Radość pasyjna

Franciszek Kucharczak

|

GN 12/2021

publikacja 25.03.2021 00:00

Jak można się cieszyć, stale rozpamiętując mękę Chrystusa? A jednak. Pasjoniści wiedzą, że właśnie w tym tkwi źródło radości i życia – no właśnie – z pasją.

Czarny Szkaplerz Męki Pańskiej. Osoba, która go przyjmie, włącza się w misję pasjonistów i zobowiązuje się  do rozważania męki Pańskiej oraz  do dawania świadectwa o miłości Bożej objawionej na krzyżu. Czarny Szkaplerz Męki Pańskiej. Osoba, która go przyjmie, włącza się w misję pasjonistów i zobowiązuje się do rozważania męki Pańskiej oraz do dawania świadectwa o miłości Bożej objawionej na krzyżu.

W ciągu dnia różne rzeczy mogą się zdarzyć pasjoniście, ale jedna zdarzyć się musi: rozważanie męki Pańskiej. Niezależnie od ilości zajęć czy stopnia zmęczenia, w piątek, świątek, w klasztorze i poza nim, w dniach pracy i na urlopie – każdego dnia zakonnicy zanurzają się w medytacji nad tajemnicami naszego zbawienia. Obiecali to Bogu.

Członkowie Zgromadzenia Męki Pańskiej, bo tak brzmi oficjalna nazwa pasjonistów, oprócz trzech podstawowych ślubów zakonnych: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, składają czwarty ślub. To tzw. Memoria Passionis, czyli „pamięć męki”.

– Ten ślub jest de facto pierwszy, bo od niego zaczyna się rota ślubowania. Zobowiązujemy się w nim, że będziemy rozważali życie i śmierć Pana Jezusa przynajmniej przez godzinę w ciągu dnia – wyjaśnia prowincjał o. Łukasz Andrzejewski. Dodaje, że chodzi tu o rozważanie wszystkich tajemnic zbawczych, więc także tajemnicy zmartwychwstania Pana Jezusa, z akcentem jednak na męce Pańskiej.

– Czasem ta medytacja zostaje na wieczór, jednak z zasady staramy się rozmyślać wcześnie rano. Z tego czerpiemy, z tego rodzi się nasze przeżywanie duchowości pasyjnej. Nic dziwnego, że nasz założyciel, jeśli zakonnicy mieli dużo pracy, zwalniał ich z różnych obowiązków, ale nie z tych, które dotyczą pamięci o męce Chrystusa – zauważa. Zaznacza, że jest jeszcze drugi element ślubu pasjonistów: głoszenie tajemnic zbawczych życiem i słowem wszędzie tam, gdzie spotykają się z drugim człowiekiem.

To nie smutek

Czy ktoś, kogo myśli krążą wokół cierpienia, może się cieszyć? Nieomal narzuca się takie pytanie, gdy się słyszy o duchowości opartej na cierpieniu Zbawiciela. Wyobraźnia przywodzi wówczas wizję smutnych zakonników, z obliczem surowym, o rysach ściągniętych bólem. – Nie! Jest przeciwnie! – śmieje się prowincjał. – Nasz założyciel wielokrotnie podkreślał, że męka Chrystusa jest największym objawieniem się Bożej miłości. Duchowość pasyjna to nie jest tylko wspominanie cierpienia Jezusa, które się wydarzyło, ale przede wszystkim doświadczenie tego, że to cierpienie jest dla mnie. Jest ofiarą, którą Bóg mi bezustannie daje w sakramencie przebaczenia, w sakramencie Eucharystii, gdzie celebrujemy wydarzenia męki i śmierci Chrystusa. One stają się dla nas źródłem życia, radości i nadziei, bo nie zatrzymujemy się na męce – idziemy ku zmartwychwstaniu, ku świętości. Dla nas męka Zbawiciela jest źródłem nadziei, a nie smutku – przekonuje.

Ujrzałem siebie

Pół roku temu minęły dokładnie trzy wieki od momentu założenia zgromadzenia pasjonistów. Wtedy to, 22 listopada 1720 roku, podczas skromnej uroczystości w prywatnej kaplicy biskupa Alessandrii, 26-letni Paweł Franciszek Danei, zwany później Pawłem od Krzyża, przyjął habit zakonny: czarną tunikę ze zgrzebnego materiału, przepasaną skórzanym pasem.

W takim właśnie stroju Paweł ujrzał sam siebie, gdy pewnego dnia wczesną jesienią 1720 roku wracał do domu po Mszy św. Tak opisał to później: „Kiedy byłem na jednej uliczce i miałem skręcić do domu, wzniesiony zostałem w Bogu, w wielkim skupieniu, zapominając o wszystkim i z wielką słodyczą wewnętrzną. I ujrzałem w tej chwili w duchu siebie ubranego na czarno aż do ziemi, z białym krzyżem na piersiach, a pod krzyżem miałem napisane Najświętsze Imię Jezusa białymi literami, i w tej chwili usłyszałem, jak mi ktoś mówił te słowa: »To na znak, jak musi być jasne i czyste to serce, które ma nosić wyryte Najświętsze Imię Jezus«. Widząc i słysząc to, zacząłem płakać, a potem przestałem. Krótki czas potem ujrzałem w duchu, jak zakładam świętą tunikę z Imieniem Najświętszym Jezusa i krzyżem całym białym, a tylko tunika czarna. A ja z radością serca ją przyjmowałem”.

Zdarzenie to Paweł odebrał jako ostateczną odpowiedź na rodzące się w nim od dłuższego czasu pragnienie życia w samotności na modlitwie. Ale miał jeszcze jedno pragnienie. „Kiedy przyszło mi inne natchnienie, by zgromadzić towarzyszy, aby żyć razem dla ożywienia w duszach świętej bojaźni Bożej, co było pragnieniem największym, to nie przywiązywałem wagi do tego natchnienia zgromadzenia towarzyszy. Jednak zostało mi ono w sercu” – wspominał w dzienniku, który napisał podczas 40-dniowych rekolekcji po obłóczynach. Nakreślił tam też regułę dla Ubogich Jezusa – jak wówczas nazwał przyszły zakon.

Klimat dla duszy

Pragnienie serca Pawła miało się rychło zrealizować – wokół niego zaczęli się gromadzić mężczyźni pociągnięci jego przykładem. A były to czasy w wielu aspektach podobne do dzisiejszych. Nowe prądy filozoficzne, ubóstwienie ludzkiego rozumu, religijna oziębłość i odrzucanie wiary – to wszystko powodowało duchową dezorientację społeczeństw. I w takim klimacie pojawiło się nowe zgromadzenie, którego członkowie, jakby pod prąd światowym tendencjom, przyjęli styl życia apostołów. Jego istotą było i jest przebywanie z Jezusem i koncentracja na Nim. Pasjoniści, podobnie jak Paweł Apostoł, postanowili „nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego”. Zobowiązali się Nim żyć i Jego głosić. Paweł od Krzyża wiedział, że wytrwanie w tym postanowieniu będzie możliwe wyłącznie dzięki gorliwej modlitwie. Dlatego ona właśnie jest podstawową czynnością pasjonisty, która przenika każdy dzień. Z modlitwy bracia czerpią siłę i motywację do głoszenia Ewangelii i budzenia nadziei w sercach tych, z którymi się spotykają.

„Nie możemy bowiem podejmować się głoszenia innym posłannictwa Krzyża, jeśli najpierw sami nie będziemy nim przepojeni” – deklarują pasjoniści na stronie internetowej zgromadzenia.

Jest to zgodne z zaleceniem założyciela, który chciał, żeby klasztory zgromadzenia były szkołami modlitwy, swoistymi samotniami. Dlatego nawet w klasztorach usytuowanych w wielkich miastach pasjoniści dbają o zachowanie atmosfery wyciszenia, dzięki której zarówno oni sami, jak i rekolektanci mogą wejść w głębszą relację z Bogiem. Doświadczenia zakonników i korzystających z ich posługi wiernych potwierdzają, że to ponadczasowa recepta na duchowe wyjałowienie. – Nasz założyciel nie tworzył żadnej nowej teologii, on przypominał o tym, co jest istotą naszej wiary. Z rozmów duchowych czy z konfesjonału wiem, że wiele osób odkrywa to jako pewnego rodzaju olśnienie: nie jestem najgorszy, skoro Ktoś mnie jednak kocha i jest gotów tak bardzo się poświęcić – mówi o. Łukasz Andrzejewski.

Jesteśmy przyjaciółmi

Dwie dekady po przyjęciu przez Pawła od Krzyża habitu Zgromadzenie Męki Pańskiej uzyskało kościelną aprobatę i zaczęło szybko się rozwijać. Sto lat później liczyło 500 zakonników, a w latach 70. minionego wieku było ich 4 tys. w domach rozsianych po całym świecie. Powstała także, założona również przez Pawła od Krzyża, żeńska gałąź zakonu – kontemplacyjne Zgromadzenie Mniszek Pasjonistek.

W Polsce pasjoniści pojawili się w roku 1923. Ich pierwszym domem stał się pobernardyński klasztor w Przasnyszu. Od początku wokół nich zaczęli gromadzić się świeccy, zainspirowani ich duchowością. Zgromadzenie miało i ma również dla nich ofertę. Paweł od Krzyża z myślą o takich osobach zainicjował Bractwo Męki Pańskiej, w którym świeccy mogliby uczestniczyć w pasyjnej duchowości zakonu.

Także dziś z myślą o „świeckich pasjonistach” zgromadzenie tworzy różnego rodzaju wspólnoty przy swoich domach zakonnych. Ich członkowie mogą w ten sposób dołączyć do duchowej rodziny poprzez przyjęcie Czarnego Szkaplerza Męki Pańskiej.

Obecnie w polskiej prowincji pasjonistów jest 46 zakonników. Gromadzą się przy różnych okazjach, pamiętając o ostatniej prośbie swojego założyciela. „Przede wszystkim jak najusilniej zalecam wam przestrzeganie świętego nakazu danego przez Jezusa Chrystusa swym uczniom: »Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeżeli będziecie się wzajemnie miłowali«. Oto, moi umiłowani bracia, czego z całą miłością mego biednego serca żądam od was” – powiedział Paweł od Krzyża na łożu śmierci.

– Spotykamy się jako przyjaciele. Jeśli mamy innych uczyć miłości, to sami musimy nią żyć. I to nie może być abstrakcyjne, to musi stać się częścią naszej codzienności – uśmiecha się prowincjał. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

TAGI: