Od organizatorów słyszę jedno słowo: „Czekamy”. Zamiast biadolić, że nic się nie da zrobić, przygotowują rekolekcje w normalnej formie. „Pandemia rozbudziła w ludziach ogromną tęsknotę za spotkaniem. Trzeba ją wykorzystać!” – słyszę.
– Przygotowujemy tradycyjne rekolekcje oazowe. Może jeszcze w tym roku uda się wrócić do normalności – mówi ks. Waldemar Maciejewski.
henryk przondziono /foto gość
Cechą naszych czasów jest nieprzewidywalność, która wiąże ręce organizatorom i uniemożliwia precyzyjne planowanie. Trudno obmyślać rodzinne lipcowe wakacje w Chorwacji, bo obostrzenia pandemiczne i zasady przekraczania granic zmieniają się jak w kalejdoskopie, a co dopiero dwutygodniowe rekolekcje dla ponad setki młodych ludzi! A jednak odpowiedzialni za Ruch Światło–Życie, który świętuje w tym roku stulecie narodzin założyciela, nie załamują rąk.
Cała naprzód!
Księdzu Waldemarowi Maciejewskiemu najbardziej brakuje ewangelizacji ulicznych. To była jego pasja. Z oazowiczami ruszał na ulice Katowic, by głosić przechodniom Dobrą Nowinę. W ubiegłym roku, gdy do naszego słownika weszły nowe słowa: „pandemia”, „obostrzenia”, „kwarantanna”, oazy letnie przeżyły małą rewolucję. Ich forma zależała od diecezji. Odpowiedzialni za formację Ruchu Światło–Życie w diecezji katowickiej zamiast biadolić, że nic się nie da zrobić, wymyślili „formacyjny miks”, czyli oazę w formie półkolonii. Młodzi spali w rodzinnych domach, a na rekolekcje dojeżdżali autobusami lub samochodami. Ten patent sprawdził się w dwunastu śląskich parafiach i skorzystało z niego pół tysiąca osób.
– Rozpoczynamy od Eucharystii i… dezynfekcji – śmiał się prowadzący rekolekcje ks. Adrian Chojnicki. – Przy wejściu bada nas termometr laserowy, mamy maseczki dla zapominalskich. Rekolekcje trwają dwa tygodnie.
Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.