Cesarka u zaintubowanej, chorej na COVID mamy

baja /Corriere della Sera

publikacja 21.04.2021 15:11

Świat usłyszał pierwszy krzyk Rayta w miniony piątek w szpitalu w Conie. Jego mama przebywała na OIOM-ie, cała rodzina rodzina chłopca jest zakażona koronawirusem. Malec urodził się przez cesarskie cięcie.

Szpitale we Włoszech gotowe są na różne kryzysowe sytuacje. Szpitale we Włoszech gotowe są na różne kryzysowe sytuacje.
Corriere della Sera /FB

 

Rayt to... 2200 g szczęścia rodziny o korzeniach marokańskich, która od 2012 r. mieszka w Cento w prowincji Bolonia. Poza dwoma starszymi braćmi malca, cała rodzina zmaga się z koronawirusem, a szczególnie mama, 35-letnia Anani, która - zaintubowana - przebywa na intensywnej terapii. "Lekarze czekali, aż chłopczyk będzie na tyle duży, żeby móc przeprowadzić cesarkę i efektywniej leczyć matkę. Poród przebiegł pomyślnie i teraz noworodek, tak jak jego mama, jest na intensywnej terapii, ale jego test wyszedł negatywnie - mama nie przekazała mu COVID-u" - pisze "Corriere della Sera", największy dziennik mediolański.

"Tata chłopca Radouani Ben Zouini, tragarz w Interporto Bolonia, po doświadczeniu wielkiego lęku mógł wreszcie w poniedziałek przytulić dwójkę swoich synów: 6- i 2-letniego. On także przebywał w szpitalu, w Delcie, i choć jego stan nie był tak ciężki jak żony, nie mógł opiekować się dziećmi i musiał je powierzyć opiece pracowników socjalnych" - opisuje CdS. Wszystko z tego powodu, że także babcia - mama Anani - została zakażona koronawirusem i jest leczona na intensywnej terapii. Dzieci (z pozytywnym wynikiem testu, ale bez objawów), którymi w Cento nie miał się kto zająć, najpierw były hospitalizowane na oddziale pediatrycznym, a potem trafiły do hotelu Astra pod opiekę pomocy społecznej. Teraz wreszcie są w domu i czekają, z małą obawą, na mamę i braciszka. Rodzinę wspierają społeczność i gmina Cento.