Błogosławiona cięta na dewocję

Jarosław Dudała Jarosław Dudała

publikacja 28.04.2021 07:00

Wspominamy dziś bł. Hannę Chrzanowską.

Błogosławiona cięta na dewocję Hanna Chrzanowska w młodości

Urodziła się w 1902 r. Jej ojciec Ignacy Chrzanowski był znakomitym historykiem literatury, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jego uczniami byli chyba wszyscy najwybitniejsi poloniści XX wieku, a krewnymi - Henryk Sienkiewicz i Joachim Lelewel.

Wyższe sfery

Dziadkowie ze strony matki, Wandy z domu Szlenkier, byli bogatymi przemysłowcami. Hanna odwiedzała ich w pałacu w Warszawie na Senatorskiej. Dziś jest to gmach ambasady Włoch. Dla Hanny był to – jak pisała – "czarodziejski pałac dzieciństwa".

Błogosławiona cięta na dewocję   Hanna Chrzanowska w dzieciństwie

Niewierzący rodzice

"Oboje byli niewierzący: i moja matka (w paszporcie wyznania ewangelicko – augsburskiego), długie lata w mękach ateistycznego pesymizmu i mój ojciec (w paszporcie rzymski katolik) pozytywistyczny wówczas liberał co się zowie!" - pisała Hanna.

Poniżona

Wybrawszy skromny zawód pielęgniarki, córka słynnego profesora i wnuczka bogaczy musiała się mierzyć z komentarzami typu: "to już Chrzanowscy tak nisko upadli?". Choć inni mówili: "widać nie taki głupawy [ten zawód], skoro słynny profesor Chrzanowski posyła swoją córkę do szkoły pielęgniarskiej".

Okaleczona

Czyściła klosz. Zerwał się i spadł jej na rękę. Musiała się poddać zabiegowi rekonstrukcji ścięgien i bolesnej rehabilitacji. Mimo to, jeden z palców dłoni już na zawsze pozostał skrzywiony.

Śledzie w cieście

W akademickiej stołówce prawie nikt nie chciał ich tknąć. Z wyjątkiem Hanny. Uważała, że jedzenie wbrew swemu poczuciu smaku wzmacnia charakter.

Dumna z niewiary

Ksiądz "wydawał mi się niepotrzebny w szpitalu, sztuczny. (…) Chełpiłam się swoją niewiarą, ale i tolerancją (…). Pamiętam go dobrze nad umierającą, jego natarczywe: żałujesz? – raz, drugi powtarzane. Nie myślałam ani chwili o najważniejszym. O rozstrzygnięciach życia" – pisała po latach.

Błogosławiona cięta na dewocję   Hanna Chrzanowska w młodości

 

Nawrócenie

Zaczęło się od rozmowy z pacjentem. – A pani właściwie dlaczego poszła na pielęgniarstwo? – spytał. – No bo to lubię – odparła. "Wtedy spojrzał na mnie ostro – pisała potem Hanna – i zapytał: – A co pani lubi? Sam szpital czy chorych ludzi?". To pytanie nie opuściło jej do końca życia.

Przyjaciółka na ołtarze?

W głębokim nawróceniu pomogły jej: najbliższa przyjaciółka i współpracowniczka Maria Starowieyska (siostra bł. Stanisława Starowieyskiego) oraz starsza o pokolenie Maria Epstein – pochodząca z bogatej, polsko-żydowskiej rodziny pionierka polskiego szkolnictwa pielęgniarskiego, założycielka Uniwersyteckiej Szkoły Pielęgniarek i Higienistek w Krakowie.

W wieku 55 lat Maria Epstein wstąpiła do klasztoru dominikanek na krakowskim Gródku, przyjmując zakonne imię Magdalena. "Wytwarzała wokół siebie stałą atmosferę zadowolenia i jakby dobrobytu moralnego, w którym wszyscy czuli się swojsko. Pełna niepospolitej energii i inteligencji miała jasny i trzeźwy pogląd na świat połączony z doskonałą znajomością ludzi, a przy tym rzadko spotykaną bezstronność. Żywe umiłowanie kultury i sztuki, chroniło ją od zasklepiania się w swojej specjalności. Głęboko religijna, daleka była od ciasnej dewocji i umiała z tolerancją odnosić się do cudzych przekonań. Posiadała w wysokim stopniu dar przyciągania do siebie ludzi" - pisano po jej śmierci. Obecnie toczy się jej proces beatyfikacyjny.

Podpisywała się: Agnieszka Osiecka

Hanna pisała nowele i powieści. Pod pseudonimem: Agnieszka Osiecka (!). Podobno niezłe. W "Kluczu niebieskim" (1934) bohaterka szuka w Paryżu piękna i uświadamia sobie duchową pustkę. W słynnym z nawróceń kościele Notre-Dame des Victoires porażają ją słowa na jednej z tabliczek wotywnych: "Dziękuję Matce Boskiej za zwycięstwo nad moją wolą zbuntowaną". "Krzyż na piaskach" (1938) to historia spowiedzi po latach i przygotowań do niej.

Bolesny wybór

"U źródła mojej pracy leży wielkie cierpienie. Że mogłam wyjechać do bardzo kochanego i bardzo kochającego człowieka, ale się tego wyrzekłam. Chcę wyjaśnić: nie wyrzekłam się dla tej pracy, o której wtedy nie myślałam, ani dla innej, tylko dla samego Boga" – pisała z perspektywy lat w liście z 1966 r.

Krew

Wojna oznaczała dla niej straty najbliższych. Najpierw ojca. Potem jedynego brata Bogdana, który został zamordowany w Katyniu.
Prof. Ignacy Chrzanowski nawrócił się przed śmiercią w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen w 1940 r. Zapewnił o tym Hannę inny więzień, były rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego ks. prof. Konstanty Michalski.

Błogosławiona cięta na dewocję   Bł. Hanna Chrzanowska z ojcem, prof. Ignacym Chrzanowskim

 

Żydowska dziewczynka

Jej znajoma wspominała, że "pewnego wieczoru Hanna wróciła […] pełna napięcia; opowiedziała, że musiała przeprowadzić przez miasto żydowską dziewczynkę, o rysach wyraźnie semickich". Uff, udało się.

Ze wściekłą pasją do Karola Wojtyły

Poznali się w 1957 r. "Spóźnił się – pisała. – Czekałyśmy w jego dość dużym i dość zagraconym pokoju w którymś z księżowskich domów na Kanoniczej. Rozmowa była krótka. We mnie się paliło: musisz dopomóc! Słuchał z tym swoim dowcipnym uśmiechem, jakby lekko drwiącym. Nie wiedziałam jeszcze, że mam przed sobą najwspanialszego słuchacza wszelkich spraw. Polecił nam przyjść za kilka dni (...) Nie mogę określić inaczej mojego uczucia jak wściekła pasja. Niechby odmówił! Niechby nie pojął! Przygotowałam sobie na ten wypadek mnóstwo strzał – zamieniłam się cała w kołczan. Przedstawiłam mu krótko i węzłowato sytuację chorych. Brak istnienia pielęgniarstwa domowego w ramach służby zdrowia. (…). Konieczność zaangażowania przez proboszcza stałej, płatnej opiekunki chorych. Wielki, siwy, patrzył na mnie spokojnie oczyma, które potem były tak bardzo biedne, a wtedy jeszcze zdrowe.

– Tak! Zagadnienie chorych jest mu znane jeszcze z parafii Najświętszego Salwatora. Rozumie. Potem rzeczowo: 1000 zł miesięcznie wystarczy?

– Wystarczy, potaknęłam olśniona. (...)

Odeszłam, mimo triumfu – jak zmyta. Głupie strzały, z których ani jednej nie musiałam wypuścić."

Potem w Wielkim Tygodniu woziła go do swoich pacjentów. Dla ilu chorych miał czas hierarcha? Dla trzydziestu pięciu.

– Byłaś dla mnie wielką podporą i oparciem – wyznał przyszły papież na jej pogrzebie.

Błogosławiona cięta na dewocję   Pośrodku: Bł. Hanna Chrzanowska i św. Jan Paweł II/Karol Wojtyła

Opętanie

"Nie wiem, co się stało, ale ta pani pielęgniarka tak mnie opętała, że chyba się ożenię z matką swojego nieślubnego dziecka" – zapisał w notatkach ojciec noworodka, którym Hanna opiekowała się po urodzeniu.

 

Dotyk

"Zwracała niezwykłą uwagę na ręce, na ich ciepły dotyk. Zresztą patrzyła na całą osobę. Na ruchy, zachowanie, mimikę. Ciepło, radość, uśmiech. Ona też była taka, że chciało się od razu od niej przylgnąć. I tak ludzie lgnęli. Pielęgniarka miała być przyjaciółka. Miała być siostrą. Miała być matką. (...) - Nie przerażaj się - tak mówiła" - zapisała jej uczennica.

Tylko dla pielęgniarek/pielęgniarzy

"Czy nie kryłam tchórzliwie cudzych błędów, nie tolerowałam zła?" To jeden z punktów spisanego przez nią "Rachunku sumienia pielęgniarki".

– Dlaczego chorzy boją się szpitala? Dlaczego chorzy wychodzą ze szpitala zaniedbani? (...) Dlaczego tak się dzieje? Czy tylko dlatego, że pielęgniarek jest za mało? Czy nie ma pielęgniarek siedzących w dyżurkach i myślących o czymś innym niż o chorych? - mówiła w 1970 r.

- Chory potrzebuje kąpieli (nie mycia gąbką moczoną w misce z wodą!), zadbania o paznokcie, perfumy. Chory, jeśli leży, ma pachnieć – mówi współczesna krakowska pielęgniarka Sylwia Juszkiewicz. Tymczasem – przyznaje – dzisiejsze standardy pielęgniarskie to mnóstwo wiedzy i papierologii...

Rysopis

"Gęba niegdyś piękna. Włosy niegdyś blond. Wykształcenie: niższe. Zawód: posługaczka oraz pośredniczka od wszystkiego. Charakter: pogodny skąpiec i dusigrosz. Zainteresowania: Kobra i Synod." Taką charakterystykę samej siebie Hanna Chrzanowska skreśliła kilka lat przed śmiercią.

Testament

Chorowała na raka. Krótko przed zgonem otwarła na chwilę oczy. Powiedziała: "Dusza musi być złota".

Zmarła 29 kwietnia 1973 r.

Cud

Rok 2001. 66-letnia mieszkanka Krakowa leży sparaliżowana i nieprzytomna po wylewie i zawale. Znajome pielęgniarki ruszają z nowenną do Hanny Chrzanowskiej, która jest jeszcze wtedy kandydatką na ołtarze. Kobieta w śpiączce ma wizję Hanny, zapewniającej ją, że wszystko skończy się dobrze. Wybudza się. Paraliż ustępuje. Całkowicie.

Beatyfikacja

28 kwietnia 2018 r. w sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.

O. Leon Knabit

Pisał o niej: "To była kontemplacyjna dusza. Poznałem ją jako pobożną, ale ciętą na dewocję kobietę. Praktyki ograniczyła do tego, co najważniejsze: czytanie Biblii, Oficjum, Msza św., adoracja Najświętszego Sakramentu, różaniec."

Błogosławiona cięta na dewocję  

Polecamy także:

W wszystkich powyższych materiałów korzystałem, przygotowując powyższy tekst.