Nie puszczę!

Marcin Jakimowicz

Jeśli nie wiesz, czy w tym, co zamierzasz robić, będzie Bóg, to nawet nie zaczynaj. Szkoda fatygi…

Nie puszczę!

Zastanawialiście się kiedyś, co byłoby, gdyby w tym, co robimy nie było Boga? W tych wszystkich naszych komentarzach, bataliach, uwielbieniach, śpiewach, konferencjach, liturgii. Bylibyśmy najbardziej żałosnymi ludźmi na świecie, aktorami odgrywającymi swe pobożne role w farsie. Jedna wielka szopka. Śmiech na sali.

Jak bardzo dotykają mnie słowa Mojżesza, który słysząc, że ma spakować manatki i ruszyć z Izraelem do Ziemi Obiecanej, bez zbędnego owijania w bawełnę zaproponował Najwyższemu: „Jeśli nie pójdziesz sam, to raczej zakaż nam wyruszać stąd” (Wj 33, 15). I choć była to propozycja nie do odrzucenia i rodzaj zamachu na Najwyższego, Bóg odpowiedział: „Pójdę”. I ruszył wraz z Izraelem.
Mocujący się z aniołem Jakub, słysząc: „Puść mnie, bo już wschodzi zorza”, oznajmił bezczelnie: „Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz”. I otrzymał błogosławieństwo.

Od lat mam wrażenie, że Bóg lubi takie zamachy na Siebie. „Od czasów Jana Chrzciciela aż do dziś królestwo doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni porywają je”.