Francja uznaje swoją odpowiedzialność za ludobójstwo w Rwandzie. Robi to w momencie, gdy sami zainteresowani mają już tę traumę przepracowaną i nie tracą czasu na rozważanie, kto z sąsiadów jest wrogiem
Rwandyjscy uchodźcy w obozie niedaleko Gomy w Zairze. Lipiec 1994 r.
Javier Bauluz /ap/east news
Prezydent Francji François Mitterrand i administracja Pałacu Elizejskiego „nie chcieli o niczym wiedzieć”. Tak można w skrócie podsumować konkluzje z raportu przygotowanego przez specjalną komisję historyczną, powołaną 2 lata temu przez Emmanuela Macrona. Komisja została utworzona w 25. rocznicę ludobójstwa w Rwandzie i poza naturalnym wołaniem o sprawiedliwość i prawdę historyczną jej tłem są również zabiegi Paryża, by ułożyć dobrze stosunki polityczne i gospodarcze z obecnym prezydentem Rwandy. Paul Kagame podczas wojny domowej jako lider Rwandyjskiego Frontu Patriotycznego (reprezentującego Tutsi) był wrogiem dla wspieranych przez Francję Hutu. A że konkurencja do inwestycji w dzisiejszej Rwandzie jest poważna – Stany Zjednoczone – również naciski francuskiego biznesu skłoniły Macrona do wyjścia naprzeciw oczekiwaniom rwandyjskiego prezydenta.
Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.