Skandal

Marcin Jakimowicz

|

KAI

Upadający Jezus proroczo uczestniczył w tym, co będzie upadkiem, skandalem i zgorszeniem Jego Kościoła. W tym, co dziś trafia na czołówki gazet. Przepaść grzechu przyzywa nieskończone miłosierdzie.

Skandal

Jeśli Kościół ma iść drogą Mistrza, chce być jak On i uczestniczyć w Jego Passze, musi powtórzyć Jego trzy upadki i doświadczyć kompletnego ogołocenia. I odwrotnie: to upadający Jezus proroczo uczestniczył w tym, co będzie upadkiem, skandalem i zgorszeniem Jego Kościoła. Za każdym razem się podnosił.

James Murphy (szef ICCRS Światowej Koordynacji Katolickiej Odnowy Charyzmatycznej) opowiadał przed dwoma laty o swej pracy w Watykanie. Pewnego dnia bardzo zniechęcony biurokracją i ciągłym oporem wielu osób, wyszedł zrezygnowany na Plac Świętego Piotra i rozgoryczony zaczął wyrzucać Jezusowi: „To i to w Kościele jest złe”. Nastała cisza. Miał wrażenie, że usłyszał w niej głośne westchnienie. I delikatny głos w sercu: „Słuchaj, ty jesteś w Kościele kilkadziesiąt lat, a ja od dwóch tysięcy. Mógłbym ci opowiedzieć co nieco o jego błędach i grzechach. Ale pamiętaj: to moja Oblubienica. Jak możesz odrzucać to, co ja pokochałem?”

- Miałem bardzo trudne doświadczenie zaraz po wstąpieniu do nowicjatu – opowiadał mi o. Tomasz Nowak, dominikanin - Przełożony wysłał nas na procesję z Najświętszym Sakramentem z okazji Uroczystości Najświętszego Serca Pana Jezusa. Pamiętam słowa, które wygłosił wówczas ksiądz na kazaniu: „Jesteście kłamcami, śpiewacie »nasze serca zimne jak lód«, a to nieprawda! Serca zimne jak lód mają ci, których tu nie ma. Ci, którzy się kryją za tymi oknami”. Potem zaczął obrażać wszystkich po kolei: Ukraińców, Romów, a akurat wtedy w nowicjacie byli bracia z Ukrainy. Najbardziej mnie gorszyło to, że inni chrześcijanie, między innymi siostry zakonne, słuchali tego i śmiali się, bo ten ksiądz starał się nadawać swoim słowom trochę żartobliwy ton. Przeżywam w takich momentach ogromny konflikt, bo nie w takiego Boga i nie w taki Kościół wierzę, i chyba nie powinienem w takim miejscu być. Miałem ochotę podejść do mówiącego i uderzyć go w twarz, ale się powstrzymałem. A potem popatrzyłem na Najświętszy Sakrament i uświadomiłem sobie, że przecież On tam stoi, Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie. I że On tego kaznodziei nie bije, nie spada żaden grom z nieba. To nawet zrodziło w moim sercu bunt, złość – bo myślałem, że Jezus powinien zareagować. Chciałem opuścić procesję, ale ostatecznie zostałem. Powiedziałem: „Jeżeli Ty tu stoisz, to ja też będę stał. Z tą moją niezgodą. Wiem, że to, co słyszę, nie jest prawdą, nie jest Twoim słowem, nie jest Ewangelią. Ale jeśli Ciebie tu nie będzie, to w ogóle już nie będzie miało sensu. Dlatego chcę tu zostać“.