodszym członkiem rządu (38 lat!), stąd nie miał na początku silnej pozycji. Co ciekawe, jego stanowisko pozostało niezachwiane w czasie ciągłych zawirowań politycznych. Nie wiązał się z żadną opcją polityczną, wolał być lojalny wobec kraju niż konkretnych ludzi.

Cykl-historyczny-PKN-ORLEN

Ciągle nowe wyzwania

Polsce potrzebna była pilnie nadmorska infrastruktura. Budowa portu w Gdyni stała się dla ministra Kwiatkowskiego priorytetem. Prace ruszyły w 1921 roku, inwestycja wciąż jednak utykała z powodu braku środków lub zamieszania z wykonawcami. Kwiatkowski energicznie zabrał się za naprawianie sytuacji. Doprowadził do podpisania umowy z konsorcjum budującym port, która gwarantowała finansowanie gotówką ze Skarbu Państwa i przewidywała premie za każdy fragment portu ukończony przed terminem. Ministrowi zależało na popularyzacji idei polskiej gospodarki morskiej przede wszystkim wśród członków rządu, ale też wśród obywateli. Nie wszyscy podzielali ten entuzjazm. Do jego zadań należało także uporządkowanie prawodawstwa gospodarczego, nadzorowanie rozwoju Warszawskiego Okręgu Przemysłowego, ze szczególnym naciskiem na przemysł zbrojeniowy, ale także komunikacji kolejowej i lotniczej.

W listopadzie 1930 roku Eugeniusz Kwiatkowski podał się do dymisji. Na kilka lat rozstał się z polityką i wrócił do kierowania fabryką w Chorzowie. Wówczas Mościcki doprowadził do uruchomienia drugiej wielkiej fabryki pod Tarnowem (Mościce). Jej zarządzanie powierzył… Kwiatkowskiemu. Był to najtrudniejszy czas dla Państwowej Fabryki Związków Azotowych w Mościcach. Pomyślnie uruchomiona, stanęła przed widmem upadku z powodu ogólnoświatowego kryzysu i spadku popytu na nawozy sztuczne. Ludzie nie wróżyli Kwiatkowskiemu sukcesu, jednak on potrafił dogadać się z pracownikami. A odpowiednio przeprowadzony marketing spowodował, że produkcja wzrosła.

Widział więcej

Kwiatkowski dbał nie tylko o kondycję finansową i rozwój zakładów, ale również o pracowników, którzy mieli do dyspozycji w Mościcach własną służbę zdrowia, mieszkania służbowe, obiekty sportowe, szkołę i przedszkole, stołówkę. Organizowano dla pracowników i ich rodzin wycieczki, zawody sportowe, festyny. Co roku dyrektor fundował 10 srebrnych zegarków z wygrawerowanym napisem „Za wierną pracę” dla najlepszych pracowników – opowiada Julita Maciejewicz-Ryś, wnuczka Eugeniusza Kwiatkowskiego. – Dlatego gdy został powołany w 1935 roku na stanowisko ministra skarbu i wicepremiera, mieszkańcy Mościc zgotowali mu wzruszające pożegnanie. Szpaler ludzi z kwiatami stał wzdłuż drogi prowadzącej od fabryki do dworca kolejowego w Tarnowie – opisuje wnuczka bohatera.

Kwiatkowski był wizjonerem. Brał pod uwagę cały kontekst historyczny, który przyczynił się do zacofania Polski, ale jednocześnie potrafił wyznaczać dalekosiężne cele prowadzące do odbudowy kraju po wojnie i utrzymania jego stabilizacji. Krytykował niedemokratyczne sprawowanie władzy i nadmierny centralizm. Zwracał uwagę na zachowanie stabilności waluty. Miał świadomość, że trudne położenie Polski wymaga ciągłego wzmacniania pozycji i niezależności gospodarczej.

Do rządu wrócił w 1935 roku na stanowisko ministra skarbu i wicepremiera do spraw gospodarczych. Znów stanął przed zadaniem uratowania sytuacji, tym razem chodziło o skarb państwa. Aby odzyskać równowagę budżetu, wprowadził drastyczne oszczędności, reglamentację obrotu pieniężnego z zagranicą, dodatkowy podatek od wynagrodzeń. Postawił sobie kolejne zadanie: budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego. O tym, jak olbrzymie było to przedsięwzięcie, świadczy fakt, że COP miał obejmować 15 proc. powierzchni kraju i zatrudniać 18 proc. jego populacji. Kwiatkowski razem ze współpracownikami stworzył czteroletni plan inwestycyjny, który zakładał rozbudowę infrastruktury i powstanie zakładów przemysłu zbrojeniowego, lotniczego, chemicznego. Na miejscu wybudowano huty, walcownie, zakłady produkcji gumy i kauczuku, również kilka elektrowni wodnych. Niestety, wojna przeszkodziła w wykonaniu planu.

Cykl-historyczny-PKN-ORLEN

Wygnany syn Wybrzeża

We wrześniu roku 1939 polski rząd został zmuszony do udania się na emigrację. Kwiatkowski, jako podporucznik rezerwy, napisał wówczas list do gen. Sikorskiego z prośbą o przyjęcie do wojska polskiego, które formowało się we Francji. Generał propozycji nie przyjął.

Po zakończeniu wojny wrócił do Polski. Został zaproszony przez rząd do odbudowy gospodarki morskiej i portów nad Bałtykiem jako delegat Rządu dla Spraw Wybrzeża. Postawił warunek, że nie będzie musiał wstępować do partii. Priorytetem była odbudowa portów, nadmorskich miast i uruchomienie przemysłu stoczniowego na tym terenie. Wojna pozostawiła Wybrzeże w opłakanym stanie, porty zostały zniszczone i splądrowane. W takim samym tempie, w jakim ożywało Wybrzeże, rosła nieufność władz komunistycznych wobec Kwiatkowskiego. W końcu w 1948 roku doświadczonego polityka i chemika zwolniono. Dostał zakaz prowadzenia wykładów, a następnie – co symboliczne – nakaz opuszczenia Wybrzeża. Musiał nawet starać się o przepustkę, by przyjechać na pogrzeb matki w Gdyni. Komuniści zabronili mu osiedlić się w Warszawie, potem w Poznaniu. Majątek pod Krakowem odebrano mu bezprawnie. Nie mógł podjąć w zasadzie żadnej pracy, a emerytura nie starczała mu na życie. Do 75. roku życia był inwigilowany przez służby. Po 1956 roku jego sytuacja finansowa nieco się poprawiła i powoli zaczęto doceniać jego dokonania. Pięć dni przed swoją śmiercią, 17 sierpnia 1974 roku, został pierwszym w dziejach Uniwersytetu Gdańskiego doktorem honoris causa.

– Jako działacz gospodarczy zapewnił ojczyźnie awans cywilizacyjny. Umiał przygotowywać długofalowe, przemyślane w szczegółach i realistyczne koncepcje rozwojowe, które poddawał zawsze drobiazgowej analizie ekonomicznej i do realizacji których angażował najlepszych fachowców, bez zwracania uwagi na ich sympatie polityczne. Jedynym kryterium były wysokie kwalifikacje i zaangażowanie w pracy – stwierdza pani Julita, wnuczka. Jej dziadek miał niezwykłą umiejętność nadawania tempa i rozmachu sprawom, które utknęły w martwym punkcie, a także rozwiązywania problemów, które wydawały się w danych warunkach nie do rozwiązania. 

Cykl-historyczny-PKN-ORLEN